Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Następnego dnia para pojechała w miejsce, gdzie znajdowała się restauracja, wcześniej umawiając się na godzinę czternastą z właścicielem. Ten natomiast oprowadził ich po całym budynku, a na sam koniec zostawił najważniejsze pomieszczenie. 

- Tutaj jest właśnie szklane pokój. Stąd widać las i rzekę. Bardzo urocze i piękne miejsce. Mnóstwo par wybiera to miejsce na swój ślub.

- Tak, jest cudownie. - dziewczyna zostawiła mężczyzn, aby popodziwiać obraz za szybą. Była zauroczona tym miejscem i wiedziała, że było to właśnie to.

- Um, jaka jest cena wynajęcia tego pomieszczenia na ślub, a potem aby w restauracji zjeść kolację na co najwyżej trzydzieści osób?

- To jest do uzgodnienia, zależy od dekoracji, potraw jakie państwo wybiorą. - Harry pokiwał ze zrozumieniem głową i spojrzał na swoją narzeczoną, która wciąż stała z nosem przytkniętym do szkła. Uśmiechnął się i znów wrócił oczami do starszego mężczyzny.

- Wie pan co? Cena nie jest ważna. Po prostu chcę, żeby była szczęśliwa i tyle. Kochanie, powiesz panu jak sobie wyobrażasz nasz ślub? Ja w tym czasie pójdę do łazienki.

- Jasne. - chłopak pocałował jej policzek i wyszedł z pomieszczenia.

- Chciałabym, aby tu na górze były niewielkie światełka w jednym kolorze, najlepiej zwykłe. - wskazała na szybę, gdzie chciała mieć zawieszone lampki. - Byłyby dookoła pomieszczenia. Jeśli chodzi o kwiaty to prosiłabym o białe i niebieskie róże oraz duże stokrotki. Stokrotek ma być sporo, ponieważ to naprawdę ważny kwiat. Mamy ślub w grudniu, więc będzie raczej ciemno i na dworze będzie sporo śniegu, więc chcę aby oświetlenie było słabe. Żeby było nas widać, ale też żebyśmy mieli widok na to co jest za oknem i taki romantyczny nastrój. 

- Wszystko rozumiem, szykuje się piękny ślub. Przepraszam, że zapytam, ale nie ma pani pierścionka na palcu...

- Och, to dlatego, że oświadczył mi się stokrotką. Niby nic wielkiego, jednak to były lepsze zaręczyny niż sobie zawsze wyobrażałam. 

- Szczerze to nigdy nie widziałem takiej pary jak państwo. Piękna z was para. Miło widzieć takich młodych ludzi. W każdym razie, tak jak pani sobie zażyczyła tak będzie. - w tym czasie Styles wrócił i objął brunetkę od tyłu. - Wszystko jest załatwione. Za parę dni zadzwonię do państwa ile będzie to kosztować. Dziękuję i życzę miłego dnia oraz wspaniałego dalszego życia.

- Dziękujemy i do widzenia.

- Do zobaczenia. - uśmiechnięci wyszli z budynku i przez deszcz pędem znaleźli się w samochodzie.

- A teraz do lekarza.

 -Mówiłam, że wszystko ze mną w porządku. Niepotrzebnie się martwisz.

- Niepotrzebnie się martwię? Zwymiotowałaś o trzeciej nad ranem, a potem o ósmej. Jak mam się nie martwić? Kocham cię i chcę, aby wszystko było z tobą dobrze. Dlatego umówiłem cię do doktora.

- Ja ciebie też i dobrze. Nic mi się nie stanie jak mnie przebada.

- Dokładnie. - dojechali do szpitala w zawrotnym tempie i razem wysiedli z auta. Harry podszedł do rejestracji i zapytał o Danielle. Po odpowiedzeniu na każde pytanie ruszyli w stronę gabinetu doktora Smith'a.

- Danielle Styles?

- Podałeś swoje nazwisko? - zapytała szeptem, patrząc z rozbawieniem na Harry'ego. Ten jedynie wzruszył ramionami i pocałował ją w  nos. Oboje wstali z niewygodnych krzeseł i weszli do środka.

- W czym problem?

- Od wczoraj wymiotuję i w sumie to tyle.

- W porządku, zrobimy badania kontrolne i USG. Zaczynajmy.


Harry i Dani czekali na wyniki od trzydziestu minut, a dla chłopaka to było jak dwie godziny. Chciał mieć pewność, że z brunetką wszystko było dobrze.

- Państwo Styles? - oboje się podnieśli i ponownie zawitali do pomieszczenia. - To zwykłe zatrucie pokarmowe, nie ma się czym przejmować. - odetchnęli i podziękowali doktorowi, a następnie wyszli z kliniki. 

Kiedy znaleźli się już w domu natychmiastowo podążyli do kuchni, aby przygotować obiad.

- Wiesz, Dani? Przez pewien czas myślałem, że jesteś w ciąży. - uśmiechnął się smutno i nadal kroił pomidory do sałatki. 

 -Szczerze, to ja też. Byłam troszeczkę rozczarowana, ale trudno.

- Jeszcze będziemy mieć gromadkę dzieci.

- Na pewno.


Podczas kiedy Styles brał prysznic, brązowooka siedziała i czytała książkę. Poinformowała też swoich rodziców o ślubie i Niall'a także. Nadal była trochę smutna, iż nie była w ciąży, jednak wiedziała, że będą mieli jeszcze sporo czasu na dzieci. 

- Kochanie, może popróbujemy troszkę, co?-brunet wrócił do sypialni w mokrych włosach i z wielkim uśmiechem na ustach. 

- Chciałbyś już mieć tego maluszka, prawda?

- Nawet nie wiesz jak bardzo. 

- No to działaj.


Zmęczeni opadli na poduszki w pełni zaspokojeni i szczęśliwy. Oboje mieli nadzieję, że Danielle zajdzie w ciążę. Tym razem i on i ona chcieli mieć dziecko.

- Naprawdę chciałbym zostać tatą. - mruknął, kiedy uspokoili swoje oddechy i leżeli twarzą w twarz. Przez pragnienie Harry'ego, Danielle także zechciała mieć już dzieci i nie mogła się doczekać bycia mamą.

- Wiem, kochanie. Zrobić ci herbaty?

- Nie, po prostu chodźmy spać. - dziewczyna pokiwała głową, a następnie przerzuciła nogę przez jego talię. Pocałowała go najpierw w usta, potem w nos, a na końcu w czoło.

- Zobaczysz, jeszcze będziesz mógł się wykazać w roli taty. Ale nie zgadzam się na więcej niż dwoje!

-Liczyłem na czworo.

- Jak sobie urodzisz, będziesz miał.

-Czemu nie chcesz czwórki? Wyobraź sobie taką małą Rosie, małego Leo, małą Emmę i małego Ian'a. Taka słodziutka czwóreczka. Rosie byłaby małą wersję ciebie, brązowe włosy, oczy i mały zgrabny nos. Kochałaby herbatę poziomkową, kakao i uwielbiałaby te piękne filmy, byłaby towarzyska i miła dla każdego. Leo byłby małym mną, zielone oczy, brązowe loki. Byłby cichy i nieśmiały, ale uroczy. Oglądałby mecze ze swoim tatą i wujkiem Niall'em oraz Louis'em. Emma byłaby mieszanką mnie i ciebie. Miałaby zielone oczy, dołeczki, proste brązowe włosy. Ian byłby rozrabiaką, z nim byłby największe problemy, ale w każdej rodzinie musi być taki urwis.

- A w twojej? Kto był takim urwisem?

- Oczywiście, że ja. 

- Proszę cię, kochanie. Skoro byłeś największym urwisem to twoja mama miała niebo.

- Też cię kocham.

- Ale tak jak to opisałeś to chyba zgodzę się na czworo. Ja ciebie też kocham, bardzo mocno.

- To teraz w twoim brzuszku jest mała Rosie, albo Leo.

- Jesteś taki szczęśliwy.

- A ty nie?

- Jestem, a teraz dobranoc. 

- Dobranoc, skarbie. - zamknęli oczy i zaczęli powali oddawać się w ramiona Morfeusza. - A może zamiast Ian'a byłby James lub Theo? Co ty na to? Albo nie! Ian zostanie, zdecydowanie.

- Śpij, Harry!


♔♔♔♔♔♔


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro