Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Stephanie

Kiedy znów otwarłam oczy i odzyskałam jasność myślenia, spodziewałam się zobaczyć wpatrującego się we mnie Henryego, ale zamiast tego widziałam niebieski szklany sufit. Angles. Podniosłam się z podłogi na której leżałam i zaczęłam rozglądać się po zamku. Nie ma wątpliwość, że to jest Angles. Już przestawałam wierzyć, że ta kraina istnieje, już zaakceptowałam, że to nie było prawdziwe, a tu proszę. Czyli to wszystko jednak jest prawdą. Nie wiem co o tym myśleć.

Kiedy tak stałam na środku olbrzymiego korytarza, a wokół mnie ciągle ktoś przechodzi, dostrzegam ochmistrzynie. Ostatnio jak tu byłam, była dla mnie bardzo miła i życzliwa. Ale teraz wpatrywała się we mnie z zastanowieniem i... niechęcią? Nie bardzo wiedziałam, co ona sobie o mnie myślała, ale byłam pewna, że nie jest już tak przyjaźnie do mnie nastawiona jak ostatnio.

- Coś się stało? - usłyszałam cichy głos po mojej lewej stronie. Kiedy się tam obróciłam dostrzegałam pokojówkę z naręczem pranie, niewiele młodszą ode mnie – Wygląda panienka na zamyśloną i czymś zmartwioną – mówi.

Uśmiechnęłam się do niej.

- Nie, wszystko w porządku, po prostu... Nie bardzo rozumiem o co chodzi z tą krainą.

Dziewczyna chyba zauważyła, że wpatrywałam się w ochmistrzynie, bo jej wzrok też powędrował w tamtą stronę.

- Ochmistrzyni jest ostatnio bardzo podenerwowana i niespokojna – powiedziała.

- Dlaczego? - zapytałam zainteresowana.

Pokojówka wąchała się przez chwile, zanim cokolwiek powiedziała.

- W Angles nie dzieje się ostatnio dobrze....

- Jak to? - byłam zaskoczona – Przecież tu wszystko wygada idealne – rozglądałam się po wielkim, pięknym i bogatym zamku. Ale dziewczyna tylko pokręciła głową.

- Dzieją się tu złe i niepokojące rzeczy panienko, a ochmistrzyni najwyraźniej nie jest zadowolona twoim pobytem tutaj. Rzadko kiedy jedna osoba trafia tu więcej niż raz w swoim życiu. No i jeszcze jest ten chłopak, co tu często bywa....

- Jaki chłopak?

Lecz ona potrząsa głową.

- Nie powinnam mówić, już i tak za dużo powiedziałam. Życzę panience dobrego dnia – po czym oddaliła się szybkim krokiem, zanim zdążyłam zapytać o coś jeszcze.

Zanim zdążę przemyśleć słowa dziewczyny, poczułam jak kręci mi się w głowie, po czym zrobiło ciemno przed oczami. Chwilę późnię obudziłam się z powrotem w szkole. Kiedy się rozejrzałam, zdałam sobie sprawę, że jestem w gabinecie pielęgniarki szkolnej. Rozmawiała właśnie ona z Henrym, który opowiada jej jak zemdlałam. Miło z jego strony, że mnie tu przyniósł i się mną zajął kiedy byłam nieprzytomna. Kiedy zauważają, że się ocknęłam pielęgniarka zadanie mi kilka pytań czy wszystko w porządku i wypytuje jaki mógłby być powód tego, że zemdlałam. Ale nie dochodzi do żadnego sensownego wniosku, bo tak naprawdę przed tym czułam się naprawdę dobrze i nie spodziewałam się, że takie coś się wydarzy nie wiedziałam dlaczego tak się stało.

Henry

Przypatrywałem się uważnie Stephanie kiedy ta siedziała na klozetce u pielęgniarki i z nią rozmawiała. Wyglądało, że dobrze się czuje i nic nie wskazywało, że jeszcze chwile temu była nieprzytomna. Dziwne. Tak samo był wcześniej, ni z tego, ni z owego tak po prostu zemdlała. Nie wiem czemu tak się stało, ale nic wcześniej nie wskazywało, że źle się czuła. A parzcież ludzie nie mdleją bez powodu, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro