Rozdział 4
- N-nazywam się Allan Harvey i... zabłądziłem - zawahałem się, jednocześnie zastanawiając czy powiedzieć całą prawdę.
Ostatecznie uznałem, że gdybym przyznał się, iż uciekłem, bo nie chciałem podporządkować się woli rodziny, spotkałaby mnie gorsza kara niż sam powrót do domu i oddanie się w ich niewolę. Nasze królestwo jest bardzo przesądne. Znaczy to mniej-więcej tyle, że im niżej jesteś w hierarchii tym mniej ci wolno.
- Panie, przecież to oszust! Kłamca! - odwróciłem głowę w stronę głosu, który pochodził od rudego szlachcica z brodą.
Ubrany był w białą, luźną szatę, zapewne wykonaną z jakiegoś drogiego i bardzo cennego materiału. Wokół jego głowy zawinięta była zdobiona złotymi wzorami chusta, którą spięto z tyłu diamentową spinką z pawim piórem oznaczającym jego bogactwo, a także status na królewskim dworze.
- Czy to nie zbyt podejrzane, Wasza Wysokość, że taki dzieciak włóczył się w środku nocy w królewskich lasach, które są jednym z najbardziej unikanych przez pospólstwo miejsc w kraju? - czułem jak moje serce przyspiesza, a ręce i nogi zaczynają dygotać.
Po chwili znowu usłyszałem głos rudowłosego, ale tym razem skierowany w moją stronę.
- Powiedz mi, Allanie Harvey'u, jakież to królestwo ośmieliło się przysłać do nas swojego szpiega? Tym bardziej takiego małego wilczka jak ty? - zadrżałem mimowolnie kiedy zaakcentował moje imię.
Ton jego głosu był spokoju, ale czułem, że nie miał względem mnie dobrych intencji.
Mimo zachrypniętego i łamiącego się głosu szybko zaprzeczyłem, że nie jestem niczjim szpiegiem, ale jedyne z czym się spotkałem to szyderczy śmiech tłumu, zaś na twarzy mężczyzny pojawił się kpiący uśmiech.
- Wydaje mi się, Mości Książę, że nie przyzna się po dobroci. Może by tak oddać go w ręce naszego kata? Jemu na pewno uda się wydobyć z tego kundla prawdę. - jegomość zamyślił się, jednocześnie gładząc swoją długą brodę po czym spojrzał na mnie z pogardą.
- Jesteś kretynem, Hans. - usłyszałem znudzony głos Księcia siedzącego na tronie, który podpierał się na łokciu i uważnie mi się przypatrywał.
- Popatrz na niego. Wygląda gorzej niż niejedna dziwka po nocy ze mną. Na tę chwilę zostanie moim nałożnikiem, a jeśli przyszłoby mu do głowy szpiegowanie mnie, sprawię, że na długo zapamięta ból tyłka jaki mu zaserwuję w ramach kary.
Na słowa Księcia moje nogi stały się miękkie jak z waty. Zachwiałem się i ponownie upadłem na kolana. W tamtej chwili zdałem sobie sprawę z mojej beznadziejnej sytuacji. Z jednej strony udało mi się uciec i uniknąć bycia więźniem we własnym domu, ale z drugiej strony praca królewskiego niewolnika też nie prezentowała się jakoś szczególnie zachwycająco.
W międzyczasie tłum stojący za mną zaczął burzyć się i krzyczeć, domagając się oczekiwanej od tak dawna rozrywki w postaci rozlewu krwi. Byłem świadomy tego, że pozostanie w tym miejscu oznaczało dla mnie koniec wolności. Nie chciałem się tak łatwo poddawać. Owszem, byłem małą, nic nie znaczącą omegą, ale nie chciałem tracić jedynej, tak ważnej dla mnie rzeczy. Dlatego postanowiłem jak najszybciej się stamtąd wyrwać przy pierwszej okazji.
Zamknąłem oczy i, nie protestując, oddałem się dwóm strażnikom, którzy podnieśli mnie i wyprowadzili, a raczej mało delikatnie wywlekli z sali. Kiedy w końcu otworzyłem oczy, znów zobaczyłem ten sam bogato zdobiony korytarz, te same wysokie łuki okien i te same portrety wszystkich wcześniejszych władców naszego kraju. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dopiero zimny podmuch wiatru,który splątał moje już zbyt długie włosy. Zadrżałem z zimna i zorientowałem się, że idziemy inną drogą.
W tej części zamku dostrzegłem skąpo ubranych ludzi ze złotymi okowami na rękach rozmawiających w niewielkich grupkach, a idąc obszernym korytarzem widziałem służki sprzątające w poszczególnych komnatach, których w poprzednim skrzydle na pewno nie było. Po kilku sekundach dotarliśmy przed duże, drewniane drzwi, a gdy tylko przez nie przeszliśmy moim oczom ukazał się niewielki pokój utrzymany w odcieniach złota i brązu. W centralnej części komnaty stało ogromne, podwójne łóżko, zaścielone jedwabną pościelą, na której były wyhaftowane złote ptaki. Po lewej stronie stała toaletka z ciemnego drewna.
Zawierała w sobie wszystkie niezbędne przedmioty i rzeczy do pielęgnacji oraz złote ozdoby i inne świecidełka. Natomiast po prawej, niemal na całą wysokość ściany rozciągały się strzeliste okna, z których widać było miasto i lasy u podnóża zamku. Kiedy rozglądałem się po pomieszczeniu, gwardzista rozkazał usiąść mi na puchatej pufie przez lustrem stojącym obok toaletki, po czym założył mi złote obręcze, dokładnie takie same jak te mijanych wcześniej osób. Kiedy skończył oznajmił:
- Oficjalnie zostałeś prywatną dziwką księcia. Z pewnością ta rola będzie odpowiadać omedze. Odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku. - po tych słowach usłyszałem solidne trzaśnięcie drzwiami i głośny rechot strażników na korytarzu.
Nagle wszystkie śmiechy ucichły jakby ucięte nożem. Kiedy wyjrzałem przez małe okienko w drzwiach, zamarłem, widząc kto stoi przed moją komnatą.
- Jakiś problem panowie? - obaj mężczyźni słysząc głos swojego władcy skłonili się i oddalili szybko w tylko sobie znanym kierunku, a ja zostałem sam na sam z osobą, która samym spojrzeniem wzbudzała strach.
- Od dzisiaj stałeś się moim osobistym niewolnikiem, ale zapamiętaj, że mimo to nie masz większych praw niż zwykli służący. Od jutra twoim obowiązkiem będzie wypełnianie każdego, nawet najmniejszego mojego rozkazu. Jeśli będziesz próbował protestować lub uciekać, spotka cię kara. Jutro chcę cię widzieć u mnie z samego rana. - sparaliżowany strachem nie mogłem wykonać najmniejszego gestu, nie wspominając o jakiejś elokwentnej odpowiedzi do czasu, kiedy książę chwycił jedną ręką za moje policzki pochylając się nade mną, a drugą rękę oparł o pufę tuż przy moim biodrze.
- Zrozumiałeś wszystko, czy mam ci coś powtórzyć? - zapytał, patrząc na mnie obojętnym spojrzeniem, a ja nie mogąc ruszyć głową przez trzymającą ją rękę wyjąkałem ciche "t-tak".
- Doskonale. Zatem dzisiaj zostaniesz odpowiednio przygotowany przez moje służące, a od jutra zaczniesz mi służyć. - po tych słowach puścił mnie i wyszedł.
Stałem tak, nie mogąc się ruszyć, i patrzyłem na drzwi w szoku dopóki nie przyszły dwie dziewczyny, które miały się mną zająć.
----
Wesołych Świąt!!!
Moja osóbka, która odpowiada za małą ilość błędów to WyznawcaAnanasa!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro