Rozdział 17
Henry
Obiecałem Stephanie, że spróbujemy uratować Angles, ale nie mam zielonego pojęcia jak moglibyśmy tego dokonać i czy w ogóle nam się to uda. Ale postawiliśmy sobie za priorytet jedną sprawę: dowiedzieć się co się stało z naszymi skrzydłami. Naszym jednym źródłem informacji mogli być tylko pracownicy pałacu. Wydawało się najbardziej prawdopodobne, że to oni będą wiedzieć coś na ten temat, jeśli w ogóle będą mieli jakieś informacje
Jakiś czas później znów udało się nam trafić do Angles w tym samym czasie, więc postanowiliśmy działać. Długo myśleliśmy kogo zapytać, bo nie wydawało się by wszyscy byli chętni do rozmowy. W końcu znaleźliśmy kandydatkę, która była by skoro do rozmowy. Była to jedna z pokojówek, która kiedyś Stephanie już spotkała i to właśnie ta dziewczyna powiedziała mojej do miewanej siostrze, ze w Angles mocno coś nie gra. Może i tym razem powie nam coś istotnego.
Nadal nie potrafiłem się przyzwyczaić by nazywać Stephanie siostrą. Nie mieliśmy stu procent pewności, że rzeczywiście tak jest, ale było to więcej niż wielce prawdopodobne. Przypadek był zbyt wielki by było inaczej. Miałem siostrę. Po tylu latach dowiedziałem się, że mam rodzeństwo, ciężko było przejść nad tym do porządku dziennego. Ale jeszcze ciężej było zignorować fakt, że kiedyś posiadaliśmy skrzydła i jesteśmy następcami tronu oraz jedyną nadzieją na uratowanie Angles. Dlatego musieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej na ten temat.
Znalezienie tej konkretnej pokojówki zajęło nam co nieco czasu, bo zamek była naprawdę rozległy i pracowało tu wiele służby. W końcu jednak znaleźliśmy poszukiwaną przez nas dziewczynę. Kiedy w końcu stanęliśmy naprzeciwko niej, wpatrywała się w nas zlęknionymi oczami. Było jasne, że boi się powiedzieć cokolwiek co mogłoby być uznane, za przeciwstawnie się radzie. Jeśli ktoś by się o tym dowiedział dziewczyna straciła by cenną parce, która pozwalała jej wyżywić rodzinę i nie tylko, czekało by ją wiele problemów. Nie chcieliśmy narażać ją na takie ryzyko, ale nie mieliśmy wyboru jeśli chcieliśmy pomóc innym mieszkańcom Angles.
- Powiedz nam co wiesz o przepowiedni o potomkach smoków, którzy mają powróci - zapłata dziewczynę łagodnie Stephanie.
Pokojówka błądziła wzrokiem między nami, zapewne zastanawiając się czego od niej chcemy.
- Mają powrócić kiedy kraj będzie na granicy upadku – wydukała w końcu.
- Jak mają wyglądać? - zapytałem.
- Mają być potomkiniami smoków, jednymi prawowitymi następcami tronu, więc pewnie będą wyglądać trochę jak smoki, skoro to oni byli ich przodkami, nie? - zabrzmiało to jak pytanie, jakby dziewczyna sama tego nie wiedziała.
„Będą wyglądać trochę jak smoki.” To mogło by znaczyć, że prawdopodobnie mieli skrzydła. My mieliśmy kiedyś skrzydła, co już udało się nam ustalić, dzięki blizna na plecach. Wszystko się zgadzało i utwierdzało nas to w fakcie, że rzeczywiście jesteśmy królewskimi dziećmi i następcami tronu. Na tą myśl robiło mi się słabo i niedobrze. Nadal nie umiałam się pogodzić z tym faktem.
- A co wiesz o innymi świecie, świcie ludzi? - pytała dalej Stephanie, a jej mózg analizował fakty zapewne równie zacięcie jak mój.
- To stamtąd wy przybywacie, tak samo jak dusze innych ludzi. Żadne z nas nigdy tam nie było, nie wiem jak tam jest, wiem tylko, że wasze dusze podczas snu umieją podróżować między światami.
- A czy jest sposób by ciało mogło pokonać granice światów razem z duszą.
- Jaaa.... nieee... nie wiem – wyjąkała spłoszona i uciekała wzrokiem. Ona coś wiedziała, coś czego w strachu nie chciała nam powiedzieć.
- Proszę, powiedz nam to co wiesz, musimy to wiedzieć – powiedziała Stephanie nadal przyjaznym głosem, lecz wkradł się w niego błagalny ton.
Pokojówka patrzała na nas blada na twarzy, po czym rozejrzała się uważnie wokoło sprawdzając czy nikt nas nie podsłucha i pozwiedzała szeptem:
- Jest pewna szamanka, która powinna umieć wam pomóc. Ona wie dużo więcej niż ja i jeśli jest ktoś kto potrafi przechodzić z ciałem między świtami to tylko ona.
- Gdzie ją znajdziemy?
- Na bagnach w zachodniej części kraju, tylko tyle wiem. Przepraszam, was ale ja muszę wracać do pracy – to mówiąc odeszła od nas czym prędzej.
- Czyli kierunek zachodnie bagna? - zapytałem Stephanie patrząc za oddalającą się dziewczyną.
- Tak, może jej uda się sprawić, by do Angles przybyły też nasze ciała, a nie tylko dusze.
Pokiwałem głową. Stephanie była uparta i jak raz sobie coś wbiła do głowy to nie odpuszczała. Angles powinno być wdzięczne, że to właśnie ona była dziedziczką tronu, bo była jedyną szansą na uratowanie całego kraju, ponieważ ja bym poddał się dawno temu.
- Zatem ruszajmy – powiedziałem.
-------------------------------------
Powracam! Wiem że strasznie i masakrycznie długo mnie nie było i nic nie wstawiałam, przepraszam za to, ale teraz postaram się chociaż raz na jakimś czas coś napisać. Trzymajcie się!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro