Rozdział 5
Perspektywa: Evan
Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Gdzie się podział ten surowy i bezwzględny władca? Przez cały czas staram się utrzymać swoją zimna obojętność, lecz to jest coraz trudniejsze.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem tą małą omegę w lesie, skuloną i przestraszoną już wiedziałem, że będą z nim same problemy. Mimo to mu pomogłem. Ale dlaczego? Czy to możliwe, że to przez jego zapach? Prawda, kilka razy słyszałem jak służący opowiadali sobie historie o rzekomym odnalezieniu wybranego przez los partnera.
Podobno najczęściej alfie przeznaczona jest beta, rzadziej występują czyste pary alf lub bet. Ale przypadkami wręcz mistycznymi są pary alf i omeg. Według mnie taki związek nie ma prawa istnieć. Od zawsze było wiadomo, że silne alfy zajmują najwyższe szczebla w hierarchii, a omegi wykonują najpodlejsze zadania i ogólnie żyją w nędzy.
Nigdy nie wierzyłem w takie plotki. Teraz, gdy sam tego doświadczyłem, jestem skłonny w to uwierzyć. Kiedyś, gdy byłem jeszcze małym szczeniakiem, moja matka opowiedziała mi pewną legendę.
Mówiła ona o idealnej więzi między wilkami. Podobno alfa jest w stanie wyczuć przeznaczonego sobie partnera z wielu kilometrów. Nieważne z jakiej warstwy społecznej by pochodzili ani jakiej byliby płci, po połączeniu taka para staje się niemal nierozłączna. Nawet, gdyby uciekali od siebie nawzajem, to prędzej czy później i tak staną się parą.
Samo "połączenie" to coś w rodzaju dożywotniej przysięgi miłosnej. Aby stać się jednością, alfa musi oznaczyć swoją drugą połówkę poprzez ugryzienie w kark. Tak naznaczonego wilka nikt nie ma prawa tknąć. Ugryzienie oznacza w pewnym sensie przynależność do jednego alfy. Tak sparowane osobniki będą ze sobą naturalny sposób szczęśliwe, a w przypadku śmierci jednego z nich, drugi nigdy już nie zwiąże się z kimś innym i nie zazna miłości.
Pogrążony we własnych myślach ledwo zarejestrowałem pukanie do drzwi. Po chwili do mojej komnaty wszedł młody chłopak przynosząc najnowsze wieści. Oznajmił, że za kilka tygodni mój dwór odwiedzi pewna dama z odległego królestwa, która podobno ma zostać moją żoną. Nie za bardzo uśmiechała mi się wizja małżeństwa z obcą mi osobą, ale mówi się trudno. Dla utrzymania sojuszu wszystko. Nie po to mój ojciec wkładał tyle wysiłku, aby przekonać tamtejszego władcę, żebym ja teraz tak po prostu to zniszczył swoim egoizmem.
Westchnąłem cierpiętniczo i spojrzałem na porozwalane po całym stole zapisane pergaminy. Mam dość. Wiem, że sam powinienem nadzorować przygotowania do przyjęcia księżniczki, ale teraz głowę zaprząta mi kompletnie coś innego. A konkretnie mały, biały wilk krążył w kółko po moich myślach, nie dając mi się skupić. Cóż, najwyżej zlecę nadzór któremuś z moich bardziej ogarniętych ludzi. A jak coś spieprzą to ich powieszę.
Postanowiłem rozprostować trochę kości i przespacerować się. Wędrując od dłuższego czasu zawiłymi korytarzami napotykałem albo służących, którzy wykonywali sumiennie swoje obowiązki, albo nałożników, wałęsających się po zamku z braku lepszego zajęcia. Jednak wszyscy bezwarunkowo okazywali mi należny szacunek i kłaniali się z gracją.
Nagle do moich nozdrzy doszedł przepiękny zapach konwalii, porannej rosy i cynamonu i już wiedziałem, gdzie aktualnie znajduje się nasza mała przybłęda. Jak zaczarowany poszedłem w kierunku źródła zapachu. Wiedziałem, że jest tłumiony przez specjalne tabletki, lecz z lekkim zdziwieniem stwierdziłem, że bez trudu potrafię odróżnić jego naturalną woń. Albo te tabletki od doktora Steav'a są do dupy, albo plotki służby mocno namieszały mi w głowie.
Z satysfakcją oparłem się o framugę uchylonych drzwi nadal delektując się zapachem chłopaka, jednocześnie obserwując jak jedna z dziewczyn starannie układa białe kosmyki wplątując w nie delikatne, złote ozdoby, a druga ubiera go w zwiewną białą tunikę ze złotym paskiem. Muszę przyznać, że dobrze wykonały swoje zadanie. Chłopak przedstawiał się oszałamiająco. Na zwieńczenie swojej pracy jedna z nich wyjęła ze szkatuły długi, szmaragdowy kolczyk i przypięła mu do lewego ucha.
Kiedy cała trójka odwróciła się w stronę lustra, ujrzawszy mnie w odbiciu gwałtownie się odwrócili i zamarli ze strachu. Dziewczyny natychmiast spuściły pokornie wzrok, ale omega nadal wpatrywała się we mnie z szokiem. Kiedy tak stałem w drzwiach, doszedłem do wniosku, że mogę spróbować być trochę bardziej miły dla chłopaka. Fakt, dalej nie wiedzieliśmy kim tak naprawdę jest, ale jego postawa i spojrzenie niczym u spłoszonego zwierzęcia w jakiś sposób wzbudzały we mnie litość i chęć opieki nad nim.
Chwila, co? O czym ja myślę? Jeżeli tak dalej będzie to moi poddani przestaną widzieć we mnie najsilniejszego alfę, a wtedy w królestwie zapanuje chaos. Nie mogę dać się zmanipulować i zmięknąć jak jakaś kluska.
Moje spojrzenie natychmiast stwardniało. Skinąłem głową, a służące wyszły bez słowa zamykając za sobą drzwi komnaty. Zostałem sam na sam w jednym pomieszczeniu z omegą, która samym zapachem doprowadza mnie na skraj samokontroli.
- Przynajmniej wyglądasz teraz jak człowiek z mojego dworu, a nie jak żebrak z rynsztoku. - wypowiedziałem te słowa z kpiącym uśmieszkiem, uważnie lustrując białowłosego, który teraz wyglądał jak nałożnik z wyższej półki.
Nagle zalała mnie fala pożądania, a mój wewnętrzny alfa koniecznie chciał zdominować tą małą, przestraszoną omegę.
Starałem nie dać się po sobie poznać, że jego obecność i zapach w jakiś sposób na mnie działa, ale to było ponad moje siły. Może i byłem silnym wilkiem alfa, ale jeśli w grę wchodził instynkt i naturalne odruchy to nie miałem nic do gadania. Zacząłem podchodzić do chłopaka wolnym krokiem, a on chyba wyczuwając moje zamierzenia, wycofywał się w tył tak długo, aż nie natrafił na kamienną ścianę.
- Nie masz już gdzie uciec, szczeniaczku? - mój głos wręcz ociekał jadem i typowym dla mnie sarkazmem.
Spojrzałem na niego kpiąco i umieściłem moje dłonie po obu stronach jego głowy, blokując mu ucieczkę.
- N-nie... - młodziak wyraźnie próbował coś z siebie wydusić, ale macki strachu skutecznie ścisnęły mu gardło.
- Ależ mów, chętnie się dowiem co masz do powiedzenia. - zacząłem go zachęcać, bo miał wyraźny problem z wysłowieniem się.
- N-nie jestem już szczeniakiem! - wykrzyczał, patrząc mi w oczy.
Niesamowite. Mimo, że trzęsie się ze strachu, jest na tyle bezczelny i arogancki, by pyskować mi prosto w twarz. A wydawał się takim grzecznym aniołkiem. Pozory często mylą. Trzeba będzie go trochę utemperować.
- Uuuu, odważny jesteś. Ciekawe jak będziesz śpiewał, kiedy zajmie się tobą Hans. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, kim jestem? I ile ty masz lat?
- Szesnaście. - burknął gniewnie, hardo patrząc mi w oczy.
Co jest z nim nie tak? Pakuje się w coraz głębsze gówno, a potem będzie skomlał o litość. Nic z tych rzeczy. Może gdyby był bardziej bystry, to sam by o tym pomyślał.
- Tak? Bo wyglądasz na co najmniej dwanaście lat. W tym wieku zaczyna się już tresurę na niewolnika. - zamyśliłem się na chwilę i spojrzałem z szerokim uśmiechem na chłopaka, który pobladł ze strachu. - Co prawda twój trening będzie musiał odbyć się w trybie przyspieszonym, ale myślę, że nie będzie z tym żadnego problemu. Nie sądziłem, że jesteś taki buntowniczy. Ale nie martw się, Hans radził już sobie z gorszymi przypadkami. - uśmiechnąłem się słodko.
Gdy bardziej przyjrzałem się Allanowi, miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Był blady jak papier, jego wzrok nie był już tak wyzywający, lecz błądził w panice po mojej twarzy, a nogi miał miękkie jak z waty i gdyby nie ja, runąłby na podłogę.
W momencie, kiedy po raz pierwszy dotknąłem białowłosego, mój wilk zaczął się szamotać, a we mnie na nowo rozbudził się pierwotny instynkt. Moje oczy na chwilę rozbłysły czerwienią, lecz szybko to stłumiłem. Spojrzałem głęboko w jego błękitne odpowiedniki i oprócz lęku zobaczyłem w nich coś jeszcze. Czyżby ciekawość? Wyglądał tak pięknie i niewinnie, a przy tym skrywał w sobie nieokiełznaną moc. Nie mam pojęcia jak Hans mógł pomyśleć, że to niebezpieczny szpieg. Ehhh...całe życie z debilami.
Nie mogąc się powstrzymać, przejechałem nosem po szyi chłopaka wciągając jego zapach. Wyczuwałem najmniejsze drżenie jego ciała i słyszałem przyspieszone bicie serca. Ciekawe czy to ze strachu czy podniecenia. Chcąc sprawdzić moją teorię zacząłem składać na jego szyi mokre pocałunki, tworzące ścieżkę przez żuchwę i policzek, aż do ust. Przy okazji chwyciłem nadgarstki chłopaka jedną ręką i uniosłem w górę, bo jego chwila słabości właśnie minęła i zaczął się wyrywać.
Gdy nasze usta się połączyły, chłopak niekontrolowanie jęknął, co tylko bardziej mnie nakręciło. Natychmiast wepchnąłem swój język do jego jamy ustnej i splotłem go z tym należącym do blondyna. Wykorzystując to, że go rozproszyłem, postawiłem kolano między jego nogami i wkradłem się pod materiał tuniki, gładząc delikatną skórę na piersi. Kiedy zahaczyłem o sutek, z ust chłopaka uleciał kolejny jęk, tym razem głośniejszy. Bawiąc się nim, językiem pieściłem drugi. Zataczałem na nim małe kółeczka i na zmianę przygryzałem. Blondyn wił się w moim uścisku w spazmach rozkoszy. Nie sądziłem, że patrzenie na jego bezbronność wobec mojej siły będzie mnie tak satysfakcjonować.
W momencie, kiedy miałem pójść o krok dalej, rozległo się pukanie do drzwi. Zirytowany zaprzestałem tych słodkich tortur, lecz nie puściłem omegi, który najwyraźniej oprzytomniał, bo znów usiłował się uwolnić. Po drugiej stronie odezwał się głos jednego ze sług.
- Z najwyższym szacunkiem Wasza Wysokość, ale jesteś potrzebny przy nadzorowaniu przygotowań do przyjazdu księżniczki. Czy zechcesz dołączyć do grona swoich doradców, by omówić wszelkie szczegóły?
Jako książę i władca miałem obowiązek interesowania się tym, co się dzieje na zamku. Nie mając zbytnio dużego wyboru, z ociąganiem puściłem Allana i skierowałem się w stronę drzwi. Na odchodnym rzuciłem jeszcze przez ramię do blondyna.
- Pamiętaj, że to była tylko rozgrzewka. Prawdziwa zabawa dopiero się zacznie. - uśmiechnąłem się wrednie i wyszedłem za służącym, kątem oka zauważając jeszcze zdezorientowaną i zdziwioną minę chłopaka.
~*~
WIDZICIE TO? WIDZICIE? PONAD 1500 SŁÓW! !! WSZYSTKO MOŻNA ZAWDZIĘCZAĆ WyznawcaAnanasa BO GDYBY NIE ONA TO BY W TYM TYGODNIU GO JESZCZE NIE BYŁO !
Niedługi pojawi się kolejny rozdział i wyczekujcie... wyczekujcie, bo jest na co
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro