20
Zerknąłem na dziewczynę, która siedziała ze skrzyżowanymi nogami na fotelu pasażera. Nie odezwała się odkąd odjechaliśmy spod jej domu, ale w sumie mnie to nie dziwiło. Mówiła wtedy kiedy musiała lub miała dobry humor, a przynajmniej lepszy od codziennego.
- Dokąd właściwie jedziemy? - zapytała w końcu.
- Możemy pojechać dokąd chcesz.
- To ty po mnie przyjechałeś i to ty powiedziałeś, że zabierasz mnie z domu, abym się uspokoiła, a teraz każesz decydować?
- Nie każę. To propozycja, gdybyś chciała jechać w jakieś konkretne miejsce.
- Nie chcę.
- Okay - odparłem i westchnąłem.
- Więc?
- Najpierw po shake'i, inaczej się roztopię.
- Skoro nie lubisz wysokich temperatur, po co wychodzisz z domu?
- Żeby działać ci na nerwy.
- To oczywiste, a tak poza tym?
- Dzięki, Becca. To miłe - zaśmiałem się. - Jeśli chcesz możemy jechać do mnie. Na razie nikogo u mnie nie ma, więc miałabyś spokój.
- Jak chcesz.
- Tak po prostu się zgodziłaś?
- To nie zgoda tylko przyzwolenie. Możesz, ale nie musisz. Zależy od ciebie.
- Tak to sobie tłumacz.
- Przypominam ci Michael, że mamy inny tok rozumowania.
- Obrażasz mnie?
- Nie. Po prostu ty myślisz jak normalny człowiek, ja myślę przez pryzmat depresji.
- Przestań w końcu to powtarzać.
- Co?
- Że jesteś chora.
- Kiedy to prawda.
- Ale to ci nie pomoże. Jesteś świadoma swojej choroby i dobrze, ale musisz z nią walczyć, a nie akceptować. Proszę, Becca - nie odpowiedziała, na co westchnąłem. - Co robisz w poniedziałek?
- Mam wizytę u psychiatry i sesję u psychologa - odpowiedziała. - Dlaczego pytasz?
- Wybieramy się na plażę ze znajomymi.
- Znowu?
- Nie na imprezę - ponownie się zaśmiałem. - W dzień, żeby popływać czy coś.
- Wizytę mam o jedenastej, więc raczej odpada.
- Okay, zabiorę Cię kiedy indziej.
Umrę przez tę temperaturę, można się roztopić, więc jakby co wiecie co się ze mną stało😂😂
Lov U❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro