Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Księga Zerefa


                

Taidana stał na dworcu patrząc na zegarek czekając już na Yoru. Dalej nie rozumiał po co ludziom takie gówna w tym miejscu — po słońcu można ustalić jaka jest godzina. Ziewnął przeciągle rozprostowując. Wczorajszy wieczór nie był tak udany jak miał nadzieję, ponieważ siedziała u niego Juvia próbując szantażem zmusić by nic nie mówił o pamiętniku Gray'owi. A tak swoją drogą co go on obchodzi? Niech się trzyma z dala i będzie zadowolony.

— Braciszku! — Yota odwrócił głowę do tyłu widząc biegnącą w jego stronę zadowoloną Yoru w towarzystwie swojego Exceeda. Dzięki Bogu nie widział nigdzie Lucio. Wczorajszego wieczora jak Shadowmore wpadła do jego domu pokazując misję rangi S. I on nie do końca rozumiał o co takie halo, ale Ryusaka także się pojawił za nią drąc się by oddała kartkę, bo to nie dla nich.

— Ta.. hej.. — Uśmiechnął się wymuszenie pokazując palcem do tyłu na karety — więc... która z tych jakże uroczych bestii jest naszą karą?

Pokazała palcem na wielki pociąg za nimi i chłopak gwizdnął z podziwem. Duże bydle.. Dobrze, że nie spał skorzysta z tej przyjemności w środku. Czarnowłosa wskoczyła pierwsza wiedząc, że jeśli lokomotywa ruszy zanim oni usiądą to wyrzyga się na środku. Yota westchnął łapiąc dziewczynę za rękę ciągnąc już do wolnego przedziału by zaraz usadowić się wygodnie na swoim miejscu i narzucając sobie szmatkę na oczy.

— Khairi obudź mnie na miejscu.

Kotek popatrzył do tyłu zieloną smoczą zabójczynie i pokiwał głową. Powinna iść śladem za chłopakiem i pójść spać. Jak tylko maszyna ruszyła w głowie Shadowmore uformowało się tylko „BOŻE RATUJ MNIE''

***

Czerwonowłosy siedział przed pobliską gildią przeglądając mapę jak usłyszał głośne rozmowy i spojrzał w ich stronę. Dwójka nastolatków w towarzystwie kotów zmierzała w te stronę wyraźnie czymś zaaferowana, a przed nimi szedł rosły mężczyzna. Yota schował szybko przedmiot do kieszeni starając się nie wzbudzić zainteresowania swoją osobą ukrywając twarz. Nie znał tych ludzi, ale już sam wygląd tego małpiszona powodował konwulsje w jego żołądku. W pewnej chwili wzrok tego wielkoluda zatrzymał się na chłopaku, który uśmiechnął się niepewnie jak mężczyzna podchodził do gildii.

— Takie szczury w tej gildii? Żałosne.. — Minął Taidane wchodząc do środka i w tym samym momencie uchwycił oba spojrzenia chłopców na niego. Mogli być od niego młodsi o parę lat, ale szelmowski uśmiech jednego z nich sprawiał iż Smoczy Zabójca Błyskawic miał chęć rozgnieść swojego glana na jego twarzy.

Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi budynku Yota poderwał się z miejsca skradając się po cichu pod jedno z okien zaglądając do środka. Gdzieś już widział tego przerośniętego małpiszona — tylko pytanie gdzie?

— Słyszałem, że do twojej gildii przybłąkał się smoczy zabójca — Czerwonowłosy słysząc głos tego mężczyzny zjechał bardziej pod przedmiot nie chcąc się wydać. Szukają go?

— Ach pewnie mówisz o tym czerwonowłosym młodzieńcu — Czarnowłosy zaśmiał się melodyjnie nalewając sobie piwa do kufla i odchylając do tyłu — niestety spóźniłeś się. Taidana wyszedł parę minut temu mając zamiar wynieść się z wioski.

Jiemma prychnął wściekle podchodząc do średniego wieku człowieka podnosząc go za fraki do góry ściskając coraz mocniej.

— Pozwoliłeś odejść kurze, która znosi złote jaja?! — Zacisnął mocniej dłoń na ubraniu mężczyzny — masz mi natychmiast powiedzieć jak wygląda!

Smoczy zabójca cofnął się kawałek skradając już w stronę wyjścia. Szukają go. Kimkolwiek jest ten człowiek widząc jak traktuje tego mistrza nie jest kimś z kim mógłby sobie porozmawiać przy herbatce. Najlepiej zniknąć z pola widzenia.

— Był dość wysoki... cherlawy i miał śmieszne włosy układające się niczym kocie uszy — Zamarł z butem w powietrzu słysząc swój opis. Szlag by to sprzedał go..

— Zaraz... mistrzu to nie był ten chłopak, który siedział przed wejściem do gildii oglądając jakąś mapę? — Kolejny głos odezwał się z budynku, co Taidana odczytał tylko jako znak by uciekać i to jak najszybciej. Olewając już zasady bezpieczeństwa i tego czy go nakryją wyskoczył na ulicę biegnąc tylko w stronę wyjścia z miasta. On ich nie zna, ale widać oni znają go.

***

— Yota obudź się! — Czując jak ktoś nim szarpie otworzył jedno oko widząc nad sobą zdenerwowanego Lucio i to za blisko swojej twarzy. Zamiauczał przerażony czując jak jego twarz robi się czerwona niedowierzając w to co widzi. SKĄD TEN DUPEK SIĘ TUTAJ WZIĄŁ!?

— Co ty tutaj robisz?! — Sam nie wiedział jak to zrobił by w jednej chwili znaleźć się z tyłu gotowy do uderzenia napastnika za to Ryusaka nawet nie zmienił swojej pozycji obserwując go z daleka. — gdzie jest Yoru?!

— Tu jestem braciszku.

Chłopak odwrócił głowę do tyłu widząc stojącą kobietę przyciskającą do siebie kota patrzącą raz na niego, a raz na białowłosego. Z jej miny mógł wyczytać tyle iż ona także zdziwiła się nagłym pojawieniem tego człowieka tutaj.

— Stwierdziłem, że wam pomogę. W końcu to misja klasy S, a wasza dwójka to marne żółtodzioby.

Zirytowana Yota prychnął odwracając się do tyłu. Co za nadęty dupek! Shadowmore widząc jak czerwonowłosy rusza przed siebie dobiegła do niego by jak cień dołączył do nich Lucio. Smoczy zabójca zacisnął nerwowo zęby na dolnej wardze mając wrażenie iż coś mu tutaj nie pasuje. Mag wydawał się być jakiś inny — jakby nie obecny duchem, ale przecież nie znał go za dobrze. Może to tylko jego wyobraźnia?

— Yoru, gdzie dokładnie mieszka ten cały zleceniodawca? — Czarnowłosa wyciągnęła kartkę czytając ją już trzeci raz odkąd dostała ją w dłonie mrużąc oczy.

— Nie udawaj, ze myślisz Yoru. To nie wygląda dobrze! — Kotek zachichotał zlatując obok swojej partnerki, która miała aktualnie ochotę trzasnąć go tą kartką. Zresztą nie tylko kartką.

Słysząc z tyłu kłótnie chłopak pokręcił zrezygnowany głową, a Ryusaka dorównał mu kroku by we dwóch szli w milczeniu nawet na siebie nie patrząc. Lucio przez głowę przemknęło coś o zaczęciu rozmowy, ale krzyki za nimi całkowicie go od tego odsuwały za to Taidana wyglądał na to jakby rozmowa miała brzmieć co najmniej o obdzieraniu jego skóry. Aspołeczny kretyn.. Mógł załatwić to sam bez widowni. W pewnej chwili jak doszli do wioski ukrytej pomiędzy krzaczorami w nozdrza obu smoczych zabójców uderzył dziwny smród, aż Shadowmore zaczęła kasłać.

— A wam, co? — Białowłosy spojrzał na obie postacie, które skrzywiły się jakby zjadły coś niedobrego.

— Nie czujesz tego smrodu Lucio? — Chłopak uniósł pytająco brew słysząc o smrodzie, więc zmusił swój nos do reakcji rozglądając po otoczeniu. Oprócz zniszczonej wioski wszystko wyglądało całkiem normalnie, kiedy jego ciało zadrżało jakby coś wyczuło. Rozejrzał się po otoczeniu, a oczy białowłosego zatrzymały się na wyjściu wioski po drugiej stronie.

— Smrodu może nie czuje, ale tego co jest dalej oczywiście.

— Co?

— Nic, nic Yoru. Głośno myślę — Widząc podejrzliwe spojrzenie Yoty zmusił się do lekkiego uśmiechu. Podejrzliwy dachowiec. Dlatego nie lubi takich ludzi. Jak tylko nie wychowują się między ludźmi wszędzie widzą podstęp, a on potrzebuje tylko jednej małej niepozornej książeczki. — proponuje rozejrzeć się po wiosce, a później będziemy się zastanawiać kim jest ten zleceniodawca.

Czerwonowłosy kiwnął niepewnie głową wstając i ruszając już w stronę jednego ze zniszczonych domów zaglądając do środka. Smród się nasilał im bardziej zbliżał się do końca wioski. Co tutaj się wydarzyło do cholery? Wszedł do pomieszczenia rozglądając po nim widząc jak jakiś garnek dalej stał na ogniu. Zupełnie jakby niedawno, ktoś tutaj jeszcze był. Raczej nikogo tu nie spotka i chcąc wyjść uważał by w nic nie wdepnąć. Cholera wie, co się stało z ludźmi i sam nie chciał tego przeżywać. Miała to być całkiem normalna misja w której zleceniodawca narzekał na znikanie magii, a jak na razie to zniknęli, ale ludzie do cholery!

— Jajko? — Zatrzymał się przy wyjściu widząc czarny jak smoła przedmiot na którego środku narysowany był księżyc. Ukląkł przy nim oglądając je z każdej strony by wreszcie rozpoznać te wzory. Przecież to jest Exceedowskie jajko! Co ono robi na takim pustkowiu? Uniósł je ostrożnie jakby miało pęknąć mu w dłoniach i rozejrzał jeszcze po pokoju. Oni chyba nie chcieli go zjeść.. Prawda?

Przyłożył ucho do jajka nasłuchując czy kotek, który powinien się z niego wykluć jeszcze żyje i usłyszał ciche szybkie trzepotanie niczym nerwowe bicie serca. Odetchnął z ulgą by trzymając je jedną by druga ściągnąć ostrożnie plecak powoli wpychając jajko. Nie może go tutaj zostawić. Ludzie to złe stworzenia i nie potrafią zadbać o małe kocięta — zwłaszcza jak jeden z nich chciał go zeżreć.

— Zaopiekuje się tobą mały — Uśmiechnął się do siebie czując jak nerwowe bicie spowalniać. Tak jak myślał. Zwierzę go słyszy. Spędzenie trochę czasu z Exceedami na coś się przydało i uratował jednego z nich przed straszliwą śmiercią. Ten żarłok na pewno by się zdziwił jakby rozbił jajko z którego zamiast upragnionej jajecznicy wypadł by kotek. Co gorsza kto wie żywy czy martwy.

— Taidana Lucio zniknął — Taidana odwrócił się w stronę kota czarnowłosej mrugając parę razy. Jak to zniknął? — Yoru poszła w stronę wyjścia z wioski, bo mówiła, że go tam widziała ostatni raz.

Chłopak podniósł się z ziemi przełykając nerwowo ślinę. Ten białowłosy mag coś kombinuje jest więcej niż pewien. Ruszył za czarnym kotem biegnąc przez zniszczony chodnik — Ryusaką to on się nie przejmuje, ale Yoru już tak. Dobiegli do jaskini prowadzeni przez smród i zapach, który wydzielała smocza zabójczyni — tyle czasu spędzał już z gildią iż spokojnie mógł ustalić, kto czym pachnie. I dosłownie i w przenośni. Jasniknia wyglądała na niezbyt trwałą, co widział już po skruszonym jednym z boków. Normalny mag może by tego nie zauważył, ale tyle czasu co on spędzał z naturą ona potrafiła mu powiedzieć by nie wpierdalać się między wódkę, a zakąskę to może nie zginie zgnieciony jednym z głazów.

— Yoru musiała wejść już do środka — Właśnie bał się tego, że Khairi to powie. Smród jaki czuli w wiosce tutaj nasilił się już do takiego stopnia, że odnosił wrażenie iż w środku jego biednego nosa pojawiły się strupy. Ruszył przed siebie żałując w duchu, że nie ma z nim co najmniej Queen. Baba była okropna i przerażała go bardziej niż gnający na niego pierdolony nosorożec, ale współlokator kobiety tutaj był. Zresztą nie wyglądający normalnie. Może ona by nad nim zapanowała.

Kot chciał już krzyknąć za swoją partnerką, ale Yota pokazał mu by zamilkł. Wystarczy jeden z byt donośny głos, a jaskinia zapadnie się na ich biedne głowy. Nagle poczuł jak ktoś mu kładzie dłoń na ramieniu i miał wrażenie, że jego dusza właśnie z niego ulatuje. Przerażony odwrócił głowę widząc białowłosego obserwującego go podejrzanie.

— Nie powinieneś być w wiosce Yota?

— Mógłbym zapytać o to samo Ryusaka.. — Lucio uśmiechnął się lekko jakby ta uwaga go ubawiła i puścił ramię zdenerwowanego młodzieńca ruszając już przed siebie — gdzie jest Yoru..?

— Znaleźliśmy coś ciekawego — Jego mowa w liczbie mnogiej mu się nie podobała. Zwłaszcza, że nigdzie nie widział dziewczyny. Im bardziej zagłębiali się w jaskinie to chłopak mógł zobaczyć malunki na ścianach, które mogły mieć więcej niż sama wybudowana wioska. Co oni cholera jasna tutaj robią? — księgę i według mnie to właśnie ona odpowiada za wysysanie magii z tego miejsca nie wspominając już o smrodzie.

— Księga? — Czerwonowłosy uniósł pytająco brew. Co może mieć z tym wspólnego jakaś śmieszna książeczka?

— Słyszałeś kiedykolwiek o Zerefie?

— Nie wnikam w twoje związki Lucio, ale mało mnie interesują jakieś Zenki — On chce znaleźć Yoru i źródło problemu by się stąd wynieść. Białowłosy miał racje, jeśli chodzi o trudność tej misji. Powinni wezwać kogoś z magów klasy S by się tym zajęli. Zwłaszcza, gdy zniknęli tutaj ludzie. Ryusaka prychnął tylko pod nosem, co mogło równie dobrze brzmieć „ignorant" nie przerywając drogi.

Wreszcie wyszli na jakiejś wyższej przestrzeni i chłopak wciągnął odrobinę powietrza. Nie lubił tak ciasnych pomieszczeń, więc wyjście w tym miejscu powinno być dla nich czystą przyjemnością. Rozejrzał się po miejscu szukając wzrokiem Shadowmore, która siedziała na skale pokazując mu coś nerwowo dłonią. Czemu nie wstaje?

— Zeref jest czarnym Magiem, który stworzył wiele stworzeń zwanych demonami, które zamknął w księdze — Taidana drgnął słysząc głos Lucio, który zaczął się dziwnie przekształcać i bardzo powoli czując jak po jego plecach zaczyna spływać pot odwrócił głowę obserwując zadowolonego białowłosego trzymając księgę — co ciekawsze księga znalazła się tutaj zbierając magię ze wszystkiego, co znalazła. Ale wreszcie jest w moich rękach! Tyle szukania nie poszło na marne.

— KHAIRI, TAIDANA ZABIERZCIE MU TE KSIĄŻKĘ DO CHOLERY! — Dopiero teraz Khairi przyuważył, że Yoru była przez coś przytrzymywana i od razu rozpoznał w tym magię Ryusaki'ego. Zaraz... ON MA MU ZABRAĆ TO COŚ?!

Białowłosy zacmokał niezadowolony cofając kawałek. Wiedział, że ten mag coś kombinował od początku pojawienia się tutaj. Przez chwilę zobaczył jak w oczach chłopaka coś mignęło jakby cień. Czy to wina tej pieprzonej książki? Ruszył szybko w jego stronę skupiając się tylko na tym by wyrwać Lucio tylko ten mały niepozorny przedmiot.

— Niestety nie mogę wam pozwolić stąd wyjść, więc mam nadzieję, że zdążyliście spisać testamenty — Yota zatrzymał się w pół drogi widząc szeroko otwartymi oczami jak Ryusaka wyciąga swój sztylet uderzając nim w sufit, który trzasnął i wyrwa ruszyła przez pół drogi trzęsąc cała jaskinią. Cholera jasna! Niedobrze! — moje kondolencje.

Na zewnątrz ptaki poderwały się do góry, kiedy jaskinia wydała z siebie głośny ryk i zapadła się do środka grzebiąc wszystko, co było w środku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro