Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Memories before the last breath

Ucieknijmy od szarej rzeczywistości, by zanurzyć się w nieskończoności, tak odległej i nieosiągalnej. Zerwijmy ostatni kwiat wyzwolenia i odlećmy jak najdalej od niepotrzebnych myśli. Pozwól mi cię dotknąć jak nigdy wcześniej, byś odczuwał każde muśnięcie mojej szorstkiej dłoni bardziej, mocniej. Byś na nowo stał się moim wschodem słońca. Powróćmy do nieskazitelnie czystych wspomnień i nadajmy naszemu życiu nowego znaczenia, nawet jeśli już dawno umarliśmy. Bo czy życie istnieje, skoro każdego dnia robimy krok w stronę śmierci? Narysujmy ostatnią linię, przewertujmy ostatnią stronę w książce z wyblakłymi stronami, zagrajmy ostatnią nutę na pianinie, trąćmy ostatnią strunę w gitarze, wskażmy ostatnią gwiazdę na niebie, obdarzmy siebie ostatnim, przelotnym spojrzeniem.

W głośniku niewielkiego magnetofonu rozbrzmiewała donośna muzyka, a w całym pomieszczeniu światło dawały jedynie lawendowe świeczki i przygaszona lampa na parapecie. Ich pokój codziennie był przyodziany w tę samą, przytulną atmosferę, a jednak z każdym zachodem słońca stawała się tak samo niezwykła i przyciągająca jak poprzedniego dnia.

- Jungkook, zatańcz ze mną - powiedział, wysuwając się z objęć młodszego i wstał, kierując się w stronę większej przestrzeni.
Skinął na niego, dając mu znak by podążył za jego czynami, a ten patrzył na niego zdezorientowany, jakby nie rozumiał słów wypowiedzianych przez Taehyunga.

Doskonale wiedział, że Jungkook nienawidził muzyki, jej zagłuszającego ciszę dźwięku i związanej z nią wspomnień, których chciał się wyzbyć. Widoku matki grającej pewnie na pianinie i ojca, patrzącego na nią z ogromnym uczuciem i szczęściem, którego Jungkookowi zawsze było mało. Ale przecież to były ich ostatnie chwilę na uwięzi życia i zbyt cenne, by zaprzepaścić szansę na pozbycie się wszelkich odpychających szczęście problemów. Nawet jeśli Taehyung cały czas go oszukiwał.

Wmawiając, że go kochał.

Jungkook niechętnie wstał z dotychczasowego miejsca i podszedł do starszego, splatając ich dłonie. Uwielbiał je, ich ciepło i delikatność, którą mógłby smakować zawsze. Tylko one odwracały jego uwagę od monotonii i realiów.

- Hyung, przecież wiesz, że nie lubię tańczyć - wyszeptał i wtulił się w pierś Taehyunga, który tylko mocniej przyciągnął go do siebie - I miałeś wyłączyć ten głupi magnetofon.

Mimo tego zaczęli się kołysać w rytm rozchodzącego się po pokoju utworu i trzymali mocno za ręce, jakby za chwilę miał zgasnąć ostatni płomyk ognia rozpalonego w ich sercu, a chwila, w której trwali stracić swój czar i rozprysnąć się na tysiące małych kawałków szkła.

Tkwili tak przez chwilę, odurzeni zapachem lawendy i zatraceni całkowicie w sobie. Czas kompletnie przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, a po chwili Jungkook złożył na ustach Taehyunga ledwie wyczuwalny pocałunek, w który wlał wszystkie swoje uczucia do starszego. Uwielbiał smak tych cudownych warg, a każde zetknięcie z nimi było dla niego jak nowe doznanie, przyprawiało o dreszcze i szybsze bicie serca nawet jeśli przerabiali to tysiące razy.

- Teraz - szepnął i ruszył w stronę niewielkiej komody na przeciwko łóżka, po czym wyjął z niej niewielkie strzykawki napełnione płynną substancją - Chcę to zrobić teraz - powtórzył.

Taehyung uśmiechnął się lekko i wziął do ręki podany mu przedmiot. Nareszcie mógł wyzwolić się ze swojego ciała i opuścić świat. Postanowił do samego końca okłamywać Jungkooka i pozwolić, by umarł razem z nim, całkowicie odurzony miłością do człowieka, który nigdy go nie kochał. Może i był nim zauroczony i pokładał nadzieje, że znalazł kogoś, z kim może wspólnie zakończyć swój żywot, ale nigdy nie poczuł tego, co cały świat nazywa miłością.
Nawet jeśli bardzo chciał kochać, nie potrafił od dziecka uczony, że miłość nie istnieje.
Jej nie ma. Jest tylko złudnym wyobrażeniem ludzkości, która bezwiednie obiera ją sobie za cel każdego istnienia na tym bezsensownym świecie.

Dlatego nie ma prawa żyć, bo dla niego nie ma miłości.

-

Siedzieli od dłuższej chwili na puchatym dywanie, lustrując siebie wzrokiem i wypowiadając niesłyszalne słowa. Porozumiewali się bez nich, nie musieli nic mówić, by zrozumieć wyrazy, których nigdy nie było.

Taehyung tylko skinął głową na Jungkooka, a ten bez wahania zatracił się w błogim uczuciu, wlewając w siebie śmiertelną dawkę narkotyku.

Choć dla Jungkooka narkotykiem był tylko Taehyung i samo jego istnienie.
Chciał umrzeć tylko dlatego, że i Tae tego pragnął, chciał by jego miłość była szczęśliwa i jeśli to śmierć wywoła u niego szczęście, był w stanie się dla tego celu poświęcić.
Może i było to szaleństwo, ale czy nie wszyscy na świecie są szaleni?
Czy nie wszyscy są odurzeni przez nierealne marzenia i chore ambicje nie do spełnienia? Po co więc żyć na kłamliwym świecie, pozbawionym logicznego wyjaśnienia jego istnienia i sensu?
Taehyung również wstrzyknął w siebie substancję, odczuwając ją w całym ciele, a jego zmysły natychmiastowo się wyostrzyły, po czym zasnął, mając nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał opuszczać tego snu.

Jednak ktoś po raz kolejny nie pozwolił mu umrzeć, a on obudził się, mając przed sobą martwe ciało. Sine, spierzchnięte usta, blada skóra, bezwładna istota leżąca na podłodze.
Jungkook.

I wtedy zrozumiał, czym jest miłość.
Czym jest brak dotyku, czułości, opiekuńczego spojrzenia.
Zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie potrafił żyć bez tej drobnej istoty, która przecież namieszała mu w samotnym życiu. A teraz znów był sam.
Krzyczał, zagłuszał nim muzykę z magnetofonu, czuł gniew i usilnie chciał się go wyzbyć, ale nie potrafił, uświadamiając sobie, co zrobił.
To on zabił Jungkooka.
----------
Koniec.
Jak zwykle zakończenie wymyśliłam w czasie pisania tego rozdziału, pierwotne zakończenie było nieco diffrent.
Hope u like it.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro