N i n e
Wzdychając rzuciłem się na krzesło zdejmując moje okulary.
- Jestem głodny – mruknął Jimin.
- Więc coś zamów.
Spojrzał na menu. – Masz ochotę na kurczaka i soju? – zapytał.
- Jasne.
Gdy przyszedł kerner odwróciłem się i złożyłem zamówienie.
- Gdzie właściwie jest reszta?
Chłopak spojrzał w moją stronę. – Co masz na myśli? Po tym jak wróciliśmy poszli prosto do domu. Nic dziwnego.
- Ah, rozumiem. – Zacząłem pić z mojej szklanki aż zrobiła się pusta.
Po pewnym czasie oboje siedzieliśmy niepewnie.
- Powiedz Jimin Oppa. Sypiasz teraz lepiej?
- Czy...
- Hui~ - rozsiadł się wygodnie.
- Jeszcze jeden łyk? – przytaknąłem i przystawiłem szklankę.
- Jimin Oppa.
- Dlaczego Oppa?
- Więc jak powinienem cię... nazywać? Hyung?
Jimin położył swoją głowę na stole.
- Jedno soju poproszę! – krzyknąłem i położyłem swoją głowę obok tej chłopaka.
- Hm, dobrze pachniesz – mruknąłem.
- Co?
- Chciałbym używać twojego szamponu...
Jimin spojrzał na mnie.
- Zrobisz Aegyo queen?
- Chcesz umrzeć? Nie umiem żadnego Aegyo.
-
- Na zdrowie! – Uderzyliśmy się kieliszkami i wzajemnie wypiliśmy zawartość.
- Yah, Hyung.
- Hm?
Spojrzałem na mój zegarek. Jimin zaczął czkać.
- Bylibyśmy dobrą parą, co?
- Może.
- Jimin? – Oboje odwróciliśmy się.
- Powiedziałeś moje imię? – zapytał.
- Ja nie.
Nieco dalej, ktoś wciąż wołał Jimina. Była to kobieta.
- To nie jest...
- To moja mama.
- Co? – Jimin wstał i pociągnął za sobą również mnie.
- Co ty robisz? Idź do niej.
- Dlaczego powinienem? – czknął.
- To twoja mama.
- Jesteś pewny? Może to koś inny, podobny – Jimin ukucnął. - Niedobrze mi.
Wywróciłem oczami i schyliłem się by pomóc mu wstać.
- Przepraszam? – jakaś kobieta podeszła do nas. Faktycznie była matką Jimina.
- Mogę go wziąć? Wygląda na pijanego.
Zgodziłem się. Zanim Jimin wsiadł do samochodu jego mama powiedziała do mnie
- Trzymaj, zapłacę.
To były pieniądze.
- Mogę sam za siebie zapłacić.
- Jedźmy już.
Wsiedli do samochodu.
Nagle usłyszałem dźwięk wiadomości. Była od Jimina.
Rano czekaj pod moim domem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro