f o u r
Powoli położyłem się na trawie obserwując noce niebo. Minha i inni byli już w swoich namiotach i smacznie spali. Cichy trzask ognia, sprawiał, że czułem się odprężony.
- Nie śpisz jeszcze? – Jimin spojrzał w dół.
- Taehyung chrapie. – Zaśmiał się tylko cicho siadając obok mnie. – A dlaczego ty nie śpisz? – zapytałem.
- Od kiedy odeszła mama nie sypiam dobrze. Staje się smutny i przytłoczony, a wtedy po prostu wychodzę.
- Więc kiedy potem śpisz?
- Drzemie w dzień. Noc sprawia, że jestem kreatywny. Często na takich spacerach robię zdjęcia.
- Rozumiem.
Ponownie spojrzałem na rozgwieżdżone niebo.
- Myślisz czasem, że jesteśmy jak gwiazdy? – Jimin spojrzał na mnie pytająco.
- Co masz na myśli?
- Spadamy z nieba, po to by życzenie kogoś innego się spełniło. Rozumiesz mnie?
Jimin położył się obok. – Być może... Masz rację.
Odwróciłem głowę i spojrzałem w jego stronę – Nie mam?
W jego wzroku było coś poważnego. Zerknął na moje usta.
- Czy wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz przytulić?
Uśmiechnąłem się jedynie i zamknąłem oczy. Jimin przysunął się bliżej i dotknął moich warg.
Po chwili coś sobie uświadomiłem ... Całowaliśmy się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro