Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Adwokat Emily


-Thanos mnie szuka ...

Nie zdążyła powiedzieć nic więcej bo usłyszałyśmy hałas na parterze ...

- Sprawdzimy to? ... - zapytała Lara

- Oczywiście, że tak - powiedziałam
bez zastanowienia

Teleportowałam nas niedaleko miejsca zdarzenia. Ludzie krzyczeli i biegali jakby zobaczyli ducha. Przedarłyśmy się przez nich i zobaczyłyśmy jego... Thanos we własnej osobie ... Lara zrobiła iluzję, na chwilę wtopiła nas w tłum i zapytała:

-Co teraz ?

-Może ... - nie zdążyłam dokończyć bo ...zauważyłyśmy Bruce'a najwyraśniej się zdenerwował bo momentalnie zmienił się w Hulka.

Rzucił się na Thanosa a ludzie uciekli w bezpieczne miejsce. Widziałyśmy jak się okładają ... Trwało to dosyć długo ... Hulk nieźle go zmęczył i zranił. Po chwili pojawiła się smuga która teleportowała tytana gdzieś indziej.

-Hej emi?...-  usłyszałam głos Lar chyba musimy wracać. Kiwnełam głową i telepotowałam nas do salonu. Po chwili do salony wszedł zaspany Bucky. Lara gdy go zobaczyła aż podskoczyła.

- Emi czy to Zimowy żołnierz ?!

-Tak...ale nie mów tak na niego nie lubi tego woli jak się do niego mówi Bucky.

-Co ja?...spytał zaspanym głasem.

-Zamordowałeś moich rodziców!!!...wydarła się na niego.

-Przykro mi ale tego nie paniętam...odpowiedział

-Tylko to potrafisz powiedzieć?!

-Lar uspokuj się on nie był sobą!

-Emi bronisz mordercy!

-A ty przyjaśnisz się z mordercą! Tak dobrze słuszałaś... też jestem mordercą!

- Że co proszę ? - powiedziała zdziwionym głosem - Przesłyszałam się ?

- Nie

- Ja ... Mam tego wszystkiego dość! Wychodzę! - powiedziała i wybiegła ze łzami w oczach

- Czekaj! - zawołałam ale zniknęła mi z oczu. Chciałam za nią pójść. Ale Bucky złapał mnie za rękę.

- Zostaw ją ... Musi ochłonąć ...

- Ale... Martwię się o nią...

- Spokojnie ... Umie o siebie zadbać ... Nic jej nie będzie ... Tak na marginasie to dzięki za to że mnie broniłaś...

-Nie ma za co i ja już lepiej do niej pójdę...

-Naprawdę się o nią martwisz...prawda?

- W końcu to moja przyjaciółka...

Szybko odworzyłam trzecie oko i zobaczyłam gdzie jest moja ulubiona elfka. Zobaczyłam ją na dachu opierającą się o wentylator i płaczącą. Szybko teleportowałam na dach i usiadłam obok niej.

-Przepraszam. Nie powinnam ci tego mówić. W tym przypadku niewiedza była błogosławieństwem.

-Emi?! Skąd ty...nie pakończyła bo ją mocno przytuliam.

-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo nie chciałam ci o tym mówić wielokrotnie wiedziałam że się dowiesz o moich zbrodniach. Widziałam że będziesz płakać czułam twoje cierpienie i czuje je teraz. Wybacz mi proszę!...wyzałam. Poczułam jak jej ręce mnie obejmują.

-D...dobrze wybaczę ci Emi. Ale musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.

-Co tylko chcesz tylko nie płacz...otarłam jej łzy i zaczęłam ją głaskać.

-Ile?

-Hmm?

-Ile osób zabiłaś?

-Nie wiem...nie pamiętam ale na pewno dużo...

-Co takiego zrobili by stracić życie?

- Najczęściej ofiary to złoczyńcy psychole i mafiozi

-Kiedy?

- Między misjami od wujka....

-Co do niego czujesz?

-Do Bucky'ego? Nic. Traktuje go jak brata.

-Pewna jesteś?...Spytała a ja zpłonełam rumieńcem

-T...tak!

-Emi...kłamiesz. Rumienisz się!

-No dobra...podoba mi się...zadowolona?

-Tak! To wspaniale! Wreszcie się zakochałaś!

-Ciszej! Bo ktoś usłyszy!

-Taaaa jasne... No dobra lepiej mi możemy wracać!

- Zgadzam się!
Szłyśmy w stronę zejścia z dachu ... Po drodze wpadłyśmy na Tony'ego ... Niestety ...

- Hej dziewczyny. Co robiłyście na dachu ?

- Nie twoja sprawa ... - odparła Lara

- Dobrze ... Tylko pytam ... A poza tym ... Idziecie na wspólny obiad?

- Obiad ? - zapytałam zadziwiona

-Tak ... Bruce ugotował dla wszystkich ... Wyjątkowo. - powiedział Stark

- Ja chętnie coś zjem! - odparła z uśmiechem elfka

- A ty Emily?

- Skoro ona idzie to ja też! - zaśmiałam się lekko

Poszliśmy wszyscy w stronę jadalni gdzie większość już siedziała. Był Thor, Natasha, Bruce, Clint i Steve. Usiadłyśmy koło siebie i czekaliśmy na posiłek. Thor zerkał tylko ukradkiem na Lare a reszta była zajęta rozmową. Rozmawiali o ataku Thanosa który miał miejsce niedawno. Natomiast ja przez cały czas rozmawiałam telepatycznie z Stevem (znaczy on myślał a ja czytałam w jego głowie odpowiadając na pytania)

-Hej Emi?...znów mnie przywołał

-Tak?

-Skoro Thanos wie że kamienie nieskończoności są na ziemi to nie jesteś tu bezpieczena.

-A czym ty mówisz? Przecież nikt o tym nie wie a ty przysiągłeś na swoje życie że nawet na najgorszych torturach nie ujawnisz że ja je mam.

-A Lara wie?

-Nie.

-To dobrze a wiesz może gdzie jest Bucky?

-Nie... nie wiem...miałam spytać cie o to samo...

-Mogła byś spóbować się z nim skontaktować telepatycznie?

-Tak jasne zaraz wracam....odpowiedziałam i wyszłam z głowy blądyna. Akórat zkończyłam jeść. Wstałam podziękowałam Brucowi za posiłek, nałożyłam jedzenie Jamesowi i chciałam odejść ale przed udaniem się do pokoju brązowowłosego nachyliłam się nad elfką.

-Lepiej szybko zjedz bo kto zje ostatni ten zmywa...wyszeptałam jej do ucha i udałam się tam gdzie planowałam.

-Hej Bakuś jesteś tu?...

***Lara p.o.v***

Emi gdzieś poszła jakieś dwie minuty temu a ja skończyłam właśnie jeść.

-Hej siostro elfko zaniesiesz jedzienie lokiemu?...Odezwał się Thor.

-Tak oczywiście tylko kim jest Loki i gdzie go znajdę?

-Loki to mój brat a znajdziesz go w celi na dole.

-Dlaczego twój brat siedzi w celi?

-Próbował przejąć władzę nad tą krainą.

- No ok ... - odparłam trochę zdziwiona
Jednak mało co mnie zdziwi po tym co usłyszałam od Emily.
Wzięłam porcje jedzenia i poszłam we wskazane przez Thora miejsce.
Powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam mężczyznę o czarnych włosach i zielonym stroju za kratami.

- No proszę ... Proszę ... Kogo my tu mamy ... - powiedział z nieszczerym uśmiechem na twarzy

- Mam posiłek dla ciebie ...
Podeszłam i podałam mu danie uszykowane przez Bruce'a.

- Loki tak? - zapytałam

- Tak ... A myślałem że każdy mnie zna ...

- Trochę o tobie słyszałam ...

- Chociaż tyle ... A czemu ty przyszłaś ? Zwykle był tu ktoś inny ...

- Thor powiedział żebym ci to przyniosła

- Doprawdy? W porządku ... Tylko kto taki jak ty robi wśród Avengers?

- Masz coś na myśli ?

- Ja ? Nie skądże ... Ale chyba powinnaś już iść prawda ?

- Tak ... Powinnam ... To do zobaczenia ...

- Do zobaczenia ?

- Tak ... Pewnie jeszcze tu przyjdę ...
Wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. I poszłam w kierunku schodów. Ciekawe co teraz robili inni w związku z atakiem Thanosa...

***Steve p.o.v***

Lara i Emi poszły zanieść jedzenie chłopakom a ja i reszta uzgadnialiśmy co zrobić żeby Thanos nie zagrażał cywilom. Po chwili do sali obradowej weszła Emily z Buckym. Różowowłosa miała naszyji ślady duszenia.

- Emi co ci się stało?!...Stytała Nat

-To nic Backy'emu właczył się tryb Zimowego żołnierza i póbował mnie udusić ale już wszystko pod kontrolą prawda?....zahihotała szarooka.

-Tak dzięki za uspokojenie....Bucky poczochrał ją po głowie.

-Dobra ja idę oprowadzić Larę po wierzy nera!...powiedziała Emi i wyszła z sali.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro