Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Stephanie

Odkąd odwiedziłam Angles wszystko wydawało mi się takie dziwne. Pobyt tam jakoś zmienił moje nastawienie i spoglądanie na świat. Ale te wrażenia i uczucia szybko minęły. Od tamtego nieszczęsnego wypadku minęło już z półtora tygodnia i zaczynałam wątpić, czy to wszystko mi się nie przyśniło i nie wydawało przez wypadek i silne leki. Z każdym dniem to wszystko wydawało mi się coraz mniej prawdopodobne.

Tak samo jak każdego dnia od wypadku, to właśnie o tym myślałam, dziś rano po przebudzeniu. W końcu się poddałam i dałam sobie spokój z rozmyślaniami. Wzięłam się w garści i wstałam z łózka. W końcu musiała się przygotować jeszcze do szkoły. Szybko się ogarnęłam, zjadłam śniadanie i wypadłam z domu zanim rodzice mieli by czas by się temu przestawić. Cały czas byli przeciwni mojemu chodzeniu do szkoły, bo nie minęło dużo czasu od wypadku i woleli bym siedziała w domu i odpoczywała zwłaszcza, że podejrzanie szybko wróciłam do zdrowia. Lecz ja nie potrafiłam usiedzieć tyle czasu zamknięta w domu, zawsze byłam z natury nadpobudliwa i takie odizolowanie nie służyło mi dobrze.

Wsiadłam na rower i czym prędzej odjechałam z podjazdu, zanim mama zdecydowałaby się wypaść przed dom i mnie zatrzymać. Jadąc w stronę szkoły czułam wiar we włosach i pęd powietrza przez co czułam się wolna. Spojrzałam w niebo i pomyślałam, jakby to było móc latać, być całkowicie niezależną i móc unieść się w powietrzu. Lecz to tylko marzenia ściętej głowy. Lekko zdołowana tą świadomością, docierałam do szkoły i przypinam rower do stojaka.

Wiedząc, że jestem już lekko spóźniona wpadałam na szkolny korytarz i pędzę do szafki by wyciągnąć potrzebne mi dziś podręczniki. Po drodze mijam kilka koleżanek z którymi się witam. Mimo, że się przyjaźnimy nigdy nie czułam się jakoś mocno z nimi związana i nigdy tak naprawdę nie byłyśmy blisko. Ale nie przeszkadzało mi to, lubiłam swój samotny tryb życia.

Słysząc dzwonek oznaczający początek lekcji, streszczałam się jeszcze bardziej i czym prędzej wyciągnęłam potrzebne mi dziś książki robiąc przy tym niezły bałagan, zatrzasnęłam z hukiem szafkę i popędziłam na złamanie karku do klasy, która na moje nieszczęście była na ostatnim piętrze. Mocno zziajana i zmęczona dopadłam do drzwi klasy. Z zamachem je otworzyłam i wpadłam do środka zaczynając przepraszać nauczycielek za spóźnienie. Ale zmarłam w pół ruchu i urwałam w połowie zadania, kiedy zobaczyłam chłopaka stojącego na środku klasy. Kiedy wpadłam tu jak huragan z całym naręczem książek w ręce i rozwianych włosach, nauczycielka właśnie przedstawiała go jako nowego ucznia w naszej klasie.

Przyglądałam się mu uważnie, dalej stojąc w drzwiach, a i on skanował mnie uważnym spojrzeniem, podczas kiedy nauczycielka mówiła coś dalej. Nie ukrywam, że zszokował mnie jego widok. Nie chodzi o to, że stał na środku klasy czy to, że był całkiem przystojnym chłopakiem. To akurat nie było niczym niezwykłym czy niespotykanym, chodziło o jego wygląd. Miał zielone oczy, nie za długie, lekko kręcone brązowe włosy i wzrost taki sam jak mój. Jego cera miała idealny odcień taki sam jak moja i rysy twarzy miał niesamowite znajome. Kiedy patrzałam na niego miałam ważnienie, że patrze w lustro. Był niesamowicie do mnie podobny, byliśmy dosłownie kropka w kropkę tacy sami.

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu stojąc na środku klasy. On chyba też zauważył, że jesteśmy identyczni, po spojrzał mi głęboko w oczy z niemy pytaniem kim jestem. W końcu otrząsnęliśmy się oboje z szoku jaki przeżyliśmy. Chłopak się do mnie uśmiechnął.

- Jestem Henry – przedstawił mi się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro