Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten, w którym widzi przyjaciół


 Długo zajęło nim odgonił myśli o Allison i w końcu usnął. Kiedy ponownie się obudził, w pomieszczeniu znów było jasno dzięki wpadającemu przez okno słońcu. Nie umknęło jego uwadze, że w fotelu przy łóżku siedzi ktoś, od kogo nie biło tym okropnym swądem środków do dezynfekcji. Zmrużył oczy, patrząc na profil pochylonej nad książką blondynki. Przez chwilę serce zabiło mu mocniej, ale pastelowe pasemka uświadomiły mu, że to nie na tę dziewczynę czekał.

- Renee. - zwrócił się do niej cicho.

Uniosła głowę nieco zaskoczona i spojrzała na niego, a wtedy jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

- Seth! - szepnęła ze wzruszeniem. Odłożyła książkę i szybko znalazła się tuż przy nim, łapiąc za rękę.

Mimowolnie odwzajemnił jej uśmiech, ale dużo słabiej.

- Ja pierdolę. - mruknął i zaśmiał się idiotycznie.

Może to nie była Allison, ale bardzo się cieszył na jej widok. Świadomość, że po blisko dziesięciu miesiącach ktoś się tu zjawił, żeby przy nim być, dodała mu otuchy. Ścisnął jej dłoń.

- Tak się cieszę! - pochyliła się nad nim i przytuliła go ostrożnie. Nie był typem, który przytula się z przyjaciółmi, ale nie marudził – Myśleliśmy, że cię straciliśmy!

Renee siedziała przy nim przez prawie godzinę, rozmawiając o jakichś bzdurach, aż nie pojawiła się pielęgniarka. Kobieta mało sympatycznie poleciła dziewczynie wyjść i wrócić później, bo pacjent powinien wypoczywać. To była kompletna bzdura, bo dzisiaj czuł się już dużo lepiej. Jednak jego koleżanka z drużyny wolała się posłuchać pielęgniarki.

Niespełna pół godziny później zawitała do niego ta zakochana parka, Dan i Matt. Oboje byli podekscytowani informacją, że się obudził i niemal tą ekscytacją go zgnietli. Podobnie jak Renee nie mieli mu do powiedzenia nic szczególnie ciekawego. A przynajmniej w jego mniemaniu. Był nieco sfrustrowany tym, że to znowu nie Allison przyszła go odwiedzić, więc zdecydował się przerwać im ich paplanie i zapytać o coś, co mogło go faktycznie zainteresować.

- Jak sezon Exy? - poprawił się na materacu, patrząc na nich uważnie – Poradziliście sobie beze mnie? Pewnie nawet nie przeszliście do zawodów wiosennych, co?

Popatrzyli po sobie z rozbawieniem i trochę zmartwieniem, jakby bali mu się powiedzieć prawdę. To mu się nie spodobało.

- W porządku! - machnął ręką – Będę musiał powtórzyć rok, więc ze mną będziecie mieć większe szanse niż z samym Day'em i Jo-

- Zasadniczo, to pokonaliśmy Edgar Allan. - przerwał mu Matt.

Seth spojrzał na nich zdziwiony. Zamrugał, przyglądając się ich uśmieszkom.

- ...Nie przyjechali?

Oboje parsknęli śmiechem.

- Głupek! - zawołała Dan, uśmiechając się od ucha do ucha – Rozgromiliśmy ich. Nie tylko przeszliśmy do zawodów wiosennych, ale je wygraliśmy, Seth.

Otworzył szerzej oczy, rozchylając zabawnie usta, jakby nie wierzył w to, co słyszy. Jeśli to miał być żart, to bardzo nieśmieszny. Chciał usłyszeć prawdę i o ile mógł uwierzyć w ich dojście do sezonu wiosennego, tak nie mógł przyjąć do wiadomości, że zaszli choćby do półfinałów. Nie było szans, żeby pokonali kogokolwiek z Wielkiej Trójki, a co dopiero samego króla, Edgar Allan.

- Pierdolicie. - stwierdził w końcu.

Po minach przyjaciół zrozumiał, że nie pierdolą. Matt nawet wyciągnął z kieszeni komórkę i pokazał mu nagłówek artykułu sprzed kilku tygodni, który został zamieszczony na stronie poświęconej Exy. Tłustym drukiem wrzeszczała do niego informacja, że Lisy, drużyna z samego końca rankingów, pokonała niepokonywalne Kruki.

Ta wizja była tak abstrakcyjna z ich śmieszną drużyną, ledwie mieszczącą się w dolnym limicie graczy, że mimo dowodów w postaci artykułu w internecie, Seth nie mógł w to uwierzyć.

Miał wrażenie, że dalej śni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro