Rozdział 14
Henry
W grobowej ciszy wróciliśmy do zamku. Teraz nie potrafiliśmy już docenić piękności pałacu, gardziliśmy nim. To było nie do pomyślenia, że ludzie umierają z głodu, zrazy i są narażeni na taki ze strony zwolenników Mulana, ale rada rządząca się tym nie przejmuje i jest tak skąpa, że nie da tym biednym ludziom ani grosza. To skandal jakiś i absurd. Jest mi naprawdę żal tych mieszkańców, gdym tylko mógł coś zrobić, by polepszyć ich los...
Udaje nam się znów wślizgnąć do środka zamku i nikt nas na szczęście nie zauważa i nie nakrywa. Wzdycham głęboko i przypomina mi się nagle ciężką rozmowa z rodzicami jaką ostatnio odbyłem i o której muszę koniecznie powiedzieć Stephanie.
- Tak sobie ostatnio myślałem... – zaczynam. - Skoro wyglądamy jak bliźniaki, to czy na pewno nie jesteśmy jakoś spokrewnieni, więc zapytałem o to rodziców i... - ciężko było mi o tym mówić, to czego się dowiedziałem wywróciło mój świat do góry nogami i nadal się z tym nie pogodziłem.
- Dokończ – mówi delikatnie i spokojnie Stephanie, nie naciskając.
- Dowiedziałem się, że jestem adoptowany... - te słowa z trudem przeszły mi przez gardło, ale zmusiłem się by kontować. - Moi rodzice nie mogli mieć swoich dzieci, lecz bardzo tego pragnęli, więc postanowili jakieś adoptować. Jak się okazało, wczesne dzieciństwo którego nie pamiętam spędziłem w domu dziecka i to właśnie mnie wtedy adoptowali, nie są moimi genetycznymi rodzicami. Nie powiedzieli mi o tym, bo bali się, że źle to odbiorę, dopiero jak ich o to zapytałem to wymiękli i powiedzieli mi prawdę...
Kiedy skończyłem o tym mówić, co nie było dla mnie łatwe, to widzę, że oczy Stephanie są mokre, kiedy na mnie patrzy.
- Ja też jestem adoptowana – chlipie, a ja pragnę ją w tym momencie pocieszyć za wszelką cenę. - Prawdziwe dziecko moich rodziców zmarło zaraz po porodzie, rodzice byli zdruzgotani i nie mieli sił przechodząc przez to jeszcze raz, jakby się miało okazać, że moja ma poronić, więc również wzięli dziecko z adopcji z domu dziecka. Wiem o tym od dawna, nie ukrywali tego przed mną...
- O matko... – mówię zszokowany tym co właśnie usłyszałem i przytulam Stephanie mocno do siebie, by tym gestem pocieszyć nam oboje, bo okazuje się, że każde z nas nie miało łatwo i ma zastępczych rodziców. Co może oznaczać, że rzeczywiście możemy być rodzeństwem skoro nieznani są nasi rodzice...
- Co teraz zrobimy? Kiedy już mamy te nowe informacje? - pyta Stephanie, opanowując już zły i odklejając się ode mnie.
- Wiemy, że w kraju w Angles się źle dzieje, ale to dalej nie wyjaśnia dlaczego my się tu przenosimy – mówię, przestawiając się na myślenie o Angles i naszym teraźniejszym problemie.
Stephanie zaczyna myśleć i zastanawiać się nad czymś intensywnie.
- Myślę, że musimy znaleźć wszystkie kawałki układanki by rozwiązać tą zagadkę, ale uważam, że mamy już wystarczająco dużo elementów by zobaczyć obraz jaki przedstawia ta układanka.
- Co czego zmierzasz? - pytam nie bardzo za nią nadążając.
- Pomyśl no tylko – Stephanie zaczyna chodzić w kółko po szklanym zamkowym korytarzu. - Historia głosi, że ostatni władcy ukryli gdzieś swoich potomków, bo w zamku nie byli wtedy bezpiecznie. Było to kilkanaście lat temu, kiedy my prawdopodobnie byliśmy malutcy. Za to legenda mówi, że ci władcy powrócą. Jak widać jest tu liczba mnoga, czyli musi ich być co najmniej dwóch. I oni znajda drogę by wrócić do kraju, kiedy będzie się działo w nim bardzo źle, a jak widać dzieje się nawet gorzej niż źle. Czyli prawowici władcy i potomkowie smoków powinni już dawno tu przybyć. Pamiętając, że my przenosimy się tu ostatnio dość często, wyglądamy jak bliźniaki, nie znani są nasi rodzice, czyli możemy być rodzeństwem i mamy dziwne blizny nieznanego pochodzenia, to wszystko pozwala nam myśleć, że...
W tym momencie żarówka zapaliła mi się w głowię i pojąłem o czym ona mówi i i do czego zmierza.
- Nie mówisz poważnie... - mówię w szoku, patrząc na nią z niedowierzaniem, a serce zaczyna mi bić szybciej, za to nie potrafię normalnie oddychać.
Ale Stephanie nie wyglądała na taką co by sobie żartowała i patrzały mi uważnie w oczy kiwając głową, jakby chciała potwierdzić, to o czym myślę.
- Myślę, że siedzimy w tym głębiej niż nam się wydaje...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro