Hydra część:1
***Lara p.o.v***
Szłam ze wszystkimi na halę treningową, jednak ktoś zaciągnął mnie mackami do pokoju Emi...
- Co jest?... Emily? Czemu mnie tu ściągnęłaś?...
- Chciałam poprosić cię o pomoc... W takiej... Jednej sprawie...
- Niech zgadnę... Chodzi o to co się pytał... ten...?
- Wade Wilson, Deadpool...
- Eh... Kto to dla ciebie jest tak w ogóle?
-To mój najlepszy ziomek... To jak? Pomożesz mi?
- No niech będzie... W czym?
- Bo mam u niego dług i w zamian obiecałam mu wyczyszczenie jego akt...
- I ja mam to zrobić?
- Tak... Uznałam, że ty się najlepiej do tego nadajesz...
- Dobrze... Masz może pomysł od czego zacząć i jak się do tego zabrać?
-Tak mam. Ja pójdę do Helikariera a ty spalisz jego akta z wieży.
***Lara p.o.v***
- No dobrze... Więc kiedy chcesz zacząć?
- Teraz chodźmy...
- Ok
Wyszłam z pomieszczenia, spoglądając przez ramię... Zobaczyłam jak Emi zniknęła... Westchnęłam tylko i poszłam w kierunku archiwum. Naprawdę nie wiem jak to znajdę... Tam jest tego masa... Gdy doszłam do drzwi prowadzących do gabinetu jednego z najważniejszych pracowników, (Nie znam jego imienia) rozejrzałam się uważnie, czy nikt nie idzie. Nagle spostrzegłam jakiegoś mężczyznę zmierzającego w kierunku pokoju. Odsunęłam się i udawałam iż tylko tu stoję. Popatrzył się tylko na mnie jak na kogoś podejrzanego. Po chwili otworzył drzwi i wszedł do środka...
-NO SUPER! Będę musiała go ominąć... - pomyślałam sobie
Zajrzałam przez dziurkę od klucza, by sprawdzić gdzie teraz się znajduje owy niespodziewany ,,gość"...
Okazało się, że jest po mojej lewej stronie, przy biurku z jakimiś dokumentami... Powoli, po cichu otworzyłam drzwi, weszłam i zamknęłam... Stałam się niewidzialna i zaczęłam skradać się w stronę archiwum, które było naprzeciwko mężczyzny... Gdy szłam, niechcący nadepnęłam tam gdzie nie trzeba i podłoga zaskrzypiała... Popatrzył się tam gdzie usłyszał dźwięk, ale ignorując to odwrócił się z powrotem... Po dotarciu na miejsce, zaczęłam najpierw szperać w nieuporządkowanych stertach dokumentów... Później w tych bardzo starannie poukładanych na półkach...
- Cholera! Nie ma tego! - szepnęłam wściekła, sama do siebie
Wyszłam zrezygnowana z pomieszczenia... Niedaleko wyjścia, przy drugim biurku siedział ten... Eh... Facet... W rękach nadal miał jakieś papiery... Podeszłam bliżej by się im przyjrzeć...
-TO JEST TO CZEGO SZUKAŁAM! Tylko jak mu to zabrać? Hm... Może jakoś odwrócę jego uwagę? - powiedziałam w myślach
Postanowiłam zrzucić z biurka - na drugim końcu pokoju - kubek z kawą...
Było słychać tylko trzask... Wspomniany wyżej przedmiot się rozbił, przy okazji rozlewając zawartość... Pracownik aż podskoczył i podszedł szybko, by posprzątać... Na szczęście zostawił teczkę... Wzięłam ją do rąk i wyszłam ostrożnie z pokoju. Stałam się znów widzialna... Rzuciłam trzymany przedmiot na podłogę i podpaliłam. Poczekałam chwilę, aż wreszcie na dobre się spaliło... Nagle poczułam jakiś silny ból z tyłu głowy... Po chwili zemdlałam...
***Emily p.o.v***
Ok... Jestem na Helikarierze... Teraz do głównego komputera... Gdy szłam w kierunku gabinetu wujka, moi znajomi (bardzo liczni) witali mnie i trochę blokowali mi drogę, tym samym spowalniając mnie... Po jakimś czasie przedostałam się w zamierzone miejsce... Upewniłam się, że ma nikogo, kto mógłby mi przeszkodzić byłam przed pokojem gdzie zwykle był mój wujek. Zapukałam.
-Wejść!... Usłyszałam głos wujka Nicka(szlag jest w środku...). Szybko wsizgnełam się do pokoju.
-Hej wujku!... Powiedziałam machając ręką
- Hej Emily! Przyszłaś mnie odwiedzić? - zapytał, siedząc przy biurku i cały czas patrząc na monitor
- Ja... Tak... Wiesz, stęskniłam się za tobą i w ogóle...
- Doprawdy? A tak przy okazji... Jak tam idzie trening tej elfki i Lokiego?
- Trening? Jak narazie to nieźle ...
- Cieszy mnie to... - odpowiedział (Muszę się go jakoś pozbyć... Tylko jak? Pomyślmy...)
W tym momencie Nick się na mnie popatrzył, odrywając wzrok od komputera...
- A dlaczego jesteś cała w bandażach?
- Em... Ja... Poraniłam się trochę... Podczas... Misji! ( Że też musiał o to zapytać...)
- Misji?...
- Tak... A właśnie... Miałam ci mówić... Hill chciała z tobą porozmawiać... Kazała mi to przekazać... (Musiałam skłamać i odwrócić jego uwagę, by zostawił mnie na chwilę...)
- Maria? Hm... W porządku... Zaraz wrócę, ty poczekaj i niczego nie dotykaj...
- Dobrze wujciu!
Wyszedł z pomieszczenia, a ja szybko siadłam do komputera...Szybko wyczyściłam akta Wilsona. Za pomocą kamienia nieskończoności zmieniłam nagranie z monitoringu, usunełam wszyskie śledy mojej ingerencji w pliki i przejełam na chwilę kontrolne nad Hill by powiedziała coś mało znaczącego wujkowi. Poczułam ukucie w szyji i urwał mi się film...
***Kilka godzin później***
Obudziłam się w ciemnym pokoju z małym ekranikem pezedemną... byłam przywiązana do krzesła skóżanymi pasami...rozglądnełam się....byłam przywiązana do krzesła elektrycznego....nagle światła się zapaliły rażąc mnie przy tym...po jakimś czasie ustało. Później wszedł jakiś mężczyzna i włączył ekran... Na nim zobaczyłam nieprzytomną Larę... Była przywiązana do takiego samego krzesła co ja...
- Gdzie ja jestem?! - krzyknęłam, czekając na odpowiedź
- Mogę powiedzieć jedynie, że w budynku w okolicy, w której nikt nie chodzi
- Że co proszę?! Kim jesteście i czego chcecie?!
- To kim jesteśmy nie jest istotne... Żądamy byś z powrotem włączyła u sierżanta Barnesa tryb zimowego żołnierza.
- A więc Hydra? ... Ale po co wam elfka?! Nie... Chyba nie chcecie...?!
- Po to byś to zrobiła... Inaczej twoja przyjaciółka... Będzie rażona prądem, gdy odmówisz...
Westchnęłam tylko, zdenerwowana... Martwię się o białowłosą... Jeśli coś jej zrobią... To nie ręczę za siebie... Po chwili zobaczyliśmy jak Lara się budzi...
***Lara p.o.v***
- Gdzie ja jestem? ... - powiedziałam sama do siebie, znużona
Gdy się uważniej rozejrzałam, zobaczyłam na czym siedzę, a było to krzesło elektryczne... Byłam też przywiązana pasami... Przede mną była jakaś kamera... Pomieszczenie było bardzo ponure...
Po chwili weszła jakaś kobieta... Chwyciła kable, włożyła do kontaktu i tym samym podłączyła do napięcia to na czym siedziałam...
- Ej! Ty! Gdzie my jesteśmy?! - krzyknęłam do niej
- Nie powinno cię to teraz najbardziej interesować...
- Czy ty mi coś suge...?! - nie dokończyłam, bo blondynka wyszła...
Nie no... Super! Jestem... nie wiem gdzie... i po co! Na krześle, które w każdej chwili może mnie porazić!
A właśnie... Ciekawe czy jeszcze kogoś nie zabrali... Oby nie...
***Emily p.o.v***
- A więc? Jak będzie? - zapytał mężczyzna
- ... - milczałam
- Wiesz, że jeżeli nie będziesz odpowiadać to dla elfki skończy się tak samo?
- Jesteście...!
- Tak, tak... To co?
- Nie...nie narażę reszty na śmierć! - powiedziałam czując w środku że będę tego żałować.
- W porządku... - powiedział, po czym wyciągnął niewielki pilot z kieszeni... - Zdajesz sobie sprawę, że to zrobię?
I to będzie twoja wina...
Nacisnął przycisk, a białowłosą zaczął razić prąd... To był straszny widok... Byłam wściekła... Wpadłam w szał... Oni byli już martwi...
***Narrator p.o.v***
Oczy Emily zmieniły barwę z szarego na czerwony i zmieniła się w matkę chrzestną... Wyrwała się z więzów i rzuciła się namężczyznę, będącego z nią w pomieszczeniu odrzyzając mu płat czołowy... Wzięła pilot i wyłączyła krzesło elfki... Szła przez korytarze w poszukiwaniu pokoju, w którym znajdowała się Lara.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro