Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Stephanie

- Musimy coś z tym zrobić! - potrząsam następnego dnia w szkole ramieniem Henrygo. - Nie możemy stać bezczynnie, nie kiedy wiemy kim tak naprawdę jesteśmy.

- A co twoim zdaniem mamy zrobić? - pyta chłodno. Kłócimy się już od dłuższego czasu.

- Nie... nie wiem, ale na pewno nie możemy tego zignorować – jestem uparta i nieugięta. - Widziałeś co się tam dzieje, ci ludzie potrzebują pomocy. W końcu zwolennicy Maluma spałą doszczętnie całe miasta, a władza nie kiwnie nawet palcem by temu zapobiec. To my musimy im pomóc.

- Spójrz na nas, Stephenie! - on też już traci nad sobą panowanie. - Jesteśmy tylko dziećmi, jak mamy uratować całe Angles?! Jesteśmy całkowicie bezradni i bezbronni, prawie nic nie wiemy o tamtym świecie.

- Ale jesteśmy potomkami smoków! – przypomniałam mu. – Naszym przeznaczaniem jest im pomóc. Nie rozumiesz? Przecież to wszystko nie dzieje się bez powodu.

- Jesteśmy potomkami smoków, którzy niczym nie różnią się od zwykłych ludzi. My nawet nie mamy skrzydeł, odebrali nam je, a nawet nie wiemy kto i dlaczego. Przejrzyj na oczy, nie ma nic co moglibyśmy zdziałać, nawet ochmistrzyni w nas nie wierzyła – strząsnął z ramion moje dłonie. - To koniec – powiedział i zaczął się oddalać korytarzem.

- I co masz zamiar, tak po prostu to wszystko zostawić i zignorować? - krzyczę do niego nie dowierzając, że się poddaje. - Żyć dalej w tym świcie, ze świadomością, że nawet nie jesteś stąd? Wiedząc, że gdzieś indziej ludzie cierpią? Że odmówiłeś im pomocy, że nie zrobiłeś dosłownie nic by polepszyć ich życie, mimo że to właśnie twoje przeznaczenie?

Henry zatrzymał się na korytarzu.

- A masz jakikolwiek pomysł co moglibyśmy zdziałać? - spytał spokojnie patrząc na mnie przez ramię. - Przecież jak się tam przenosimy, nie ma tam nawet naszego ciała, tylko słaba i bezradna dusza. Jak mamy pokonać wroga nie posiadając nawet własnego ciała?

- Możemy chociaż spróbować...

Kręci głową.

- Nie pokonamy nawet jednego zwolennika Maluma w bezpośrednim starciu, co dopiero wybawić cały kraj. Odpuść Stephanie, to nie ma sensu.

Ale ja nie miałam zamiaru się poddać. Nie po tym ile się powiedzieliśmy i co odkryliśmy. Musi być przecież jakiś sposób, ale Henry już się ode mnie oddala.

- A co jeśli będziemy mieć tam własne ciało?

Widzę jak na te słowa się zatrzymuje i jego ciało się spina.

- Jak chcesz tego dokonać? - pyta odwracając się do mnie przodem.

- Urodziliśmy się tam, lecz teraz jesteśmy tu. To znaczy, że musi istnieć sposób by przenieść się między karaimami wraz z ciałem.

- I co dalej? Przeniesiemy się tam z ciałem i co zrobimy? Nawet nie wiem co to znaczy być smoczym dziedzicem - splótł ręce na piersi z stężałą miną.

- Legendy głoszą, że jest szansa, że nie wszystkie smoki wyginęły, że może część z nich uciekła. Może to prawda, one mogły by nam pomóc, z smoczą armią u boku mielibyśmy szanse pokonać zwolenników Maluma.

Widzę jak myśli nad moimi słowami, po czym mówi powoli:

- Podania głoszą, że jeśli jakieś smoki rzeczywiście przeżyły tą krwawą rzeź jaką urządził Malum, to ukryły się w górach w odległych jaskiniach. Myślisz, że zechcą nam pomóc? Przecież ludzie ich szczerze nienawidzili i wymordowali ich barci.

- Ale to było kiedyś, dawno temu. Teraz potomkowie smoków siedzą na tronach, ludzie je czczą.

- Ale nawet jeśli to by mogło się udać, dalej jesteśmy tu, a nie tam.

- Zatem trzeba znaleźć sposób by się to zmienić, bo to musi być możliwe i sama nasza obecność tutaj na to wskazuje.

- Może ktoś ze służących z zamku mógłby nam pomóc, zdaje mi się, że oni wiedzą więcej niż mówią.

- Czyli jednak, że nie rzucasz tego wszystkiego w kąt? - pytam go.

- Jeśli jest jednak jakaś szansa, watro spróbować ją wykorzystać – mówi na co ja się uśmiecham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro