Prolog.
Jesteś niewolnikiem rytmu, Harry... - oznajmił Louis przyglądając się jego ruchom tanecznym.
Czemu tak uważasz? - zapytał skupiony na krokach i uważnie wsłuchany w bajeczny głos Louis'a i w rytm muzyki.
Jesteś zahipnotyzowany, Harry... - podszedł do niego bliżej i stanął przed nim, na co ten spowolnił swoje ruchy, w końcu całkowicie je zatrzymując, i spojrzał w oczy Louis'a.
Muzyka tak na mnie działa, Lou.. - powiedział przeczesując lekko mokre od potu włosy - Kiedy tańczę, nie mam kontroli.. - widział, jak głęboko Louis patrzy w jego szmaragdowe oczy - Podobało Ci się? - zapytał z nadzieją w głosie i zrobił słodką, błagalną minę, na co oboje lekko się uśmiechnęli.
Szatyn powoli zbliżał się co raz bardziej, a gdy ich samych dzieliło kilka centymetrów Louis stanął lekko na palcach i kładąc małe dłonie na szerokich ramionach Harry'ego, i złożył na jego malinowych ustach głęboki i pełen pasji pocałunek, który, trochę zdezorientowany Harry, oddał z taką samą pasją i zaangażowaniem.
Trwali tak chwilę, która dla nich trwała wieczność...
W tamtej chwili, oboje byli niewolnikami rytmu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro