Spoktanie po latach
***30 min później***
Jesteśmy już w windzie w Avengers Tower. I w sumie się okazało że Steve jest spoko gościem dobrze się rozumiemy.
-A tak w ogóle to kiedy Nick cie adoptował?
-Jak miałam 14 lat. Ale już wcześniej spendzałam u niego sporo czasu...
-Powiedziałam uśmiechając się...
-Jeszcze jedno pytanie to ,,trzecie oko" to co to tak właściwie jest?
-Dokładnie to nie wiem. Ale czasem jest naprawdę przygnębiające. Jeśli zobaczę coś złego to nie mogę nic powiedzieć bo stanie się coś o wiele gorszego...
-Kiedy to powiedziałam dojechaliśmy na górę.
Gdy drzwi się otworzyły wyszliśmy z windy. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.Momentalnie odwuciłam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam osobę której naj mniej się spodziewałam... Natashe Romanovą...moją przyjaciółkę z dzieciństwa...
-Emily...
-Jej twarz wyglądała jak by zobaczyła ducha no nie dziwie się ostatni mnie widziała z sześć lat temu. Mi mowę odjeło więc instynktowe zaczełyśmy biec w swoją stronę. Po sekundzie wpadłyśmy sobie w ramiona. Jak za starych dobrych czasów oplotłam ją mackami i dwa razy się obręciłyśmy raz tak żyby ona była w powietrzu a raz ja...
-Gdzie ty byłaś przez te sześć lat?!
-Spytała ze łzami w oczach
-Szlajałam się po równych wymiarach.
-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą
*30 min później***
Zapoznałam się ze wszystkimi Avengers. Przez trzecie oko czuję że najbardziej polubił mnie Steve, Thor, Clint no i oczywiście Nat...
-No skoro się wszyscy ze sobą zapoznali to proszę naszą nową członkinie do hali treningowej.
-Odezwał się Stark. Hmmm...pewnie chce zobaczyć dlaczego akurat mnie wujek tutaj wysłał.
***
Weszłam z Nat na chalę i zaczelyśmy walczyć. Reszta Avengers patrzyła na nas z za weneckiego lustra. Walczyłyśmy przez 40 minut...rużnymi technikami wręcz, branią palną i białą skańczyło się na tym że gdy rudowłosa chciała zajść mnie od tyłu to owinełam ją macką w pasie i żuciłam nią o ścianę. Nat tylko zakleła nosem po czym wstała i podeszła bliżej żebym ją wyleczyła. Podeszłam i ją przytuliłam poczułam jak moje włosy się unoszą i z moich pleców wyszły macki które zaczęły się wić. Wszystkie jej rany zniknęły.
-Miło znowu cie przytulic jak za starych dobrych czasów wiesz?
-spytała Natasha.
-Tak...wiem.
-uśmiechnełam się ciepło.
***
Od jakiś czterech godzin siedzimy z ekipą i wspominaliśmy nasze bekowe akcje z przeszłości. Gdy wszyscy rozeszli się do pokoi była chyba czwarta nad ranem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro