Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter XIII.

  Był wczesny wieczór tego dnia. Kilka minut przed szóstą Louis i Eleanor przechadzali się po piątej alei niedaleko budynku jubilera u Tiffany'ego. Dziewczyna trzymała się szatyna o wiele za długo, co zaczęło go lekko niepokoić tym bardziej, że ten dzień miał należeć do niego i Harry'ego. Postanowił odstawić ją do domu, jak szybko to tylko możliwe.
- Słuchaj, Eleanor... - zatrzymał się po chwili i złapał ją za ramię, a ta spojrzała na niego z uśmiechem.
- Bardzo miło było się z Tobą spotkać i w ogóle, ale wiesz... Jestem trochę zmęczony, jutro mam pracę. - schował dłonie w tylnych kieszeniach i oparł ciężar ciała na jednej nodze.
- Poza tym, muszę jeszcze ogarnąć coś w domu... - skłamał celowo, odgarniając grzywkę - Mam nadzieję, że rozumiesz. - zapytał z nadzieją, zmieniając nogę, a jej mina widocznie zrzedła.
- Umm... Tak, pewnie, rozumiem - przytaknęła smutno, poprawiając torebkę na ramieniu.
- Nie zrozum tego źle, po prostu jestem trochę zmęczony. - wyjaśnił od razy, gdy poczuł, że głos dziewczyny robi mu wyrzuty sumienia. Musiała to zaplanować.
- Nie, nie, to w porządku.. - odpowiedziała od razu, wymuszając lekki uśmiech.
- Odwiozę Cię do domu, chodź. - oznajmił, biorąc ją pod rękę i ruszyli bez słowa w stronę samochodu, który stał obok Central Parku, czyli kawałek drogi stąd.

Wsiedli bez słowa do samochodu i pojechali w stronę domu dziewczyny. Milczeli przez całą dość krótką trasę, podczas której szatyn myślał tylko o Harry'm.
- Okej, jesteśmy... - mruknął szatyn, gasząc silnik. Był naprawdę wyczerpany tym dniem i zły na siebie, że nie mógł zobaczyć się z Harry'm.
- Dzięki, Louis. - brunetka uśmiechnęła się do niego, odpinając pas.
- Dzięki za dziś. Było bardzo miło. - oznajmiła, wieszając torebkę na ramieniu.
- Powtórzymy to kiedyś? - dodała, po czym chwyciła za klamkę.
- Nie, nie powtórzymy! Nie będziesz stawać mi na drodze do serca Harry'ego! - Louis krzyknął w duchu i aż zakuło go w sercu.
- Może w najbliższym czasie nie, ale trochę później tak... - mruknął na lekko wymuszonym uśmiechu, odgarniając grzywkę.
- Okej, rozumiem, dzięki. Trzymaj się! - rzuciła z uśmiechem na koniec, ale nim wyszła, wtuliła się na sekundę w szatyna, na co ten aż wzdrygnął. Odwzajemnił uścisk jednym ramieniem, nawet na nią nie patrząc. Dziewczyna wyskoczyła z samochodu i potruchtała do domu. Louis mógł wreszcie odetchnąć. Nie mógł pozbierać myśli ani się uspokoić. Wyszedł leniwie z samochodu, by zwyczajnie zapalić papierosa. Nie robił tego często, a nawet nie pochwalał. Gdy wypalił jednego na tydzień, to było wielkie wydarzenie. Wtedy akurat nadarzyła się okazja. Oparł się o drzwi auta i odpalił papierosa. Delektował się, bądź co bądź, nieciekawym smakiem tytoniu i przymknął oczy na te kilka minut, gdy wciągał i wypuszczał dym, oraz chłodne wczesnojesienne powietrze. Wypalił całego, co od razu go odprężyło. Zgasił peta butem i wrócił do samochodu. Odpalił silnik, po czym, już mniej napięty, pokierował się do domu.
Zajechał pod kamienicę po około piętnastu minutach, zgasił auto i leniwym krokiem wszedł do domu. Zamknął za sobą drzwi i zsunął buty ze stóp. Wszedł do salonu, po czym zdjął bluzę i odłożył ją na kanapę. Poszedł do kuchni, by napić się soku. Nalał do szklanki klarowny sok jabłkowy i wypił go jednym duszkiem. Odstawił szklankę i wrócił do salonu. Opadł na kanapę i wyciągnął telefon z kieszeni.
- Cholera. - mruknął, gdy ujrzał rozładowany sprzęt. Czym prędzej wstał i znalazłszy ładowarkę, podłączył go, siadając przy nim. Odczekał chwilę, aż się włączy i rozpędzi, po czym ujrzał na ekranie dwie nieodczytane wiadomości od Harry'ego. Otwartą dłonią klepnął się w czoło.
- Louis, ty idioto... - warknął do siebie i kliknął w ikonkę. Treść drugiej wiadomości sprawiła, że poczuł ból głęboko w sercu. Było mu tak głupio i przykro. Musiał mu to wyjaśnić jak najszybciej. Nie zawahał się odpisać:

Do: Harold
Tak bardzo przepraszam, że nie odpisałem, Harry ! ):
Nawet nie wiem, kiedy rozładował mi się telefon... ):
Podłączyłem go dopiero teraz, wybacz mi, proszę...
06:30 PM

Wysłał przeprosiny z wielkim poczuciem winy, po czym westchnął, odkładając telefon na podłogę, a sam poszedł do łazienki spłukać z siebie cały ten okropny dzień. Zrzucił ubrania i wskoczył pod prysznic. Wyszorował dokładnie całe ciało, włosy i przy okazji zęby, gdy pasta i szczoteczka były w zasięgu ręki. Miał nadzieję, że Harry zrozumie i przyjmie jego wyjaśnienia, oraz przeprosiny.

Brunet w tym czasie przeglądał kanały w telewizji, szukając czegoś ciekawego i chrupiąc pistacje, jako przekąskę. Od programów przyrodniczych do stacji muzycznych było kilka rzeczy, na które na chwilę zawiesił wzrok. W pewnej chwili uwagę od ekranu odwrócił wibrujący obok telefon. Sięgnął po niego obojętnie i odblokował. Cały natychmiast otrzeźwiał, gdy zobaczył nadawcę wiadomości.
- No, nareszcie, Louis... - mruknął do siebie, po czym odczytał ją w skupieniu. Wszystko nagle stało się jasne. Rozładowany telefon to klasyczna wymówka, ale Harry nie miał powodu nie wierzyć Louis'owi. Przecież, to mogło się stać. Jednak bardziej zastanawiało go, co chłopak robił z Eleanor na mieście w czasie, gdy miał być z nim. Nie zapytał o to jednak przez telefon. Wolał dowiedzieć się bezpośrednio od niego. Po przeczytaniu westchnął ciężko, przeczesując włosy.
- Nie mogę się na Ciebie gniewać, mały... - powiedział do siebie z lekkim, ale czułym uśmiechem, po czym odpisał:

Do: Lou
To w porządku, Louis (;
Nie ma sprawy, to normalne.
Cieszę się, że powiedziałeś mi od razu x
Nie widzieliśmy się dzisiaj ):
Może zatem jutro ?
Bardzo się stęskniłem...
06:33 PM

Lekko drżącymi dłońmi wysłał wiadomość i odłożył telefon na bok. Wzdychając lekko, spojrzał za okno na wieczorne, lekko już szaroróżowe niebo.

Louis w tej samej chwili wyszedł spod prysznica, wytarł się i założył dres. Lubił spać w dresie. Jedna z najlepszych rzeczy, którą rutynowo robił. Wrócił do salonu i od razu zauważył wibrujący telefon na podłodze. Czym prędzej usiadł przy nim i spojrzał w wiadomości. Harry odpowiedział mu chwilę temu, co tak bardzo go cieszyło, że nie mógł powstrzymać uśmiechu. Odgarnął lekką mokrą jeszcze grzywkę, po czym napisał:

Do: Harold
Jejku, Harry, dzięki za zrozumienie (; Ulżyło mi, dziękuję x
Przepraszam Cię za dziś ):
Zmieniły się plany... Wbrew mojej woli i ochoty z resztą... Wybacz.
Jutro koniecznie musimy się zobaczyć (; Choćby nie wiem, co !
Ja również bardzo się stęskniłem x
06:36 PM

Oparł się wygodnie o ścianę, wyczekując odpowiedzi od bruneta. Czuł, że sytuacja się wyjaśni i jutro spotkają się na pewno, czego bardzo pragnął.

W tej samej chwili do Harry'ego przyszli Flip i Flap, prawdopodobnie z kuchni po kolacji, którą dał im chwilę wcześniej. Wskoczyli do niego na kanapę i wtulili się w jego uda, na widok czego uśmiechnął się, głaszcząc je i mrucząc. Już miał wyłączać telewizor, gdy telefon powiadomił o nowej wiadomości. Sięgnął po niego z uśmiechem i odczytał odpowiedź. Rozczulił się całkowicie, gdy to zrobił. Louis był tak bardzo słodki i niewinny, gdy się tłumaczył. To był wręcz miód na serce dla Harry'ego. Nie mógł mu nie wybaczyć lub gniewać się. Odpowiedział z szerokim i wdzięcznym uśmiechem, poprawiając się na sofie:

Do: Lou
W porządku, Lou x Nic się nie stało (; Rozumiem i wybaczam !
Liczę na to i już nie mogę się doczekać ! x
Jesteś taki uroczy, że nie mam słów x
Co robisz ?
06:38 PM

Harry postanowił popisać trochę z Louis'em, by zrekompensować sobie pustkę tego dnia. Musiał usłyszeć jego głos, nawet w tym, co pisał. Słyszał ten cudowny ton, słodki akcent, magiczny tembr głosu w każdym przeczytanym słowie, które wyszło spod pięknej dłoni szatyna. Jego serce biło jak oszalałe, a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Całkowicie zapomniał o nieprzyjemnościach tego dnia, gdy tylko zamienił kilka zdań z obiektem swoich westchnień. Rozsiadł się wygodnie i oczekiwał odpowiedzi, lekko przygryzając dolną wargę.

Ładujący się telefon skutecznie unieruchomił Louis'a, zmuszając go do siedzenia obok niego na podłodze. Jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi, bo był pochłonięty i szczęśliwy, pisząc z Harry'm. Na otrzymaną odpowiedź uśmiechnął się lekko i zagryzając lekko dolną wargę, odpisał przyjacielowi:

Do: Harold
Dziękuję x
Hej, nie mów tak, bo się zarumienię (;
Ja też czekam x
Co robię... Aktualnie siedzę przy telefonie. Ładowarka mnie ogranicza );
Przed chwilą byłem pod prysznicem i myślę, że zaraz się położę. Ten dzień bardzo mocno wymęczył mnie fizycznie i psychicznie );
A Ty? (;
06:40 PM

Zadowolony wysłał wiadomość, po czym zostawił telefon i poszedł do kuchni po szklankę chłodnego soku. Wrócił z nią do salonu i znów siadł przy ładującym się sprzęcie. W tym samym momencie, gdy chwycił telefon, poczuł jego wibracje. Harry odpisał:

Do: Lou
Nie miałbym nic przeciwko Twoim rumieńcom (;
Teraz siedzę sobie z kotami i też próbuję odpoczywać.
Mam nadzieję, że jak najszybciej poczujesz się lepiej x
06:42 PM

Poprawił się na kanapie, podkładając sobie poduszkę pod głowę. Odetchnął cicho, po czym uśmiechnął się w stronę swoich puchatych towarzyszy, którzy leżeli mu w nogach i rozglądali się dookoła zupełnie niezainteresowani niczym.
- Wiecie z kim piszę? - zwrócił się do nich, zagryzając lekko wargę, a one spojrzały na niego zaciekawione jego głosem.
- Nie wiecie? - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a one powoli wstały i oparły się o jego udo, i brzuch.
- Z najpiękniejszym człowiekiem na świecie... - wyszeptał czule w ich stronę, a ich uszy wydawały się dobrze to zarejestrować, po czym skupił się na ekranie telefonu, wciąż nie powstrzymując uśmiechu.

Louis, sącząc łyk soku ze szklanki, odpisał od razu. Czuł, że Harry ewidentnie z nim flirtuje. Brunet miał bardzo duży i gorący temperament, jak na Brytyjczyka. Ten u niego przypominał włoski. Śmiałość, charyzma i błyskotliwość Harry'ego bardzo imponowały Louis'owi. Sprawiały, że miękły mu kolana pod każdym wypowiedzianym przez niego słowem.

Problem był jednak inny. Niepokoił on szatyna bardzo mocno.
Louis tak naprawdę nie wiedział, kim jest Harry. Znał tylko jego imię, adres, zawód, że jest właścicielem dwóch uroczych kotów i, że jest bardzo miły.
Nie znał natomiast jego nazwiska, zainteresowań, zwyczajów, osobowości, czy wreszcie historii życia. 
Swoją drogą, Harry wiedział o Louis'ie tyle samo. Niewiele, a jednocześnie bardzo dużo, jak na około tydzień trwania znajomości. Oboje jednak chcieli wiedzieć więcej. Byli jedynie ciekawi, który jako pierwszy zacznie rozkręcać i rozgrzewać ich znajomość. Pojawiła się jednak kolejna wątpliwość, która coraz bardziej ich zastanawiała. Jeden i drugi nie wiedział, czy obaj wolą mężczyzn. Lecz, zarówno jeden, jak i drugi ich woleli. Harry od bardzo już dawna, a Louis od chwil, kiedy jego związek z Eleanor zaczął psuć się kilka miesięcy temu. Zwyczajnie przestał interesować się kobietami. Oboje mieli jednak nadzieję, że owa kwestia sporna wkrótce się wyjaśni.

Jedno było pewne. Byli w sobie zauroczeni i każdy, kto by tak stwierdził, nie pomyliłby się.
W posyłanych do siebie uśmiechach, czy słowach nie było widać i słychać tylko nut zwykłej znajomości dwóch chłopaków. Nuty te brzmiały mocniej i bardziej dynamicznie z każdą chwilą, tworząc między ich umysłami mistrzowską sonatę.

Harry czekał chwilę na odpowiedź, bujając swoją stopą w pewien rytm, który nucił pod nosem. Wciąż patrząc w okno, myślał o tym wszystkim, co powstaje między nim a Louis'em. Było to coś niesamowitego. Przypadkowa znajomość dostawcy przesyłek ze zwykłym ich odbiorcą.
Z myślenia wyrwał go po sekundzie wibrujący telefon. Zerknął na ekran, na której widniała wiadomość:

Do: Harold
Oh, może już niedługo będziesz miał okazję je zobaczyć...
Kto wie ? (;
Przytul je ode mnie mocno i powiedz, że wujek Louis pozdrawia (:
Dziękuję za troskę, przyjacielu.
Zamierzam poczuć się lepiej (;
06:44 PM

Uśmiechnął się jeszcze szerzej po przeczytaniu wiadomości, po czym otulił koty i ucałował je w noski tak, jak Louis poprosił.
- Wujek Lou kazał Was przytulić. - uśmiechnął się do nich, przeczesując włosy, a one spojrzały na niego zaciekawione.
- Kochany jest, nieprawdaż? - zagryzł lekko wargę i spojrzał na ekran w celu odpisania:

Do: Lou
Moje marzenie, słuchaj x
Przytuliłem i ucałowałem je od Ciebie. Aż się uśmiechnęły (;
Nie dziękuj, naprawdę.
Martwię się, bo bardzo Cię lubię !
06:45 PM

Wysłał wiadomość z czułym uśmiechem na myśl o ostatnim wysłanym zdaniu i odłożył telefon. Wstał i poszedł do kuchni, by zrobić sobie zieloną herbatę. Wstawił wodę, która szybko się zagotowała. Wsypał trochę liści do kubka i zalał lekko już przestudzoną wodą z czajnika. Wrócił na sofę z naczyniem gorącego napoju, który odstawił na stolik obok. Upił kilka ostrożnych łyków, czekając na odpowiedź.

Szatyn, jak wcześniej, siedział na podłodze oparty o ścianę. Bujał głową i nogą w rytm nuconej sobie pod nosem zmyślonej melodii. Nie odrywając się od swojego zajęcia, zwrócił uwagę na ikonkę wiadomości, która właśnie wyskoczyła na ekranie. Kliknął w nią i od razu obdarzyło go to uśmiechem. Zwłaszcza ostatnie zdanie. Przeczytał je dla pewności kilka razy, aby sprawdzić, czy nie śni. Nie śnił. Harry właśnie napisał Louis'owi, że bardzo go lubi. Szatyn nie mógł powstrzymać uśmiechu, który bardzo boleśnie zagryzał i po prostu zaczął piszczeć i tupać nogami, jak nastolatka, na którą spojrzał najprzystojniejszy chłopak w szkole. Po chwili jednak uspokoił euforię i postanowił odpisać brunetowi, zachowując przy tym powagę. Nieudolnie, ale jednak:

Do: Harold
Bardzo mi miło, Harry (;
Ja też bardzo Cię lubię, wiesz ?
06:50

Jego uśmiech lekko złagodniał z powodu bolących policzków. Poczuł jednak, że zmęczenie dopadło jego ciało. Bardzo nie chciał przerywać rozmowy z Harry'm mimo to. Postanowił, że wytrzyma, póki sam brunet się nie pożegna. Westchnął lekko, rozglądając się po swoim małym salonie. Spojrzał w okno z lekkim uśmiechem na ustach, ale za to ze smutkiem w oczach. Za oknem zrywał się wiatr. Zanosiło się na kolejną burzę. Zastanowiło go, czy Harry w tej samej chwili również spojrzał w okno, widząc na jaką pogodę się zanosiło. Wziął głęboki oddech, wracając wzrokiem na ekran, który na razie nie pokazał żadnej wiadomości.

Biorąc już kolejny łyk herbaty, Harry rozejrzał się po swoim przestronnym apartamencie. Panowała w nim przeszywająca cisza. Jego dwaj przyjaciele leżeli obok niego na kanapie i powoli zasypiali. Wręcz głowy same im się kiwały. Wyglądały na bardzo zmęczone i Harry to rozumiał, gdyż dziś bawiły się bardzo intensywnie. Rozczulił się na ich widok i lekko uśmiechnął. Pogłaskałby je czule, ale nie chciał odrywać ich od zasypiania. Jego uwagę przykuła nagle dziwna pogoda za oknem. Siły wiatru nie było widać na wysokości pięćdziesiątego piętra, jak było widać przy poziomie ulicy. Jednak chmury widocznie pociemniały, więc zapowiadało to kolejną burzę. Posmutniał lekko, bo spodziewał się wciąż pięknej pogody. Miał tylko nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie słoneczny i wciąż ciepły, bo miał w planach spotkanie z Louis'em, którego bardzo pragnął. Z lekkim westchnięciem wrócił wzrokiem na ekran telefonu, na którym widoczna była nowa wiadomość. Odczytując ją, uśmiechnął się szerzej, niż kiedykolwiek. Miał ochotę piszczeć z radości na tę wieść. Wychylił głowę w tył na oparciu kanapy i zagryzł bardzo szeroki uśmiech. Wyprostował głowę, a jego loki opadły na twarz. Przeczesał je od razu, po czym zachichotał słodko, czytając wiadomość jeszcze raz. Nie wahając się ani chwili dłużej, odpisał:

Do: Lou
Naprawdę?
Jejku, tak bardzo się cieszę x
Dziękuję x
06:52 PM

Wysłał wiadomość bardzo szczęśliwy, że w końcu mógł powiedzieć mu to otwarcie. Jednak powiedzenie tego przez telefon nie było szczytem jego marzeń. Chciał wyznać to Louis'owi podczas ich spotkania. Miał również nadzieję, że odpowiedziałby mu zgodnie. Teraz był już pewien, że szatyn darzy go taką samą przyjacielską sympatią, jak sam Harry. 

Louis uśmiechnął się szerzej, gdy odczytał odpowiedź od bruneta. Znów miał ochotę skakać z radości, jak zakochana nastolatka. Nie mógł zrozumieć jednego fenomenu, który zaszedł między nimi. Mianowicie, jak to możliwe, że zauroczył się w tym pięknym chłopaku, którego zna zaledwie parę dni. Nie rozumiał tego zjawiska, ale w cale nie narzekał na to, co zaszło. Był w siódmym niebie, że los pozwolił mu spotkać takiego człowieka, jak Harry, który w sumie nadal pozostawał jedną wielką, ale za to piękną zagadką. Louis był żądny poznania tajemnicy, jaką był Harry. Harry był natomiast żądny poznania tajemnicy, jaką był Louis. Oboje nie zdawali sobie nawet sprawy, jak będzie to łatwe, ale i przez los utrudniane.

Całe zmęczenie, które jeszcze chwilę temu go męczyło, uleciało. Wszystko za sprawą szczerego wyznania Harry'ego, które odwzajemnił. Chwilę później dostał odpowiedź, która rozczuliła go do końca. Owe zmęczenie jednak wróciło i dopadło jego powieki, które zaczął leniwie mrużyć w świetle ekranu telefonu. Miał jeszcze natomiast trochę energii, aby odpisać swojemu pięknemu przyjacielowi. Nie wybaczyłby sobie, gdyby tego nie zrobił. Na lekko sennym i tym samym uroczym uśmiechu, odpisał:

Do: Harold
Naprawdę x
Nie masz za co dziękować.
Słuchaj, Harry... Zrobiłem się bardzo senny. Czy wybaczysz mi, jeśli teraz pójdę się położyć?
06:53 PM

Harry natychmiast dostał odpowiedź. Uśmiechnął się lekko i nieco sennie. Odczytał wiadomość, poprawiając się na kanapie, po czym odpowiedział z czułością w oczach:

Do: Lou
Oh, Louis... Co to za pytanie ?
Oczywiście, idź spać (;
Śpij dobrze ! Do jutra x
06:54 PM

Wysłał, po czym ziewnął lekko, drapiąc się po głowie. Jemu też spodobał się pomysł, aby pójść spać. Wypił resztę letniej już zielonej herbaty, po czym odniósł kubek do kuchni. Nie wyrzucił z niego liści, gdyż są dobre do zalanie nawet trzy razy. Zostawił je sobie na następny poranek, by zafundować sobie porcję przed pracą.

Louis w tej samej chwili dosłownie zasypiał nad telefonem. Mrużył powieki sennie i oddychał powoli. Rozbudziło go nagle uczucie wibracji w dłoni. Po odczytaniu wiadomości uśmiechnął się leniwie i ledwo już poruszając palcami, odpisał. Postarał się z powodu zmęczenia nie popełnić żadnego błędu:

Do: Harold
Dziękuję x
Ty też śpij dobrze !
Dobranoc i do jutra x
06:54 PM

Westchnął po wysłaniu pożegnania, odłożył telefon na podłogę i wstał. Rozłożył sobie koc na kanapie i poprawił poduszkę. Bardzo lubił tam spać. Nigdy nie siedział czy leżał na wygodniejszej sofie, niż ta swoja. Zgasił światło w całym mieszkaniu, sprawdził, czy dobrze zamknął drzwi, po czym wrócił do salonu i leniwie wsunął się pod ciepły koc. Wtulił się w niego, przymykając powieki, po czym westchnął lekko. Po chwili obrócił się jednak, chowając twarz w oparciu kanapy.
Dobranoc, Harry... - wymruczał do siebie resztkami sił. Czuł głęboko, że brunet to usłyszał. Że usłyszał jego ochrypnięty i zaspany głos w swoich uszach.
Taką miał przynajmniej nadzieję.
Oddychając powoli, zasnął po chwili mocnym snem.

Harry odczytał odpowiedź od Louis'a, idąc w stronę łazienki. Nie odpisał już jednak, czując, że ten już usnął.
Uśmiechnął się czule, ostatni raz spoglądając na ekran i zablokował telefon.
Wszedł do łazienki, odłożył telefon na pralkę, po czym zdjął z siebie ubranie. Wrzucił je do bębna, w którym było prania z kilku dni, po czym wsypał proszek i płyn do płukania, a następnie włączył urządzenie.
Wszedł pod prysznic, puszczając lekko letnią wodę. Rozsmarowując na sobie cytrusowy żel, umył się dokładnie cały. Umył również dokładnie swoje loki i zęby elektryczną szczoteczką i pastą, będąc w stanie sięgnąć po nie spod natrysku. Spłukał się dokładnie cały, stojąc pod wodą dłuższą chwilę. Zrelaksowany i czysty opuścił prysznic, wyłączając go uprzednio.
Wytarł się dokładnie, zostawiając jednak lekko mokre włosy i opuścił łazienkę, pochwycając telefon. Po drodze do sypialni zajrzał się do salonu, gdzie koty smacznie spały już na kanapie. Wyłączył światła w całym mieszkaniu i poszedł do sypialni. Podłączył telefon do ładowarki na szafce obok łóżka, po czym wsunął się pod czarną satynową kołdrę. Ułożył się wygodnie twarzą zwróconą w stronę okna, za którym rozciągały się ciemne chmury, okrywające niebo nad Nowym Jorkiem. Westchnął cicho, wtulając się w chłodną kołdrę i zamknął leniwie powieki.
Dobranoc, Lou... - wymruczał do siebie sennym głosem. Chciał, aby szatyn to usłyszał. Czuł, że tak się stało. Że Louis usłyszał we śnie słowa Harry'ego.
Chwilę później brunet już spał. Oddychając powoli i regulując bicie serca. Serca, które z sekundy na sekundę biło coraz szybciej i robiło się gorące. Wszystko za sprawą pewnej słodkiej istoty.

Oboje po dłuższym czasie snu poczuli ciepło w klatce piersiowej i gęsią skórkę na całym ciele.

Leżeli podczas swoich głębokich snów tak, że gdyby położyć ich obok siebie, dopasowaliby się idealnie.

Głowa w zagłębienie szyi...

Dłoń do dłoni...

Usta do ust...

- Liam, co Ty wyprawiasz? - wydyszał Zayn, gdy chłopak przyssał się namiętnie do jego szyi, po czym popchnął go na ścianę w kuchni.
- Jak to, co? - wyszeptał głośno między pocałunkami składanymi na linii jego szczęki, gdy dłońmi błądził po jego barkach. - Kocham Cię... - dodał na cwanym uśmiechu, wplatając palce w jego czarne włosy.
- A-ale, k-kochanie... Jesteśmy w pracy... - Mulat wyjęczał napomnienie, odchylając głowę w tył.
- Po godzinach, skarbie.. Jesteśmy tu tylko my. - zaśmiał się pod nosem, po czym złączył ich usta w niechlujnym pocałunku.
- A nie możemy kochać się w domu? - wyszeptał Zayn, gdy Liam zjechał niechlujnymi pocałunkami na jego szyję.
- W sumie moglibyśmy... Ale ja nie wytrzymam, jeśli nie zerżnę Cię teraz. - warknął w jego skórę lekko pokrytą zarostem, ocierając się kroczem o to jego.
- Aaahhh... L-liam... - wyjęczał jedynie Mulat, czując, jak jego penis twardnieje.
Tak, kochanie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, gdy zaczął odwiązywać jego fartuch barmana.
G-gdzie chcesz t-to zrobić? - wydyszał z przymkniętymi powiekami, będąc już całkowicie twardym.
Zróbmy to w toalecie, kochanie... - szepnął mu do ucho, po czym przygryzł je delikatnie, łapiąc i ściskając jego twarde krocze.
- Oh, taaak... P-proszę... - wyszeptał jękiem na uczucie dotyku i zagryzł wargę.
Po tych słowach, nie przerywając namiętnych pieszczot i całując się, poszli do łazienki dla personelu, gdzie zamknęli się w jednej z kabin z toaletą.
- Oh, Liam... - jęknął, gdy chłopak przygryzł jego wargę, sadzając go na zamkniętej desce klozetowej i stanął między jego rozchylonymi nogami.
- Tak, skarbie? - wyszeptał, po czym jednym sprawnym ruchem zdjął koszulkę z jego rozpalonego już podnieceniem i żądzą seksu torsu.
Zayn tylko jęknął, po czym uśmiechnął się szeroko, spoglądając w jego oczy. Sam po chwili chwycił koszulkę Liam'a i ściągnął ją, i wyrzucił w kąt.
Znów połączyli swoje usta w namiętnym pocałunku, zaczynając dobierać się do sprzączek swoich pasków i rozporków, które rozpychane były przez twarde i żądne spełnienia członki.
- Kurwa. - warknął Liam, gdy Zayn dotknął jego penisa przez materiał bokserek.
- Obciągnąć Ci, skarbie? - zapytał zmysłowo Mulat, ściskając jego krocze.
- T-tak... K-kurwa, tak... - wydyszał podniecony chłopak i mocno zagryzł wargę. Zayn nie czekał ani chwili dłużej. Klęknął przed Liam'em, a ten oparł się plecami o drzwi kabiny. Opuścił jego spodnie do kostek, nie przerywając kontaktu wzrokowego z górującym.
- Kurwa! - warknął Liam, gdy Mulat liznął jego członek przez bokserki. Uśmiechając się cwaniacko, jednym ruchem opuścił jego bieliznę do kostek, co sprawiło, że wielki i twardy penis uderzył go w policzek, na co Liam jęknął głośno, wychylając głowę w tył. Zayn obserwował chwilę jego członek i niego samego, po czym, zagryzając dolną wargę, chwycił penisa w dłoń i włożył do ust.
K-kurwa, Zayn... - wydyszał gardłowo Liam na co uczucie gorących warg na główce swojego członka.
Mulat zaczął poruszać swoimi ustami i dłonią po całej długości. Zaczął zasysać na nim policzki i obciągać go, jak najtańsza dziwka. Cała łazienka wypełniła się jękami i dyszeniem Liam'a, który doprowadzany na skraj, ledwo trzymał się na nogach pod rozkoszą, jaką darzył go Zayn.
- Oh, tak... Tylko tak, kurwaaahhh... D-doskonale... - wyjęczał głośno, po czym zagryzł uśmiech, wplatając palce w jego włosy.
- Lubisz to, skarbie? - Zayn przerwał na chwilę, by zapytać z cwanym uśmiechem i oślinić jego penisa i rozprowadzić to dłonią. Ponownie połknął twardego członka, patrząc spod rzęs na chłopaka, który, z odchyloną głową i rozchylonymi wargami, jęczał i dyszał z przyjemności.
- K-kocham to, kurwa... - wysyczał przez zaciśnięte zęby, gdy Zayn torturował jego penisa swoim językiem, dociskając go do swojego gardła.
- Aaahhh, kurwAaah! - całe pomieszczenie znów wypełniło się jękami i dyszeniem, gdy Mulat niszczył Liam'a, obciągając mu, jak rasowa dziwka.
Wyjął członka z ust ze strużkami śliny, po czym rozprowadził ją po nim.
- Pieprz mnie, Liam! - warknął Zayn, chwytając mocno za jego penisa i poruszając szybko.
- Taak! Zniszczę Cię, kurwa... - warknął chłopak, nachylając się do Zayn'a i agresywnie chwytając jego szczękę w dłoń. Skopał swoje spodnie i bokserki w kąt kabiny, po czym wyprostował Mulata. Zsunął z niego spodnie razem z bokserkami i wziął na moment jego twardego penisa do ust, zasysając go.
- Ah! T-tak, kurwa, Liam.. Aaah! - wyjęczał na całą łazienkę i wychylił głowę w tył na zagryzionej wardze. Pieszczoty ze strony Liam'a nie trwały jednak długo. Chwilę później wstał, by niechlujnie, ale gorąco wycałować jego usta.
- Siadaj na desce. - warknął do niego, uderzając go w pośladek, na co ten syknął. Zayn usiadł na toalecie, odrywając się od ust Liam'a z mlaśnięciem i uśmiechem. Górujący kucnął lekko między jego rozchylonymi nogami, które chwilę później położył sobie na ramionach, co sprawiło, że Mulat leżał na desce, dysząc i pojękując na samą myśl, co zaraz zrobi z nim jego chłopak.
- O, tak, kurwa! Teraz Cię zerżnę... - warknął, uderzając go w pośladek drugi raz, że ten aż podskoczył. Chwycił swojego penisa w dłoń, po czym splunął na niego i rozprowadził ślinę. Z szerokim uśmiechem, którym wymieniali się kochankowie, Liam wszedł w niego powoli, ale pewnie.
- Aaaahhh! - Zayn przeciągnął głośny jęk, po czym zagryzł wargę i zacisnął powieki.
- Ooohh, tak... Kurwa... - wysapał górujący, gdy wsuwał się w niego z cwanym uśmiechem. Po chwili oboje wypełnili łazienkę swoim głośnym jęczeniem i dyszeniem, gdy Liam wsunął z Zayn'a całego swoje penisa. Przytrzymując jego kostki w powietrzu i skupiając wzrok na pięknej, pożądliwej twarzy Mulata, jęknął przeciągle, gdy wykonał pierwsze głębokie pchnięcie w jego dziurce.
- Oh, k-kurwa, Liam... - jęknął Zayn, wyrzucając głowę w tył z przyjemności.
Brunet warknął głośno, gdy delikatna główka jego penisa zderzyła się z prostatą Mulata. Oboje jęczeli głośno w miłosnym toaletowym akcie. Liam nachylając się w stronę Zayn'a, aby złożyć na jego ustach kilka namiętnych, ale czułych pocałunków, zaczął poruszać biodrami w przód i w tył. Gładząc szyję i policzki czarnowłosego, uśmiechał się do niego słodko, co ten odwzajemniał.
- K-kurwa.. Liam! - Mulat jęknął, po czym krzyknął gardłowo, gdy ten wszedł w niego głębiej, niż się spodziewał. - Tak, tak... Och, tak... - wydyszał na uśmiechu, który to Liam odwzajemnił.
- Kocham Cię... - brunet wyszeptał wyznanie blisko ust Zayn'a. Ten zarumienił się mocno, a jego uśmiech powiększył się znacznie. Po chwili ich usta znów połączone były w namiętnej walce o dominację.
- Ja też Cię kocham... - odpowiedział na jęku czarnowłosy wprost w wargi bruneta.
Podczas nieustającej na zmysłowości i namiętności walki ich ust, Liam przyspieszył ruchy swoich bioder. Oboje zaczęli głośniej jęczęć i dyszeć, stykając się rozgrzanymi wargami.
- Lubisz to, skarbie? - zapytał brunet z troską w głosie i szerokim uśmiechem. Oparł dłonie po bokach głowy swojego chłopaka, na rezerwuarze wody i spojrzał w dół na swoje krocze, które szybko penetrowało wnętrze Mulata. Zagryzł mocno wargę na ten widok, gdy Zayn jęczał, jak najlepsza gwiazda filmów porno.
- T-taaak... Kurwa, kocham... - wyjęczał i warknął w odpowiedzi, wychylając głowę w tył. Brunet, usłyszawszy to, z zapałem przyspieszył ruchy swoich bioder. Czarnowłosemu w pewnej chwili zabrakło oddechu z tej rozkoszy. Zacisnął powieki i zagryzł wargę, gdy w całej łazience było słychać głośny dźwięk odbijania się skóry o skórę.
Gdy Zayn jęczał głośniej, niż zwykle, Liam uśmiechnął się dumnie i czule ucałował jego czoło. Oboje, cali zdyszani, spoceni i bliscy spełnienia, uśmiechnęli się do siebie szeroko.
Ich namiętne i gorące zbliżenie trwało około piętnastu minut. Czas ten dłużył się znacznie, co bardzo odpowiadało kochankom.
Nawzajem obcałowując swoje spocone twarze i szyje, jęczeli już ledwo słyszalnie. Tak bardzo zmęczeni i bliscy spełnienia byli. Ostatnie sekundy zbliżenia zmotywowały Liam'a, żeby przyspieszył. Zrobił to chętnie i z uśmiechem w stronę swojego chłopaka. Rżnął go bezlitośnie, samemu goniąc swój zbliżający się orgazm.
- K-kurwa, Zayn... Jestem blisko... - wyjęczał głośno brunet, utrzymując szybkie tempo swoich ruchów. Złączył ich usta w pocałunku, który stał się niechlujny i pełny pożądania.
- Tak, tak, tak... Ochhhh... Liam.. Dojdź we mnie.. Kurwa, błagam... - wyskomlał błagalnie Mulat, pragnąc spełnienia. Brunet uśmiechnął się szeroko, zagryzając wargę. Na spełnienie oboje nie musieli czekać długo. Doszli w tej samej chwili, krzycząc swoje imiona. Ciepła ciecz Liam'a wypełniła szczelnie wnętrze czarnowłosego. Zayn doszedł obficie i długo na swój brzuch, jęcząc, niczym najlepsza aktorka porno. Liam spowolnił nieco swoje ruchy, by przedłużyć ich orgazm na tyle, na ile się da. Obaj zdyszani pocałowali się namiętnie, tuląc swoje ciało wzajemnie i tworząc jedność. Wciąż poruszając się i sapiąc w spełnieniu, uśmiechnęli się do siebie słodko.
- Kocham Cię, Zayn... - wyszeptał czule brunet, wplatając palce w spocone, czarne włosy chłopaka.
- Ja też Cię kocham, Liam... - odpowiedział równie czule, cmokając delikatnie jego ciepły policzek. - Dziękuję... - dodał jeszcze i wtulił się w szyję swojej miłości.

  Po cudownym stosunku w dość mało romantycznym miejscu, Zayn i Liam zamknęli lokal i udali się do swojego domu. Oboje byli wykończeni. Po spędzonym jeszcze razem wieczorze, poszli spać, wtuleni w siebie.

  Następny dzień miał przynieść nowe, lepsze chwile.

  Taką przynajmniej każdy miał nadzieję...

                    
                                
                                      £

 
  Tak. To ja, a to jest rozdział. Nie zapomniałem. Wciąż tu jestem. Mniej już aktywny, ale wciąż z taką samą nadzieją, że ktoś czyta tę manifestację emocji i myśli bez ładu i składu.
  Przepraszam niezmiernie za milczenie. Potrzebowałem przerwy. Jednak jej koniec. Rozdziały będą się pojawiać w przypływie emocji i myśli. Nie podaję konkretnych terminów czy ram czasowych, bo nie chcę nikogo zawieść. Będą. Nie mówię, kiedy, ale będą. Cud, jeśli ktokolwiek wciąż to czyta.

Dziękuję!

It's All 4 L-O-V-E!

A.J.J.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro