Adwokat Emily
-Thanos mnie szuka ...
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej bo usłyszałyśmy hałas na parterze ...
- Sprawdzimy to? ... - zapytała Lara
- Oczywiście, że tak - powiedziałam
bez zastanowienia
Teleportowałam nas niedaleko miejsca zdarzenia. Ludzie krzyczeli i biegali jakby zobaczyli ducha. Przedarłyśmy się przez nich i zobaczyłyśmy jego... Thanos we własnej osobie ... Lara zrobiła iluzję, na chwilę wtopiła nas w tłum i zapytała:
-Co teraz ?
-Może ... - nie zdążyłam dokończyć bo ...zauważyłyśmy Bruce'a najwyraśniej się zdenerwował bo momentalnie zmienił się w Hulka.
Rzucił się na Thanosa a ludzie uciekli w bezpieczne miejsce. Widziałyśmy jak się okładają ... Trwało to dosyć długo ... Hulk nieźle go zmęczył i zranił. Po chwili pojawiła się smuga która teleportowała tytana gdzieś indziej.
-Hej emi?...- usłyszałam głos Lar chyba musimy wracać. Kiwnełam głową i telepotowałam nas do salonu. Po chwili do salony wszedł zaspany Bucky. Lara gdy go zobaczyła aż podskoczyła.
- Emi czy to Zimowy żołnierz ?!
-Tak...ale nie mów tak na niego nie lubi tego woli jak się do niego mówi Bucky.
-Co ja?...spytał zaspanym głasem.
-Zamordowałeś moich rodziców!!!...wydarła się na niego.
-Przykro mi ale tego nie paniętam...odpowiedział
-Tylko to potrafisz powiedzieć?!
-Lar uspokuj się on nie był sobą!
-Emi bronisz mordercy!
-A ty przyjaśnisz się z mordercą! Tak dobrze słuszałaś... też jestem mordercą!
- Że co proszę ? - powiedziała zdziwionym głosem - Przesłyszałam się ?
- Nie
- Ja ... Mam tego wszystkiego dość! Wychodzę! - powiedziała i wybiegła ze łzami w oczach
- Czekaj! - zawołałam ale zniknęła mi z oczu. Chciałam za nią pójść. Ale Bucky złapał mnie za rękę.
- Zostaw ją ... Musi ochłonąć ...
- Ale... Martwię się o nią...
- Spokojnie ... Umie o siebie zadbać ... Nic jej nie będzie ... Tak na marginasie to dzięki za to że mnie broniłaś...
-Nie ma za co i ja już lepiej do niej pójdę...
-Naprawdę się o nią martwisz...prawda?
- W końcu to moja przyjaciółka...
Szybko odworzyłam trzecie oko i zobaczyłam gdzie jest moja ulubiona elfka. Zobaczyłam ją na dachu opierającą się o wentylator i płaczącą. Szybko teleportowałam na dach i usiadłam obok niej.
-Przepraszam. Nie powinnam ci tego mówić. W tym przypadku niewiedza była błogosławieństwem.
-Emi?! Skąd ty...nie pakończyła bo ją mocno przytuliam.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo nie chciałam ci o tym mówić wielokrotnie wiedziałam że się dowiesz o moich zbrodniach. Widziałam że będziesz płakać czułam twoje cierpienie i czuje je teraz. Wybacz mi proszę!...wyzałam. Poczułam jak jej ręce mnie obejmują.
-D...dobrze wybaczę ci Emi. Ale musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.
-Co tylko chcesz tylko nie płacz...otarłam jej łzy i zaczęłam ją głaskać.
-Ile?
-Hmm?
-Ile osób zabiłaś?
-Nie wiem...nie pamiętam ale na pewno dużo...
-Co takiego zrobili by stracić życie?
- Najczęściej ofiary to złoczyńcy psychole i mafiozi
-Kiedy?
- Między misjami od wujka....
-Co do niego czujesz?
-Do Bucky'ego? Nic. Traktuje go jak brata.
-Pewna jesteś?...Spytała a ja zpłonełam rumieńcem
-T...tak!
-Emi...kłamiesz. Rumienisz się!
-No dobra...podoba mi się...zadowolona?
-Tak! To wspaniale! Wreszcie się zakochałaś!
-Ciszej! Bo ktoś usłyszy!
-Taaaa jasne... No dobra lepiej mi możemy wracać!
- Zgadzam się!
Szłyśmy w stronę zejścia z dachu ... Po drodze wpadłyśmy na Tony'ego ... Niestety ...
- Hej dziewczyny. Co robiłyście na dachu ?
- Nie twoja sprawa ... - odparła Lara
- Dobrze ... Tylko pytam ... A poza tym ... Idziecie na wspólny obiad?
- Obiad ? - zapytałam zadziwiona
-Tak ... Bruce ugotował dla wszystkich ... Wyjątkowo. - powiedział Stark
- Ja chętnie coś zjem! - odparła z uśmiechem elfka
- A ty Emily?
- Skoro ona idzie to ja też! - zaśmiałam się lekko
Poszliśmy wszyscy w stronę jadalni gdzie większość już siedziała. Był Thor, Natasha, Bruce, Clint i Steve. Usiadłyśmy koło siebie i czekaliśmy na posiłek. Thor zerkał tylko ukradkiem na Lare a reszta była zajęta rozmową. Rozmawiali o ataku Thanosa który miał miejsce niedawno. Natomiast ja przez cały czas rozmawiałam telepatycznie z Stevem (znaczy on myślał a ja czytałam w jego głowie odpowiadając na pytania)
-Hej Emi?...znów mnie przywołał
-Tak?
-Skoro Thanos wie że kamienie nieskończoności są na ziemi to nie jesteś tu bezpieczena.
-A czym ty mówisz? Przecież nikt o tym nie wie a ty przysiągłeś na swoje życie że nawet na najgorszych torturach nie ujawnisz że ja je mam.
-A Lara wie?
-Nie.
-To dobrze a wiesz może gdzie jest Bucky?
-Nie... nie wiem...miałam spytać cie o to samo...
-Mogła byś spóbować się z nim skontaktować telepatycznie?
-Tak jasne zaraz wracam....odpowiedziałam i wyszłam z głowy blądyna. Akórat zkończyłam jeść. Wstałam podziękowałam Brucowi za posiłek, nałożyłam jedzenie Jamesowi i chciałam odejść ale przed udaniem się do pokoju brązowowłosego nachyliłam się nad elfką.
-Lepiej szybko zjedz bo kto zje ostatni ten zmywa...wyszeptałam jej do ucha i udałam się tam gdzie planowałam.
-Hej Bakuś jesteś tu?...
***Lara p.o.v***
Emi gdzieś poszła jakieś dwie minuty temu a ja skończyłam właśnie jeść.
-Hej siostro elfko zaniesiesz jedzienie lokiemu?...Odezwał się Thor.
-Tak oczywiście tylko kim jest Loki i gdzie go znajdę?
-Loki to mój brat a znajdziesz go w celi na dole.
-Dlaczego twój brat siedzi w celi?
-Próbował przejąć władzę nad tą krainą.
- No ok ... - odparłam trochę zdziwiona
Jednak mało co mnie zdziwi po tym co usłyszałam od Emily.
Wzięłam porcje jedzenia i poszłam we wskazane przez Thora miejsce.
Powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam mężczyznę o czarnych włosach i zielonym stroju za kratami.
- No proszę ... Proszę ... Kogo my tu mamy ... - powiedział z nieszczerym uśmiechem na twarzy
- Mam posiłek dla ciebie ...
Podeszłam i podałam mu danie uszykowane przez Bruce'a.
- Loki tak? - zapytałam
- Tak ... A myślałem że każdy mnie zna ...
- Trochę o tobie słyszałam ...
- Chociaż tyle ... A czemu ty przyszłaś ? Zwykle był tu ktoś inny ...
- Thor powiedział żebym ci to przyniosła
- Doprawdy? W porządku ... Tylko kto taki jak ty robi wśród Avengers?
- Masz coś na myśli ?
- Ja ? Nie skądże ... Ale chyba powinnaś już iść prawda ?
- Tak ... Powinnam ... To do zobaczenia ...
- Do zobaczenia ?
- Tak ... Pewnie jeszcze tu przyjdę ...
Wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. I poszłam w kierunku schodów. Ciekawe co teraz robili inni w związku z atakiem Thanosa...
***Steve p.o.v***
Lara i Emi poszły zanieść jedzenie chłopakom a ja i reszta uzgadnialiśmy co zrobić żeby Thanos nie zagrażał cywilom. Po chwili do sali obradowej weszła Emily z Buckym. Różowowłosa miała naszyji ślady duszenia.
- Emi co ci się stało?!...Stytała Nat
-To nic Backy'emu właczył się tryb Zimowego żołnierza i póbował mnie udusić ale już wszystko pod kontrolą prawda?....zahihotała szarooka.
-Tak dzięki za uspokojenie....Bucky poczochrał ją po głowie.
-Dobra ja idę oprowadzić Larę po wierzy nera!...powiedziała Emi i wyszła z sali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro