Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Był to drugi dzień ich wyjazdu, a Harry miał już dość porannych biegów. Tak jak powiedział, nie miał kondycji i naprawdę nie czuł potrzeby robienia codziennych ćwiczeń. Jednak starał się i nie mówił nic na ten temat z uwagi na to, że chciał mieć dobre relacje z rodzicami dziewczyny.

Oczywiście Dan i Amanda polubili chłopaka od razu jak go zobaczyli. Podobało im się to jak traktował Danielle i jaki stosunek miał do jej rodziny. Był miły, sympatyczny i uroczy, co było totalnym przeciwieństwem jej ostatniego chłopaka - Brad'a. To właśnie jego zdjęcie wisiało na tablicy "osoby mające zakaz wstępu". Nie znosili go, ponieważ on nie znosił ich.

- Dobra, teraz idziecie się ogarnąć i idziemy pływać! - mama brunetki klasnęła w dłonie i razem ze swoim mężem ruszyli do swojego domku. Wszyscy się rozeszli, więc dwójka zakochanych zrobiła to samo.

- Ty pierwszy pod prysznic czy ja?

- A-a może weźmiemy go razem? - zaskoczona dziewczyna odwróciła głowę w stronę bruneta, który stał z rumieńcami na twarzy i kiwał się na piętach. Niepewność i zdenerwowanie było widoczne na jego twarzy jak oczy czy usta. Z jednej strony była szczęśliwa z tej propozycji, a z drugiej była zdziwiona. Harry nie należał do tej grupy chłopaków, którzy proponują dziewczynie takie rzeczy.

- Chcesz? - podeszła bliżej i owinęła swoje ramiona wokół niego. Chłopak niepewnie pokiwał głowę, na co Dani zmrużyła oczy. Jeśli chciał to zrobić to musiał być pewny. - Na pewno?

- Uch, tak Danielle. Zgódź się, bo się denerwuję.

- W porządku. - musnęła jego wargi i pociągnęła go w kierunku łazienki.


- Co tak... O mój Boże! Nie patrzę, nie patrzę! - do ich domku weszła Amanda, która natychmiast zasłoniła dłonią oczy. Chłopak dopiero co wyszedł spod prysznica i miał zamiar się ubrać. Stał na środku pokoju bez niczego, jak pan Bóg go stworzył. Brązowooka była w tym czasie w łazience i suszyła włosy. Harry szybko złapał za najbliższą rzecz i zasłonił się nią, będąc przy tym mocno czerwonym na twarzy.

- Powiem ci, chłopcze, że całkiem niezły sprzęt. - ojciec Danielle także zjawił się w pokoju i zdążył zauważyć troszkę więcej niż powinien.

- Już wychodzimy, przepraszamy. - zawstydzona brunetka wyszła razem z Dan'em. Zielonooki wypuścił wstrzymywane powietrze i schował twarz w dłoniach. Po paru sekundach z toalety wyszła jego dziewczyna, która nie miała o niczym pojęcia.

- Coś się stało?

- Jak ja im później w oczy spojrzę?

- Ale komu?

- O cholerka.


- To może teraz golf?

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Nie.

- Tak.

- Tak. - każdy z nich wyraził swoją opinię. Dziewczyny były na nie, a chłopaki na tak. Kobiety niezbyt interesowały się tym sportem. Było to dla nich nudne i bez sensu.

- Przykro mi dziewczyny, przegrałyście.

- Dan było trzy tak i trzy nie.

- No właśnie, gramy w golfa. - wszystkie przewróciły oczami, jednak zgodziły się ze względu na to, iż mogły pogapić się na ich tyłki. Zawsze jakieś korzyści.

- Ta gra jest pozbawiona jakiejkolwiek zabawy. - mruknęła Victoria, kiedy po raz kolejny nie mogła trafić do dołka. Will podszedł do swojej jeszcze aktualnej dziewczyny i objął ją od tyłu.

- Bo źle trzymasz kij. - szepnął jej do ucha, delikatnie je całując.

- Może nie jest ona taka zła.

 -Danielle twoja kolej! - tata popchnął ją w stronę miejsca, gdzie powinna stanąć i pokazał dłonią, aby zaczynała. Wzięła zamach i pięknie uderzyła kijem piłkę.

- Pff, nowemu zawsze dopisuje szczęście.

- Oczywiście, Dan.


- Jestem zmęczony.

- Nóg nie czuję.

- Potrzebuję wakacji.

- To co!? Jeszcze jedna rundka wokół jeziora? - wszyscy spojrzeli na Amandę i znów opuścili głowy na stół. Siedzieli na dworze, wyczerpani po całym dniu rozrywek, sportów i zabaw. Podobało im się takie spędzenia doby, chociaż potem byli niemiłosiernie padnięci.

- Błagam cię, kobieto. Ledwo żyjemy. Poza tym martwię się, że Will będzie bezpłodny po tym jak Vici uderzyła go kijem w jaja.

- To było przez przypadek!

- Tak, wiemy.

- Dobra, skoro z was są takie lenie to życzę miłej nocy, a ty Dan chodź przyda cię się jeszcze jedne kółko.

- Przypomnij mi, dlaczego jeszcze się z tobą nie rozwiodłem?

- Bo bardzo mocno mnie kochasz, ruszaj.  - młodzież śmiała się z ojca Dani i Will'a, a następnie poszli do swoich domków. Uśmiechnięty, choć zmęczony Harry podniósł swoją dziewczynę na ręce i w ten sposób szedł z nią, aż do łóżka. Delikatnie odłożył ją na materac i zawisł nad nią, patrząc na jej radosną buzię.

- Bardzo cię kocham, wiesz? - zapytał, chociaż dobrze wiedział, iż dziewczyna miała tą świadomość.

- A wiesz, że ja cię kocham bardzo bardzo mocno? - zaśmiał się i pokiwał głową. Potem nachylił się by ją pocałować. Pocałunek trwał długą, nie śpieszyli się, cieszyli się sobą i to, że mieli siebie. Naprawdę trudno było sobie wyobrazić ich życie inaczej, przynajmniej oni nie umieli tego zrobić.

- Harry...

- Tak, kochanie?

- Uch, powinniśmy wziąć prysznic.

- Masz rację, śmierdzisz.

- Och, kochanie ty też fiołkami nie pachniesz. - oboje się podnieśli i ruszyli do łazienki, żeby drugi raz w tym dniu wziąć razem prysznic.

Po przygotowaniu się do spania, runęli na miękki materac i ułożyli się w standardową dla siebie pozycję do spania. Brunetka delikatnie podniosła głowę, aby pocałować go tak jak zawsze, jednak chłopak ją wyprzedził i przyłożył sobie palca do ust.

- Co?

- To ja zawsze mówię, że masz mi dać buziaka!

- To źle, że chciałam ci go dać?

- Nie, ale ja to zawsze mówię, a dopiero potem to robisz.

- Dobra.

- Dani...

- Tak? - zapytała ze śmiechem, wiedząc co zaraz powie.

- Dasz mi buziaka?

-Oczywiście. - mruknęła i zrobiła to o co poprosił.

- A Dani...

- Śpij, Harry!

♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro