Hydra część:2/Urodziny Emi
***Tony p.o.v***
Mineło jakieś kilka godzin od zniknięcia Lary i Emily. Szukaliśmy ich już chyba wszędzie poza bazą Hydry. Spacerowaliśmy po korytarzach w gotowości na atak ale nie natchodził...to było bardzo dziwne... Po dłuższej chwili marszu coś obiło mi się o nogę. Spojżałem w tamtą stronę...tym czymś była odcięta głowa...
-CO DO?!...Krzyknął Steve gdy zobaczył głowę.
-Emily tu była...stwierdziła Nat.
-Jak to Emi?...sytał Bucky patrząc na Natashe jak na wariatkę.
-Normalnie...rozejrzyjcie się...krew i flaki. To w jej stylu...powiedziała pokazując zmasakrowane ciała agentów Hydry.
- Pewnie elfka też gdzieś tu jest... - powiedziałem
- Tak... Tylko jestem ciekawa co Emily tak zdenerwowało... - odparła Natasha
- Ja chyba nie chcę wiedzieć... - odezwał się Steve
- Trzeba ich poszukać - wtrącił się Bucky
- Racja... Chodźmy dalej... - powiedziała rudo włosa
Loki tylko się rozglądnął... Chyba był w lekkim szoku, bo nie odezwał się ani słowem... Szliśmy dalej korytarzem, sprawdzając po drodze pokoje i napotykając kolejnych agentów Hydry... Delikatnie mówiąc w złym stanie... Po kilku minutach, zobaczyliśmy otwarte drzwi. Było to dziwne bo pozostałe były zamknięte... Poszliśmy szybszym krokiem w kierunku pokoju. Gdy byliśmy w progu, ujrzeliśmy Emi... Stała przy elfce i pozbywała się skórzanych pasów, którymi ta była przywiązana do krzesła...
- Emily! - krzyknął Bucky
Różowo włosa odwróciła się w naszym kierunku...
- Co... Co wy tu robicie? - zapytała
- Szukaliśmy was wszędzie - odparł brązowo włosy pochodząc do mutantki a następnie ją tuląc.
- Naprawdę?
- Tak - powiedziała Nat
Ja nie mogłem uwierzyć, byłem zszokowany... One naprawdę tu były... Bucky i Steve mieli rację... A ja im nie chciałem uwierzyć... Nat i Steve do nich podeszli. Ja również. Loki stał w progu i patrzył na biało włosą... Po chwili dołączył do nas...
- Co jej się stało? - spytał czarnowłosy
- Była rażona prądem... Przez dłuższą chwilę... - odparła
- Emily, jak do tego doszło? - wtrąciła się Natasha
Szarooka opowiedziała nam o wszystkim ze szczegółami... O tym jak je porwali i chcieli ją zmusić do posłuszeństwa za pomocą elfki...
- To moja wina! - powiedziała Emi - To przeze mnie jej to zrobili!
- Nie obwiniaj się... Wzięli po prostu kogoś kto był pod ręką i jest twoim znajomym... Bliższym - odparła Nat
- Musimy ją stąd zabrać...
- Kto ją weźmie? - odezwałem się
- Ja mogę... - powiedział Loki
Wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni... Łącznie ze mną...
- No co? - zapytał, lekko się śmiejąc i uśmiechając
- Nie, nie... Nic... - odparliśmy jednocześnie
- O....kej....
Podszedł do Lary i wziął ją ostrożnie na ręce... Przyglądał jej się przez chwilę...
- To... Idziemy? - odezwał się Steve
- Tak - odpowiedziała Emi
Zmierzaliśmy w stronę wyjścia, ale usłyszeliśmy jakiś niewielki hałas.. Dobiegał z jednego z pokoi... Postanowiliśmy to sprawdzić... Poszliśmy w kierunku słyszanego dźwięku... Po wejściu zobaczyliśmy... Psa... Wyglądał na prerażonego...
-Co się stało kruszynko?...spytała Emi podchodząc bliżej do małego husky'ego( zdjęcie na górze). Ten tylko zaczekał kilka razy.
-Oh...te trupy na tobie eksperymentowały? Eh... znam twój ból...uklękła przed nim i wychągeła w stronę szczeniaka dłoń...którą natychmiast ugryzł...do kwi...ona zaś nic nie powiedziała tylko pogładziła jego sierść drugą ręką...
-Spokojnie... Wybacz nie chciałam cie przestraszyć...nie zrobię ci krzywdy....mówiła spokojnym głosem którym zwykle uspokajała Bucky'ego....pies przestał grzyść jej dłoń i zaczął lizać krwiawiące ślady ugryzienia na jej ręce...
-Emily nic ci nie jest?...Spytał Steve podchodząc do szarookiej.
-Bywało gożej...nic mi nie będzie...Odparła po czym podeszliśmy do różowowłosej, Steve'a i psa... Loki jednak, stał na uboczu z elfką na rękach i przyglądał się wszystkim...
- Jak się nazywasz? - zapytała Emily Husky'ego
On ponownie zaszczekał...
- Lost? Tak? Miło mi, ja jestem Emily
Szczeniak wskoczył jej na ręcę i przytulił się do niej...
- Tony? Mogę go zabrać ze sobą? - powiedziała, patrząc na mnie...
- No nie wiem... - odezwałem się
- Proszę... Będę się nim opiekować i pilnować! Obiecuję!
- Dobrze... Ale niech tylko usłyszę, że coś zrobił...!
- Wiem, wiem... Będę go mieć na oku... O to nie musisz się martwić.
Westchnąłem...
- Mam nadzieję, że nie będę tego żałował...
- Na pewno nie!
- Mhm... To co idziemy? - spytałem innych
- Tak, chodźmy... Emi zabierz psa - odezwała się Natasha
Czarnowłosy przewrócił tylko oczami... Szarooka wzięła ,,Lost'a" i wychodziliśmy po kolei... Ostatni byłem ja... I zaczęliśmy iść dalej w kierunku wyjścia... Spoglądałem na innych... W pewnym momencie zauważyłem, że Lara się powoli przebudza... Zielonooki przystanął i ja też, reszta zdała sobie po chwili sprawę iż się zatrzymaliśmy... Odwrócili się w naszą stronę... Emily patrzyła bardzo uważnie na nią... Otworzyła oczy i rozglądała się ze zdezorientowaniem...
- Co...? Loki...? - powiedziała, patrząc na niego...
On się tylko wyszczerzył...
- Co jest? Co się działo?
Emily powiedziała jej wszystko w skrócie, ale tak że wszystko wiedziała.
- Och... Ok... Ale dalej nie czuje się najlepiej...
- Zajmiemy się tobą... - powiedziała Nat
- Mhm... Dzięki...
Odparła elfka z widocznym znużeniem, po czym wtuliła się w Lokiego... On zaś pokiwał głową, uśmiechając się głupkowato, jakby go to bawiło... Ja tylko wzruszyłem ramionami... Gdy doszliśmy do wyjścia, wróciliśmy się do Avengers Tower...
***Emily p.o.v***
Gdy dotarliśmy na miejsce, był już wieczór, postanowiłam pójść z Lokim i Larą do lekarza. Lost'a wzięłam ze sobą.
- Chodźmy do skrzydła szpitalnego... - powiedziałam
- Tak... Ruszajmy - odparł
Poszliśmy szybkim krokiem w tamtą stronę... Husky szedł mi przy nodze...
- Ok... Jesteśmy... Ty też wchodzisz? - zapytał czarnowłosy
- Oczywiście, że tak! - odpowiedziałam z uśmiechem
- W porządku... Zapukasz?
- Tak... A ty Lost poczekaj tu chwilę...
- Zostawisz go samego?
- Spokojnie... Nic się nie stanie
- Jak uważasz...
Podeszłam i zapukałam kilka razy...
- Proszę - usłyszeliśmy głos zza drzwi
Weszliśmy do gabinetu... Wyszliśmy z niego po 15 minutach... Lekarz powiedział, że elfka powinna dobrze wypocząć i ktoś musi jej pilnować na wszelki wypadek... Lara spała przez cały czas... Ocknęła się dopiero po wizycie... Na łóżku u doktora... Pan Leon ( doktor ) powiedział jej wszystkie ważne informacje po czym wyszliśmy.
- Ja będę szła do pokoju... Sami słyszeliście, że należałoby bym wypoczęła... - powiedziała białowłosa
- Tak... Ja z Lost'em też będę się zbierać... Jestem zmęczona... - odparłam
- W takim razie chodźmy - wtrącił się zielonooki
- Idziesz ze mną? - zapytała zdziwiona
- Tak... Ktoś musi cię przecież pilnować... A poza tym i tak muszę być z tobą
- Racja... To my się zawijamy Emi...
- Oki, ja też to cześć
- Pa - powiedzieli jednocześnie
***Lara p.o.v***
Emi poszła do swojego pokoju i my też... Przebrałam się, umyłam i położyłam się... Czarnowłosy usiadł na krześle przy moim łóżku...
- Loki... Kładź się...
- Nie... Będę mieć cię na oku...
- Ty też powinieneś odpocząć...
- Nie martw się tak o mnie - powiedział, szczerząc się
- Eh... - również się uśmiechnęłam - Ale idź później do łóżka ok?
- Tak, tak... Niech ci będzie - mówił wciąż mając uśmieszek na twarzy
Zasnęłam dosyć szybko... Na szczęście nic złego mi się nie śniło... Tym razem...
***Następnego dnia rano***
Ocknęłam się... Powoli starałam się dobudzić... Gdy to zrobiłam, zdałam sobie sprawę, że coś leży mi na brzuchu... Podniosłam głowę i zobaczyłam iż to nie było ,,coś" tylko ktoś... A tym kimś był Loki... Spał na mnie... Prawdopodobnie pilnował mnie przez cały czas, aż wreszcie go znużyło... Postanowiłam go obudzić...
- Loki! Wstawaj! - mówiłam, szturchając go ręką
- Co...? - zaczął, powoli podnosząc się - Zasnąłem na tobie? ...
- Tak - odpowiedziałam, siadając na łóżku - Dlaczego nie poszedłeś do siebie jak cię prosiłam? - westchnęłam
- Bo ktoś musiał cię pilnować... A poza tym to trochę się martwiłem
- Martwiłeś? Ty? O mnie? ... - zaniemówiłam ze zdziwienia...
- No... Tak... Co w tym takiego dziwnego?
- To do ciebie niepodobne
- Masz takie złe zdanie o mnie? - odparł z tym swoim uśmieszkiem...
- Wiesz, że nie o to mi chodzi! - odpowiedziałam również z uśmiechem
- Mhm... Jasne - mówił wciąż się szczerząc
- Eh... Loki
- No dobra, dobra... Uszykujmy się i chodźmy na śniadanie...
- Tak... Racja... A sprawdzisz, która godzina?
- Mhm... - podszedł do swojej szafki, na której był jego telefon ( tak, ma ) - Siódma jest...
- Oki... To ja się uczeszę i w ogóle...
- Ja też...
Gdy już się przebraliśmy powędrowaliśmy do salonu... Wanda i Vis robili posiłek dla wszystkich...
- Hejka wam - powiedziała Nat
- Hej - odparliśmy razem
- Siadajcie - odezwała się Wan
- Ok... - powiedziałam
Podali nam jedzenie... Zjedliśmy, a ja zorientowałam się dopiero teraz, że nie ma różowowłosej...
- A gdzie tak w ogóle jest Emily? - powiedziałam wstając....
- Była w salonie, zerkała na telewizję i kończyła jeść, była jakaś nie swoja... Odłożyła talerz do zmywarki, a ja złożyłam jej życzenia bo dzisiaj ma urodziny... To mina jeszcze bardziej zrzedła i wyszła z pomieszczenia... - odezwała się Nat
- O nie... Z tego wszystkiego, zapomniałam o jej urodzinach... To by wyjaśniało jej zachowanie... - odparłam, idąc w kierunku wyjścia
- Lara o co...?! - usłyszałam za sobą wołanie innych...
Jednak wyszłam szybko z salonu i nie przysłuchiwałam się zbytnio... Szłam w kierunku sali treningowej... Bo pomyślałam, że skoro ma zły humor to będzie chciała się wyładować... Gdy byłam w progu, zastałam Emi walczącą z robotami...
- Emily? ...
Popatrzyła w moją stronę mając głowę robota w ustach... Upuściła ją i przestała trenować... Podeszła do mnie...
- Czemu tu przyszłaś? ...
- Bo się martwię...
- Niepotrzebnie...
- Emi... Widzę jaki masz humor
- Tak... Tylko ty wiesz czemu... A jak Nat powiedziała ,,Wszystkiego Najlepszego" to aż mnie ścisnęło w środku...
- Wiem... - powiedziałam i przytuliłam ją mocno...
- Emi? Masz zamiar komuś o tym powiedzieć?
- Sama nie wiem...
-Emi co się dzieje?...Bucky wparował do chali.
-Nic...odpowiedziała szarooka i podniosła trudność na najwyższy poziom.Gdy zobaczyłam jak Emi zwiększa poziom trudności to chwilę stałam nieruchomo w miejscu... Przyszła też reszta... Po chwili zobaczyłam jak jej oczy stają się czerwone... Odsunęliśmy się kawałeczek, a matka chrzestna rozszarpywała kolejne roboty... Później rzuciła się na Bucky'ego, przypierając do ściany i dusząc... Nat do niej podeszła na pewien dystans...
- Zostaw go - powiedziała
- Nie będziesz mi rozkazywać... - odparła, po czym odepchnęła ją mocno macką...
Wszyscy też do niej poszli (lecz nie blisko...) i mówili, żeby przestała ale nie chciała słuchać (trzeba przyznać, że trochę się jej obawiali, dlatego na mówieniu się skończyło...). Postanowiłam coś z tym zrobić...
- Ej! Matko chrzestna! - zawołałam
Ona popatrzyła na mnie i nieco poluzowała swój ścisk...
- Elfko...czemu tu jesteś?
- Bo się o was martwię...
- Emily nie ma nic do powiedzenia ja tu jeraz rządzę! A on zginie!...Zachihotała psychopatycznie.
- Emily! Wiem że tam jesteś! Proszę walcz z nią! A ty go puść ok?
- Hm....
- Dobrze wiesz że jeśli go zabijesz to zginiesz w męczarniach z ręki Emily...
Ponownie zaczęła mocniej go przyciskać do ściany... milczała przez chwilę, nadal go trzymając... Ja patrzyłam na nią wyczekująco...
- Eh.... No niech ci będzie... Ale nie myśl sobie za wiele...
- Mhm... - mruknęłam tylko pod nosem...
Upuściła Bucka na podłogę i odsunęła się... Oczy wróciły do swojego szarego koloru... Ja podbiegłam do Natashy... A Emi, gdy zobaczyła Jamesa w tym stanie, również do niego poszła.
- Nat... Nic ci nie jest? - zapytałam
- Spoko... Nic takiego mi się nie stało
- To dobrze... - odparłam i pomogłam jej wstać
- Wszystko... Jest... Ok... - mówiła, podnosząc się
Widziałam jak Emily pomaga Bucky'emu się pozbierać... Ja ,,odprowadziłam" Natashę do innych i poszłam do szarookiej.
- Czy... To ja zrobiłam? ... - spytała lekko podłamana
- Tak... Ale to nie jest twoja wina Emily...To matka chestna...
- Mimo to czuję się winna...
- No wiem. Ale nie myśl tak o tym ok?
- Spróbuję... Buck... Jak się czujesz?
- Już lepiej dzięki
Podniosłyśmy go, a gdy stanął na równych nogach poszedł do reszty...
- Lara...? Kto ją uspokoił?
- Ja...
- Naprawdę? Dzięki...
- Nie masz za co Emi... - przytuliłam ją
- Co ja bym bez ciebie zrobiła elfko...
- Nie prze...
- Nie przesadzam...
Ścisnęła mnie mocno i odsunęła się, szeroko się uśmiechając.
- Chodźmy do nich - powiedziała
- Tak... Racja
Poszłyśmy do reszty, patrzyli na mnie lekko zszokowani i zdezorientowani...
- Jak... Ty...? - zaczął Stark
- To... Zrobiłaś? - dokończyła Wanda
- To nic takiego...
- No ok... A właśnie... Powiesz nam Emily o co chodziło? ... - zapytał Buck
- Tak... Chodźcie do salonu
Powiedziała i zaczęła iść w kierunku wspomnianego pomieszczenia... A my za nią. Usiadła ma kanapie a my wokół niej Lost położył jej się na kolanach a Emi go zaczeła głaskać...
-Więc gdy miałam 6 lat porwała mnie Hydra eksperymentowali na mnie i tak dalej...to historia na inny wieczór.. Uciekłam im ale porwali mnie ponownie tylko tym razem nie samą...tylko zabrali też moich rodziców którzy byli agentami Tarczy... Usadowili ich na krzesłach elektrycznych i zadali jedno proste pytanie ,,Czy do nas dołączysz?". Odmówiłam...to był błąd...krzesła elektryczne się uaktywniły i moi rodzice zostali zamordowani a ja wpadłam w szał... wszystkich zamordowałam i to wszystko w moje urodziny...
- To... Wyjaśnia twoje zachowanie... Ja... Nie chciałam - powiedziała Nat
- W porządku... Nie wiedziałaś
- A żeby nie było tak ponuro to... Może zagramy w butelkę? - odezwał się Clint
- To... Nie najgorszy pomysł - odparł Tony
- Mi też pasuje - powiedziała Emily
Ja i reszta też się zgodziliśmy... Usiedliśmy w kole, a Stark wziął butelkę i położył na środku...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro