Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Stephanie

Jestem w głębokim szoku kiedy wracam do domu po spotkaniu z Henrym. To nie do pomyślenia, że on też odbywa wędrówki dusz i jak widać, robi to znacznie częściej niż ja. Dalej nie potrafię tego pojąc i wszystkiego sobie poukładać w głowię. Pod koniec spotkanie razem doszliśmy do wniosku, że dobrze by było się spotkać w Angles i razem obczaić sytuacje, lecz on się tam przenosił w noc, a ja za dnia więc wątpiliśmy, by nam się to udało jakoś zgrać.

Ale jak się okazało mieliśmy dużo szczęścia, bo kilka dni później, które swoją droga minęły nam w dziwnym napięciu, które towarzyszy wspólnej tajemnicy, podczas snu nam obojgu udało się przenieść nad ranem do Angles w tym samy czasie. Była to ta pora, kiedy słońce już po mały wschodziło, lecz noc jeszcze się nie skończyła. Po raz pierwszy się tam spotkaliśmy i było to zarazem dziwne i intrygujące.

Kiedy ocknęłam się w Angles rozejrzałam się po przestronnym i bogato urządzonym korytarzu i dostrzegając stojącego nieopodal Henryego, który opierał się o ścianę. Wyglądał na zmęczonego, ale musi tu siedzieć co noc, podczas całego snu, więc nie ma się co dziwić. Współczułam mu tego, każdego by to doprowadzało do szału.

- Wiesz co jeszcze odkryłem? - spytał kiedy do niego podeszłam.

Pokręciłam przecząco głową, stając obok niego, więc on mówi dalej.

- Nas tu nie ma cieleśnie, co oznacza, że nie można nas skrzywdzić. Nie można nas zranić, bo tu nie ma naszego ciała, tylko nasza dusza, a ona jest przecież niezniszczalna. Już jakiś czas temu do tego doszedłem i po krótkim eksperymencie odkryłem, że to prawda.

- Łał, nie miałam o tym pojęcia, to niesamowite – mówię szczerze zainteresowana. Ta wiedza była dla nas bardzo istotna. - Byłeś kiedyś poza zamkiem, bo ja nie miałam ani razu takiej okazji? – spytałam już z całkiem innej beczki.

Pokręcił przecząco głową.

- Nie, ochmistrzyni nigdy nie pozwalała mi wyjść mówi, że tam jest niebezpiecznie i woli bym nie opuszczał zamku.

- I nie masz pojęcia, jak tam jest? Mimo, że tyle czasu tu spędziłeś?

- Niestety, nigdy nie nadarzyła się sposobność, by zobaczyć jak tam jest, co po głębszym zastanowieniu wydaje się dziwne i niepokojące.

- Mhhhh.... – myślę intensywnie. - Jeśli mamy dowiedzieć się o co chodzi z tym całym przenoszeniem się tutaj, uważam, że powinniśmy dowiedzieć się jak najwięcej o tym świecie i wszystkim co z nim związane.

- A to oznacza, że dobrze by było wiedzieć co konkretnie jest na zewnątrz. Tylko ochmistrzyni przypilnuje byśmy nie wyszyli, zawsze ma na nas oko, tak jakby się bała, że zrobimy coś złego – mówi lekko się krzywiąc.

- Może jej obawy nie są bezpodstawne, lecz nie boi się, że coś zepsujemy, lecz, że czegoś się dowiemy....

- Była przecież dla nas miła i uprzejma – przypomina Henry marszcząc czoło.

- Ale tylko na samym początku, kiedy jeszcze myślała, że jesteśmy tu tylko jednorazowo jak każda inna osoba. Kiedy tylko się zorientowała, że coś tu jest nie halo, zaczęła być podejrzliwa, mam rację?

- No tak, naprawdę myślisz, że coś ukrywa? Może to normalne, że się niepokoi, w końcu jest strażniczką królewskich klejnotów koronnych.

- Nie mam pojęcia czy rzeczywiście coś przed nami zataiła, tu wszystko jest podejrzane, ale dalej uważam, że powinniśmy dowidzieć się tyle, ile się da o czym tylko się da.

- Służba nie jest tu zbyt rozmowa, już próbowałem z nimi rozmawiać, boją się ochmistrzyni – mówi Henry.

- Czyli musimy poszukać innego źródła informacji. A najlepiej będzie w tym celu rozejrzeć się poza zamkiem, skoro tu nic nowego nie wskóramy.

- Zatem postanowione, czmychamy ochmistrzyni sprzed nosa i próbujemy się wydostać z tej przeklętej fortecy i zdobyć nowe informacje.

- Aż tak nieb lubisz tego miejsca? - pytam z lekką drwiną.

- Nawet nie wiesz jak bardzo, marze by w końcu się stąd wyrwać. Nareszcie nadarzyła się okazja na trochę przygód tutaj – uśmiecha się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro