Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

 Kiedy było już po północy i wszelkie dźwięki oznajmiające, że ktoś jeszcze nie śpi ucichły, oderwałem głowę od poduszki i rozejrzałem się po pokoju. BYŁ SZARY, CIEMNY I DO DUPY.(dop.aut.WyznawcaAnanasa). Przy oknie stał stół robiący niekiedy za biurko, a w prawym kącie pokoju stała stara zakurzona szafa, w której znajdowały się znoszone ubrania. Mebel najprawdopodobniej nie pasował nigdzie do wystroju i jeden z rodziców wpadł na genialny pomysł, aby mi ją oddać. Mój pokój znajdował się na strychu, a inni domownicy zaglądali do mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowali lub chcieli się czegoś pozbyć.

Po szesnastu latach spędzonych w tym domu wreszcie odważyłem się sprzeciwić. Nie miałem zamiaru zostać sprzedany jak jakaś dziwka. Wstałem ze starego, poplamionego materaca, który robił za moje łóżko i nie myśląc za wiele zdjąłem z niego brudną, postrzępioną szmatę spełniającą niezbyt dobrze rolę prześcieradła.

Jeden koniec materiału przywiązałem do nogi od stołu, a resztę wyrzuciłem przez okno. Najprostszą drogą ucieczki byłoby wyjście głównymi drzwiami, ale przez moją coraz bardziej nasilającą się ruję i skrzypiące podłogi nie pozostałaby ona niezauważona.

Siadając na parapecie chwyciłem za prześcieradło i zacząłem powoli zsuwać się w dół. Gdy byłem już w połowie drogi usłyszałem dźwięk rozdzierającej się tkaniny. Spojrzałem w górę i zobaczyłem jak prowizoryczna lina pęka. Ze strachu zamknąłem oczy i poczułem ucisk w żołądku spowodowany szybkim spadaniem.

Po sekundzie otworzyłem oczy i spróbowałem wstać, ale pędy róży skutecznie mi to uniemożliwiały. Przy każdej próbie wydostania się z krzaka kolce rośliny coraz bardziej raniły moją skórę. Nagle usłyszałem skrzypiącą podłogę w korytarzu, odwróciłem się i zobaczyłem zapalone światło w jednym z okien. Nie mogłem dopuścić do tego, aby mnie zauważono. Mimo wielkiego bólu jednym sprawnym ruchem wydostałem się z pułapki i pod wpływem chwili zmieniłem formę na wilczą. Z racji swojego niewielkiego wzrostu bardziej przypominałem śnieżnego lisa niż dumnego wilka.

Po postawieniu pierwszego kroku poczułem przeszywający mnie ból w kostce, która najprawdopodobniej była skręcona, a na moim białym futerku w niektórych miejscach zaczęły pojawiać się krwawe plamy. Nie mając planu, co powinienem zrobić, z grymasem bólu pognałem przed siebie. Po paru minutach moi rodzice najwyraźniej zorientowali się, że właśnie ich "rzecz" na sprzedaż uciekła, ponieważ usłyszałem za sobą wściekłe wycie mocno wkurzonego alfy, którym był mój ojciec. Wiedziałem, że muszę szybko znaleźć jakąś kryjówkę, bo prędkością nie byłem w stanie dorównać dorosłej alfie.

Czułem, że zaczęli już pogoń za mną i zapewne chcieli mnie mieć z powrotem. W końcu nie codziennie coś co chcesz sprzedać ci nawiewa. Byłem przekonany, że w takim tempie wkrótce mnie złapią. Moja ruja co chwila dawała o sobie znaki, tak jak krew pozostawiona na śniegu sącząca się z moim ran po spotkaniu z krzakami. Już po chwili poczułem zapach mojej matki, który zdawał być się coraz wyraźniejszy co znaczyło, że mnie dogania.

Już miałem się poddać, kiedy zauważyłem Królewskie Lasy. Nasz kraj miał żelazną zasadę, aby bez zaproszenia nie wchodzić na cudze ziemie. Natomiast wejście na królewskie tereny mogły wiązać się nawet z karą śmierci. Żadnemu z obywateli o zdrowych zmysłach nawet nie przyszło do głowy, aby złamać tę zasadę.

Ja miałem wybór. Całe życie spędzić w niewoli czy zaryzykować wolnością. Odpowiedzią była druga opcja, więc zmieniłem nieznacznie kierunek i pobiegłem w stronę czarnej ściany lasu. Bałem się otaczającej mnie ciemności oraz o moje życie. Mówiono, że kto zapuścił się na królewskie tereny, nigdy już z nich nie wrócił.

 Gdy tylko wpadłem do lasu zwolniłem tempo, bo wiedziałem, że ścigający mnie "opiekunowie" nie przekroczą jego granicy. W gęstwinie trudno mi było wyczuć jakiekolwiek oznaki życia do czasu, gdy w krzakach coś się poruszyło.

Przerażony zacząłem biec przed siebie mimo obolałego ciała, licznych ran po spotkaniu z różą oraz skręconej kostki. Niewiele widziałem w ciemności, toteż chwilę później wpadłem na ogromne drzewo. Z zimna i zmęczenia nie dawałem rady dalej stać na własnych łapach. Upadłem zwijając się w śnieżno-czerwoną od krwi kulkę. Gdy oszołomienie po zderzeniu minęło, rozejrzałem się po okolicy. Byłem już w nieco jaśniejszej części lasu. Coś zawarczało i gdy spojrzałem w górę, uświadomiłem sobie, że nade mną stoi ogromna beta patrząc na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Zmroziło mnie, z obawy o moje życie i tyłek zamknąłem oczy modląc się, aby to był tylko sen po czym usłyszałem tylko głośne wycie wilka.


*******************************

Książka pisana pod czujnym okiem WyznawcaAnanasa , która aktualnie leży obok mnie czytając yaoi i mnie rozpraszając xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro