Rozdział 3
Michael od razu przystał na propozycję dziewczyny. Parze nie za bardzo podobało się iść samej, w środku nocy do paszczy lwa. Jednak dwa niezaprzeczalne argumenty zmusiły ich do tej ewentualności. Einar musi dzisiaj całą noc leżeć w szpitalu, ponieważ rana jest na tyle poważna. Ruby niepokoi stan ojca, ale wie, że dzięki temu może wymknąć się z domu niezauważona. Drugim i głównym powodem jest, że jeśli wyruszyliby dopiero następnego dnia to i tak już ogromne ryzyko możliwości przetrwania Astriela, zmalałoby.
- Masz wszystko? - zapytała niemal szeptem, bojąc się, że ktoś może ich usłyszeć, mimo iż byli poza zasięgiem wzroku i uszu mieszkańców.
- Latarka, zapałki, prowiant, woda, śpiwór, ubrania, nóż, lina...
Chłopak zaczął w pośpiechu wyciągać wszystko co zostało idealnie przygotowanie na co dziewczyna cicho parsknęła. Złapała chłopaka za ramię. Zdezorientowany przeniósł na nią wzrok.
- Wystarczyło powiedzieć tak. - powiedziała z niewielkim uśmiechem, chwilę później zakrywając usta przed ziewnięciem. Oboje byli wykończeni czekaniem, stresem o bliską im osobę i obecną porą, podczas której już dawno powinni spać.
Michael zawstydzony, powrzucał spowrotem byle jak, znajdujące się na ziemi przedmioty i wstał z kolan. Dziewczyna tylko z rozbawieniem pokręciła głową i wstąpiła do ciemnego lasu, a zaraz później Michael.
- A ty wszystko spakowałaś? - zapytał po chwili tuż przy uchu towarzyszki na co się wzdrygnęła.
- Tak - powiedziała pobudzona. Przestała być śpiąca. Powtarzała sobie w głowie. Skup się. Skup się. Wiedziała, że tylko w pełni wyostrzone zmysły, w razie ataku nieprzyjaciela, pozwolą jej przeżyć.
- Nie chciałem cię przestraszyć - powiedział już z trochę większej odległości.
Ruby bez wahania wzięła rękę chłopaka i mocno ścisnęła, dając do zrozumienia, że nic jej nie jest. Dodała również chłopakowi otuchy, czego nieświadomie bardzo potrzebował. Lekko się rozluźnił, poprawił pełen ostrych strzał kołczan przy pasie i uśmiechnął się nieznacznie.
Szli ramię w ramię, nie wydając już żadnych dźwięków. Od czasu do czasu słyszeli tylko swoje kroki, które starali się zagłuszyć do minimum. Każdy nie potrzebny hałas mógł zwabić do nich drapieżniki.
- Słyszałaś to? - zapytał perfekcyjnie, maskując strach. Zdradzało go jedynie lekkie drżenie warg i niespokojny błysk bursztynowych oczu.
Ruby przęłknęła głośno ślinę i zaczęła nasłuchiwać. Sekundę później powieki dziewczyny opadły na zielone tęczówki w czasie kiwnięcia głową.
Tak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro