Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział*32

Wstał ze swojego zdobionego krzesła i ruszył do lochów, by dowiedzieć się czegoś o Ilonie, podejrzewał, że Sara będzie znała wiele informacji o niej, w tym gdzie mieszka jej rodzina. Skoro nie zraniło jej patrzenie na cierpienie osoby, z którą spędziła tyle lat, służąc jego żonie, to znaczyło, że tylko prawdziwe uczucie do innych osób mogłoby sprawić jej ból. Pragnął tego, chciał go zobaczyć na jej twarzy.

Mijał kolejne korytarze, po czym zszedł schodami wprost do lochów. Stanął tuż przed celą, gdzie trzymane były dwórka królowej. Krata zaskrzypiała, gdy strażnicy otwarli ją na oścież. Przez ten dźwięk na plecach króla pojawiły się delikatne dreszcze. Wszedł pewnie do środka.

Sara spojrzała na władcę, próbowała wstać, by mu się pokłonić, ale ból w zranionych plecach jej na to nie pozwolił, opadła twardo na ziemię. Nawet teraz gdy czuła, że nie ma nic do stracenia, zachowywała godność, co władca stwierdził ze zdziwieniem. Patrzył, gdy wyprostowała się, co przypłaciła bólem.

– Jak widzę, loch nie złamał w tobie poczucia obowiązku wobec swego władcy – skomentował.

– Nie, Wasza Wysokość, od lat służę twojemu rodowi. Nie wiem, za co tu trafiłam, ale z pewnością na to zasłużyłam.

– Nie, nie zasłużyłaś, ale ktoś inny już tak – poinformował ją – możesz być pewna, że twoja lojalność będzie wynagrodzona. Wcześniej jednak odpowiedz na kilka moich pytań.

– Dobrze, Wasza Wysokość – zgodziła się.

– Muszę wiedzieć kilka rzeczy na temat Ilony.

Sara lekko się zdziwiła, ale zgodziła się kiwnięciem głowy.

– Ma jakąś rodzinę?

– Niewiele o sobie mówiła, Wasza Wysokość, ale raz czy dwa wspomniała o bracie. Nie pamiętam imienia.

– Nie szkodzi, ale wiesz, gdzie mieszkała?

– Pochodzi z małej wioski, ale nigdy nie wypowiedziała jej nazwy. Mało o niej wiem, Wasza Wysokość.

– Rozumiem, liczyłam, że okażesz się bardziej pomocna. Liczę, że nic przede mną nie zataiłaś.

– Nie, Wasza Wysokość.

– Wierzę ci i dlatego oddam ci wolność. Będę miał dla ciebie nowe zadanie. Lojalność zawsze jest wynagradzana. Straż, wypuścić więźniarkę. Zaprowadźcie ją do komnaty i zadbajcie, by miała opiekę medyczną. Wcześniej musisz wrócić do zdrowia.

– Dziękuję, Wasza Wysokość – odpowiedziała.

Władca kiwnął głową, spojrzał na kobietę i lekko się uśmiechnął. Lojalna poddana to rzadkość. Ruszył z powrotem do swojego gabinetu. Liczył, że wreszcie pojawią się jakieś wieści od Efiliasa, który nie odzywał się do niego od dłuższego czasu. Już stracił nadzieję, że złapią dziewczynę. Chciałby ją dopaść. Im dłużej znajdowała się na wolności, tym dłużej go ośmieszała, ale także zagrażała. Ostatni raport mówił, że oddała jajo morskim smokom. Na szczęście na nim najmniej mu zależało. Jednak był też inny powód jego pościgu za nią, złapanie Astrid pozwoliłoby wreszcie na wyklucie się smoka. Po informacji od Efiliasa, że to możliwe rozkazał pozostałym magom odnieść się do słów czarnoksiężnika. Wyniki przeszły jego najśmielsze przypuszczenia. Tylko teraz nie miał jak ich wykorzystać, gdyż dziewczyna dalej znajdowała się na wolności.

Z jednej strony chciał, aby Mroczne Elfy ją złapały, ale zastanawiał się, czy oddałyby część jej krwi. Obawiał się, że interesy z nimi mogą być dosyć trudne, więc do tego także rozkazał się przygotować. Jego ludzie czytali wszystkie możliwe teksty o Mrocznych Elfach, by wiedzieć, na czym najbardziej im zależy. Na razie wiedzieli niewiele, a najbardziej znaczącą informacją była potrzeba energii, którą czerpali od innych istot żywych.

Liczył na chwilę spokoju, ale na korytarzu dopadł go ochmistrz.

– Wasza Wysokość, chciałbym poinformować...

– Czy to naprawdę istotne? Jestem zajęty, więc jeśli to nie sprawa życia i śmierci to rozwiąż ten problem sam.

– Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość – odpowiedział płynnie, po czym ukłonił się i ruszył do ogrodu, gdzie liczył, że zastanie Ksawiera przy pracy.

Ku swojemu zdziwieniu zauważył, że młodzieniec faktycznie znajdował się w ogrodzie, ale zauważył, że dalej nie wyrywa kwiatów. Siedział wygodnie na ławce, czekając na przybycie nadzorcy.

– Widzę, że ciężka praca cię zmęczyła, Wasza Książęca Mość. Z pewnością zatem zajmiesz się czymś bardziej odpowiednim, co tylko ty będziesz mógł wykonać. Proszę za mną.

– Skoro tak sobie życzysz. Ochmistrzu, czyżby jednak mój ojciec nie był zaciekawiony twoimi wieściami?

– Mogę rozwiązać problem sam, Wasza Książęca Mość. Tym razem dopilnuję, żebyś wykonał zadanie samodzielnie.

Ksawier wzruszył ramionami, zdawał sobie sprawę, że teraz ochmistrz będzie lepiej go pilnował, ale na razie nie musiał się wyrywać. Dowiedział się wszystkiego, co powinien i przekazał wiadomość. Teraz pozostało mu grać dobrego księcia, licząc, że ochmistrz nie podejmie próby poinformowania władcy o zignorowaniu rozkazu.

Weszli do niewielkiego pomieszczenia, gdzie znajdowały się dokumenty. Raporty związane z życiem zamku, zaczynał się obawiać zadania od ochmistrza, gdyż domyślał się, jakie będzie.

– Zlicz wszystkie koszty za ostatni kwartał. Nie wyjdziesz stąd, dopóki tego nie wykonasz, ewentualnie z przerwami na posiłki i sen. Życzę dobrej zabawy.

– To zadanie na co najmniej kilkanaście godzin, o ile nie kilka dni.

– Dlatego liczydło ci pomoże, Wasza Książęca Mość. Życzę dobrej zabawy, drzwi zostaną zamknięte. Gdybyś był spragniony, to masz dzbanek z wodą.. Sprawdzę, co jakiś czas, jak ci idzie, Wasza Książęca Mość.

Ksawier jęknął w duchu. Zdecydowanie taki obrót spraw mu nie odpowiadał, szczególnie że wiedział, iż ochmistrz nie kłamał i wypuści go dopiero na obiad, a później z powrotem zaprowadzi do sterty papierów. Pozostało mu tylko jedno. Otworzył pierwszą księgę, szukając pierwszego zapisu z tego kwartału.

***

Ilona przejrzała wszystkie możliwe księgi, jakie znalazła w gabinecie królowej, po czym przeszukała cały jej gabinet, licząc, że gdzieś ukryła informacje związane z Ksawierem. Oczywiście czuła, że są na to małe szanse. W kolejnych księgach natrafiała na wyrwane strony, a te, które były zawierały ogólnikowe informacje. Westchnęła, usiłując znaleźć cokolwiek.

– Przecież muszą być jakieś informacje – szepnęła do siebie, siadając ciężko na fotelu, stojącym w roku gabinetu. – Królowa musiała o tym wiedzieć. Nie zniszczyłaby informacji, chyba że uznałaby je za zagrażające jej.

Ilona zmieniła sposób poszukiwań, zaczęła przeglądać miejsca, które uznała za możliwe kryjówki królowej. Znała ją lepiej niż większość ludzi, więc wiedziała, że raczej ukryłaby je na widoku. Właśnie dlatego zaczęła od waz i figurek, które dostarczyły kilku przedmiotów. Znalazł się wśród nich mały flakon, a także zaskakujący pierścień, którego nigdy nie widziała na palcu królowej. Postanowiła je schować.

Przeglądała kolejne miejsca, nawet te najmniej oczywiste, aż zauważyła ozdobną księgę. Była zamykana na klucz, którego oczywiście nie miała. Westchnęł, zastanawiając się, gdzie królowa mogła go dać. Nie sądziła, żeby trzymała go w gabinecie. Wydawało jej się, że kiedyś go widziała, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy i gdzie. Na razie schowała książkę na miejsce. Postanowiła wieczorem przeszukać komnatę królowej. Liczyła, że to tam znajduje się klucz do tajemniczej książki. Była niemal pewna, że zamykana książka musi zawierać informacje, które mogą ją zainteresować.

Właśnie chciała zająć się swoimi obowiązkami, które przerwała na rzecz poszukiwań, gdy usłyszała pukanie drzwi. Szybko sprawdziła, czy wszystko znajduje się na swoim miejscu. Do środka wszedł król. Ilona od razu wstała ze swojego miejsca. Spuściła wzrok, nie chciała na niego patrzeć. Zamknął za sobą drzwi, nim podszedł bliżej.

– Chyba nie sądziłaś, że o tobie zapomniałem, Ilono.

– Nie śmiałabym o tym marzyć, Wasza Wysokość.

– Oboje wiemy, że to kłamstwo, ale nieważne. Wiem, że ból fizyczny nie złamałby cię tak, jak bym tego chciał, ale chciałbym ci pokazać, w jaki będą cierpieć ci, których kochasz.

Ilona starała się zapanować nad swoją twarzą, by nie ujrzał na niej lęku.

– Myślę, że to ci w tym pomoże – rzekł, kładąc na blacie biurka niewielki flakon. – Wypij.

– Co to jest, Wasza Wysokość?

– Nie zapominasz się? Pij albo sam ci to wleję do gardła.

Ilona podniosła niepewnie flakon, czuła na sobie baczny wzrok władcy. Powąchała zawartość, próbując domyślić się, co znajduje się w środku. Zapach był lekko słodki z nutką, którą przypominała goździki. Podniosła wzrok i skrzyżowała go z władcą. Uczucie, które poczuła w chwili zabicia królowej, teraz wróciło. Chęć protestu obudziła się w niej. Wylała całą zawartość flakonu na podłogę.

– Jak śmiałaś?! – Zamachnął się, lecz cios nie padł. Nie mógł się przemóc, bo dalej widział oczy swojej żony, której nigdy by nie skrzywdził.– Skoro tak stawiasz sprawę, to jutro Felicja zawiśnie. Z przyjemnością będę patrzył na twoją reakcję, Ilono.

Dziewczyna zbladła lekko, zdawała sobie sprawę, że król nie rzuca słów na wiatr.

Władca wyszedł, pozostawiając ją rozbitą wewnętrznie. Opadła na podłogę. Nie mogąc uwierzyć, że sprzeciwiła się władcy, czego pożałowała na myśl o konsekwencjach dla Felicji, którą niczemu nie była winna.

– Co ja narobiłam? – zapytała siebie w myślach. Jednak obok pojawiło się jeszcze inne pytanie: – Co mogę zrobić?

Teraz była władczynią, uświadomiła sobie. Nikt poza władcą, Dalią i Ksawierem nie wiedział, że jest inaczej. Zdawała sobie sprawę, że władca dowie się, że to ona uwolniła więźnia, ale była gotowa ponieść konsekwencje, jeśli to pozwoliłby ocalić niewinną osobę. Wstała pewnie. W lustrze sprawdziła, jak wygląda. Dalej nie mogła przyzwyczaić się do tego, że ma twarz królowej. Przybrała obojętną minę, gdy wychodziła z gabinetu. Skierowała się wprost do lochów, licząc, że król nie wpadł na pomysł przekazania instrukcji strażnikom, by jej nie słuchali. Nie wątpiła, że po uwolnieniu Felicji to zrobi.

Dalia szła tuż za nią, nie widziała jej, lecz wyczuwała napięcie w dziewczynie, która, dopóki znajdowały się na głównych korytarzach, nie odważyła się na zrównanie z nią kroków, lecz gdy tylko zaczęła schodzić do lochów, dwórka przyspieszyła.

– Nie powinnaś tego robić, Wasza Królewska Mość.

– Wręcz przeciwnie – odpowiedziała szeptem. – Wiele razy nie mogłam nic zrobić, to się nie powtórzy.

Skinęła strażnikom.

– Co cię sprowadza, Wasza Królewska Mość?

– Uwolnienie więźnia, Felicja już poniosła wystarczającą karę. Wypuście ją.

– Jak sobie życzysz, Wasza Królewska Mość – odpowiedział.

– Jest tu jeszcze Sara? – zapytała.

– Władca ją dziś uwolnił, Wasza Królewska Mość.

Ilona kiwnęła głową, kątem oka zauważyła, jak drugi strażnik prowadzi Felicję. Kiwnęła głową.

– Wasza Królewska Mość – powiedziała Felicja, kłaniając się przed nią.

– Za mną – rzuciła tylko i skierowała się do wyjścia. Wiedziała, że za nią idzie, podobnie jak Dalia. Kiedy znalazły się z dala od strażników, gestem ręki przywołała bliżej Felicję.

– Opuścisz zamek, nigdy już tu nie wrócisz – szepnęła.

– Coś zrobiłam nie tak, Wasza Królewska Mość?

– Gdyby tak było, już byś nie żyła, a teraz wynoś się – poleciła chłodnym tonem.

Felicja kiwnęła głową. Po jej minie Ilona wiedziała, że dziewczyna się boi. Nie dziwiła jej się, kiedyś gdy tu przybyła była podobna do niej.

– Felicjo, ma cię tu nie być w ciągu dziesięciu minut – dodała Ilona.

Nie spojrzała na dziewczynę, zamiast tego ruszyła dalej w kierunku jadalni. Za chwilę miał być obiad. Liczyła, że tym razem władca pozwoli jej na zjedzenie go. Usłyszała charakterystyczny dźwięk gongu. Weszła do jadalni. Króla jeszcze nie było. Usiadła na swoim miejscu.

Niedługo po niej do środka wszedł Ksawier. Uśmiechnęła się lekko do niego, gdy usiadł naprzeciw niej.

– Musimy porozmawiać – powiedziała bezgłośnie.

Ksawier kiwnął głową, ale nie odpowiedział. Wyprostował się na swoim krześle. Nie siedział na nim długo, bo do środka wszedł król. Wstali ze swoich miejsc, jak nakazywał zwyczaj. Dopiero gdy mężczyzna usiadł, oni poszli w jego ślady.

Służący zaczęli podawać posiłek. Ilona zauważyła, że jej talerz jest praktycznie pusty. Na dnie znajdowała się zupa w formie kremu, ale nie była to nawet połowa zwyczajnej porcji. Nie skomentowała tego, wolała coś niż nic. Szczególnie że od wczoraj nic nie jadła.

Przy stole panowała napięta atmosfera, nikt nie próbował się odzywać. Ilona dziękowała bogom za powrót Ksawiera do zamku, cieszyła się, że ma kogoś, kto może jej pomóc. Szczególnie że dalej czuła się przygnieciona ostatnimi wydarzeniami. Poczuła na sobie uważne spojrzenie króla. Spodziewała się ataku w każdej chwili, ale ten nie nastał. Skończyła w spokoju cały posiłek. Jej brzuch trochę się uspokoił, ale dalej czuła lekki głód. Zignorowała to uczucie, a właściwie wyparła przez strach, który poczuła, gdy władca położył swoją dłoń na jej. Z trudem powstrzymała się przed zabraniem jej. Kątem oka zauważyła, że Ksawier skończył posiłek i teraz patrzył na nich.

– Skoro już zjadłeś, to możesz odejść. Muszę porozmawiać z twoją matką – powiedział sucho.

– Tak, ojcze – odparł, wstając od stołu. Nie miał, jak przekazać wsparcia dla Ilony, która z trudem powstrzymywała się przed ucieczką.

Siedziała dumnie wyprostowana, starając się nie okazywać strachu. Czuła, że władca dowiedział się o ucieczce Felicji i jej udziale.

– Twoja próba była doprawdy godna pożałowania – wyszeptał.

– O czym mówisz, Wasza Wysokość? – zapytała, starając się zapanować nad drżącym głosem.

– Doskonale wiesz o czym. Nie udawaj głupiej – wysyczał.

– Nie, Wasza Wysokość, próbujesz mnie zwieść, bym się do czegoś przyznała, ale nie mam nic na swoim sumieniu – skłamała.

– Liczyłem, że sama się przyznasz, ale skoro tak stawiasz sprawę. To wiem o Felicji.

– Zrobiłam, co uważałam za słuszne, Wasza Wysokość – odparła, starając się nie patrzeć w nienawistne oczy władcy.

– Zamordowanie królowej też uznałaś za słuszne?!

Ilona przez chwilę milczała, nie potrafiąc wyjść z szoku po postawionym przez władcę pytaniu. Spojrzała prosto w jego oczy.

– Tak – odpowiedziała. Wyprostowała się dumnie, czekając na odpowiedź króla. Spodziewała się po nim wybuchu, lecz ten puścił ją i wypadł z jadalni.

***

Władca szedł szybko, nie zatrzymywał się nawet przez chwilę. Czuł, że za chwilę nie wytrzyma. Pod maską względnego spokoju czuł, jak się gotuje. Gniew, który w nim zagościł, szukał ujścia. Zacisnął usta w niemej determinacji, otworzył je, dopiero gdy doszedł do grobu Ronalda. Z jego gardła wyszedł niemy krzyk bezsilności, jak bardzo chciałby skrzywdzić Ilonę, nie potrafił. Bo ciągle widział Lilianę. Łzy wylewały się z jego oczu i skapywały na kamienny posąg syna. Czemu nie jestem w stanie jej pomścić?

Jego klatka poruszała się pod wpływem spazmów, które zapanowały nad jego ciałem. Z trudem łapał oddech, nie potrafił zrozumieć, dlaczego odebrała mu kobietę, którą tak bardzo kochał. Za każdym razem, gdy ją widział, przypominała mu, co utracił. Chciałby na nowo ją pocałować, objąć, słuchać jej głosu, ale wiedział, że to niemożliwe. Teraz posiadał tylko jej marną imitację, a w dodatku tę, która odebrała mu jego ukochaną. Przypomniał sobie swoją przysięgę. Musiał to zrobić, wziął boginię Kali na świadka. Ona nigdy nie wybaczała złamanych obietnic. Musiał doprowadzić sprawę do końca, a zacznie od złapania Felicji. Liczył, ze jego ludziom się to już udało.

Władca siedział przez chwilę przy grobie swojego syna, jak to robił zawsze, gdy potrzebował poczucia, że nie jest sam. Oddech powoli powracał do normy, podobnie jak jego wygląd. Wytarł twarz chustą, którą zawsze przy sobie nosił. Dostał ją od Liliany. Osobiście wyhaftowała na niej jego inicjały i herb Fantazji. Delikatnie przyłożył ją do nosa, próbując poczuć, to co mu odebrano.

– Dajcie mi siłę, bym dokonał, co obiecałem – pomyślał. Wstał ze swojego miejsca i wyszedł z krypty. Skierował się wprost do swojego gabinetu. 

Hejka, Słodziaki! Ależ ja uwielbiam pisać Smoczą krew :D Na laptopie już mam ponad 90000 słów. Szok! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro