s i x
Spojrzałem na niego. Jimin mnie lubił. On, mnie, lubił.
- Ah, przepraszam cię. To zbyt szybko, prawda?
Nic nie odpowiedziałem.
- Co tam robicie? – zapytała SooMin.
- Nic – odpowiedział Jimin i odsunął się.
- Co się dzieje? – SooMin była zamieszana.
- Wszystko ok. Zrobiłaś już parę zdjęć?
- Ah tak, ale nie są zbyt dobre.
Poniosła swój aparat i stając obok mnie i pokazując zdjęcia. Rozejrzałem się za Jiminem i przez chwilę patrzyłem na niego.
- Yoongi?
- Ach, przepraszam. To wygląda całkiem dobrze – pokazałem na zdjęcie, a SooMin uśmiechnęła się.
Chwile później byliśmy z powrotem w namiotach. Tam Minhę dopadł ogromny głód, więc Jungkook i Seokjin zaczęli przygotowywać grilla.
Nakryłem z Jiminem stół. Nawet przez chwilę na mnie nie spojrzał. – Jimin? – Zignorował moje wołanie.
- Jimin! – krzyknął Namjoon.
- Co jest?
- Chodź na chwilę. – Chłopak westchnął, ale zareagował i poszedł do Namjoona.
- Czy coś źle zrobiłem? – mruknąłem sam do siebie.
- Podasz mi sałatę? – odezwała się Minha.
- Jasne. – Usiadłem też obok niej i Seokjina.
Jimin nie był głodny.
- Wie ktoś co dzieję się z Big Bossem? – Taehyung przeszył spojrzeniem nas wszystkich w kole.
- Właściwie to.. nie wiem – rzekł cicho Hoseok.
- Ya, Yoongi. Jesteś nowy. Chcesz może pogadać z Big Bossem? – Zerknąłem na Taehyunga.
- Dlaczego ja?
- Bo jesteś nowy.
Westchnąłem i wziąłem ze sobą do namiotu swój talerz.
- Jimin? – Siedział na swoim prowizorycznym łóżku i patrzył na ekran telefonu. – Dlaczego nie jesz?
- Nie jestem głodny.
- Czy to przeze mnie? – Nie odpowiedział.
Usiadłem obok niego i położyłem talerz na plastikowym, podróżnym stoliku.
Jimin wpatrywał się bezustannie w swój telefon.
- Kto to jest? – Okazało się, że patrzył na zdjęcie kobiety.
- Uwierzysz mi? – Przytaknąłem. - Ta kobieta jest moją matką. – Zachłysnąłem się.
- Ona jest twoją mamą?
Tym razem to Jimin skinął głową. – Jeżeli pragniesz sławy musisz coś poświęcić. Tak mi powiedziała. Teraz jest najsławniejszą aktorką z dwoma małżeństwami na karku.
Chłopak zaśmiał się lekko. – Nie lubi mnie, ponieważ jestem „inny".
- „Inny"?
- Ona zawsze chciała mieć syna, to prawda. Jednak nie takiego, który jest wstanie lubić chłopaków.
Spojrzał prosto na mnie.
- Przykro mi.
Jak jego własna matka, może go nie akceptować? Delikatnie go objąłem.
- Muszę ci coś powiedzieć – mruknął.
- Więc słucham...
- Lubcie cię już od lata.
- Od lata? Znałeś mnie zanim dołączyłem do..
- Widziałem cię zawsze tylko w szkole. – Wypuściłem powietrze z płuc.
Zapadła między nami cisza.
- Jimin. To może zabrzmi teraz dziwnie, ale nie wiem czy czuje to samo.
Chłopak przytulił się do mnie. – Po prostu poczekamy. Może coś się rozwinie.
Przytaknąłem i zamknąłem oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro