Specjał Świąteczny
Przygotowania do Wigilii trwały pełną parą. Jako, że byłaś osobą, która nadzorowała obowiązki innych (bowiem niektórzy niechętnie wzięli się do sprzątania) sprawdzałaś, czy wszystko idzie zgodnie z planem.
Hannibal kończył gotować barszcz. O niego się akurat nie martwiłaś, bo traktował wasze wspólne święto jak coś naprawdę ważnego i wiedziałaś, że w kwestii potraw lepiej trafić nie mogłaś.
Pennywise miał mały problem z udekorowaniem choinki. Doceniałaś jego artystyczny zmysł, jednak ilość lampek, ozdób i łańcuchów była tak duża, że przestała przypominać drzewko. Na szczęście, naniosłaś parę poprawek i było dobrze.
Michaelowi przypadł obowiązek posprzątania salonu i umycia okien. Wyczułaś, że ma talent do tej jakże ważnej dziedziny życia, choć również zaliczył wpadkę, bo podłogę umył nie tym specyfikiem co trzeba, przez co biedny Jason zaliczył z nią bliskie spotkanie. Jeśli będziesz chciała ślizgawkę, to poprosisz Michaela o pomoc.
Odnośnie Voorheesa, miał przygotować stół, przystawić krzesła i tego typu rzeczy. Z jego mięśniami, problemem nie była waga przedmiotów, które miał poprzesuwać, a raczej to, że podłoga była śliska. Tak czy owak, dał sobie radę.
Kramer pomagał każdemu, kto akurat potrzebował pomocy. Wniósł też prezenty i umieścił je pod (błyszczącą) choinką. On i Hannibal wymieniali często kuchenne spostrzeżenia. Słuchając ich czułaś się jak na debacie. "Barszcz nadaje święty Bożego Narodzenia wspaniały klimat", na co John odpowiadał "Ale czy to powód, aby nie robić grzybowej?".
Największy problem był z Freddym, któremu nie uśmiechało się ani sprzątać, ani robić czegokolwiek, co musiałoby sprawić, żeby ruszył się sprzed telewizora. Wszystkich Was to denerwowało, bo do jedzenia to Krueger pierwszy, dlatego postawiliście mu warunek. Albo pójdzie do kościoła po opłatki, albo nici z kolacji. Rozumiecie? Słowo "kościół" i Freddy się wykluczały, ale musiał to zrobić. Dla karpia!
Wszystko przebiegało w miłej, świątecznej atmosferze, a kiedy wszyscy się najedli, przyszedł czas na prezenty. Jako pierwszy podarunek, otworzyłaś od...
Jasona
Chwyciłaś za fioletowe pudełko z niebieską kokardą, za którą stanowczo pociągnęłaś, chcąc zobaczyć swój prezent.
Wyciągnęłaś z niego dużego, białego misia, dwie czekolady i cukierki. Na samym dole leżała kartka, z ładnie napisanymi słowami "Mam nadzieję, że Ci się spodoba". Musiał się postarać, aby to napisać. W porównaniu do jego dłoni, długopis zmniejszał się diametralnie.
Wydałaś z siebie dźwięk często wydawany na widok szczeniaczków, a następnie wstałaś z krzesła i podeszłaś do Jasona, który czekał na Ciebie z rozłożonymi rękoma. Wpadłaś na niego, mocno do siebie przytulając. Również Cię objął, a następnie usadził sobie na kolanach.
-Dziękuję - mruknęłaś. Pogładził Cię po plecach, ciesząc się, że sprawił Ci przyjemność.
Freddy Krueger
Chwyciłaś za czerwoną torbę i wysypałaś z niej mnóstwo papierowych kulek. Oprócz stosu kawałków gazety, na podłodze znajdowało się małe pudełeczko. Wyciągnęłaś je i uważnie przyjrzałaś przedmiotowi w środku.
Twoje policzki zapłonęły czerwienią. Freddy uśmiechnął się na ten widok. Dwoma palcami wyciągnęłaś z torby czerwoną, świąteczną bieliznę i czapeczkę Mikołaja.
-Nie byłbyś sobą, gdybym dostała coś innego, co? - Wstałaś, po czym położyłaś sobie dłonie na biodrach.
-Za to mnie kochasz - Mruknął, podchodząc do Ciebie. Położył dłonie na Twojej talii i przyciągnął do siebie. Zniżył głos, aby wiadomość, którą miał Ci zaraz powiedzieć, była słyszana tylko przez Ciebie - Chętnie zobaczyłbym cię w tym jak wszyscy pójdą spać.
Michael
Chwyciłaś za podłużną torbę. Michael nerwowo poruszył się na krześle, więc podejrzewałaś, że to pewnie od niego. Nie myśląc długo, wyciągnęłaś z niej słodkie, włoskie wino. Otworzyłaś usta ze zdziwienia.
-Michael, skąd to wytrzasnąłeś? - Odpowiedziało Ci wzdrygnięcie ramionami. Wolałaś nie wnikać i rozkoszować się chwilą - Nieważne, dziękuję ci bardzo! Będę miała czym się odprężyć w najbliższe wieczory.
Myers, dumny z siebie, podszedł do Ciebie z wysoko podniesioną głową i objął Cię ramieniem. Wtuliłaś się w swojego mężczyznę, uśmiechając się zadowolona z prezentu. W takich chwilach zachowywał się jak normalny chłopak, lubiłaś widzieć wyluzowanego Michaela.
John
Nie zastanawiałaś się długo, od kogo otrzymałaś czerwone pudełko zawiązane czarną wstążką. Ulubione kolory Johna przemawiały również do Ciebie, dlatego szkoda było niszczyć Ci tak ładną kompozycję. Z ciężkim sercem zerwałaś papier i wyciągnęłaś z niego kolejne, białe pudło.
W środku znajdował się naszyjnik. Delikatny łańcuszek, na którym zawieszone były dwa łabędzie, których szyje tworzyły serce. Chłonęłaś detale tego małego cudu na tyle intensywnie, że nie usłyszałaś jak mężczyzna podchodzi, a zorientowałaś się dopiero wtedy, kiedy położył swoje dłonie na Twoich ramionach.
-Podoba ci się?
-Nawet nie wiesz, jak - powiedziałaś, szczerze zachwycona.
-Mogę? - Chwycił za naszyjnik, a Ty odgarnęłaś włosy. Kiedy tylko udało mu się go zapiąć, pocałował Cię w kark. Odwróciłaś się i mocno go objęłaś.
-Dziękuję.
Hannibal
Od razu wiedziałaś, od kogo jest niebiesko białe pudełko. Proporcje kolorów oraz wielkość była idealnie proporcjonalna. Któż był w tym gronie największym perfekcjonistą?
Uważając, aby niczego nie popsuć, otworzyłaś kartonik szczęścia. Znajdował się w nim srebrny pierścionek z niebieskim wzorem, ale do kompletu były również kolczyki. Pierścień pasował idealnie na środkowy palec. Kamienie w nim umieszczone odbijały światło żarówki, błyszcząc intensywnie.
-Podoba ci się? - Spytał Hannibal, podchodząc do Ciebie. Nie znajdując słów, aby opisać jak trafiony był to prezent, pokiwałaś energicznie głową. Mężczyzna nachylił się nad Twoim uchem - To dobrze. Złoto zarezerwowałam na dzień naszego ślubu.
Cmoknął Cię w policzek i ruszył do reszty zebranych. Wiodłaś za nim wzrokiem pozytywnie zszokowana słowami, które dopiero po chwili do Ciebie dotarły.
Pennywise
Nie musiałaś zaglądać pod choinkę - Pennywise sam pobiegł po Twój prezent i mało brakowało, żeby dostarczył Ci go w zębach.
-Otwieraj (Imię), no już! - Popędzał Cię. Pokręciłaś głową, ale sama ciekawa byłaś, co Twój kochany klaun wykombinował. Nie zawiodłaś się.
Po otworzeniu zauważyłaś calutki zestaw do makijażu. Od różnego rodzaju pędzli, przez szminki po rozświetlacze. Zestaw młodego budowlańca.
-Twój make up nie jest tak dobry jak mój, więc postanowiłem coś z tym zrobić - uśmiechnął się wrednie.
-No bo pomalowanie ust na czerwono to taki wyczyn, nie mówiąc o...
Pocałował Cię, nie dając Ci dokończyć. Wzdrygnęłaś ramionami, dając się ponieść. Klaun tymczasem zastanawiał się, czy to był na pewno dobry pomysł. Jeszcze zechcesz podrobić jego oryginalny styl! Chociaż, w czerwonym mogłoby być Ci do twarzy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Guess who's back?
No na pewno nie ja hehe, taki żarcik. Mam dużo do powiedzenia, więc powiem wszystko w punktach.
1. Wybaczcie, że tyle nic nie wstawiałam ale ciężko rozdzielić czas na szkołę, odpoczynek, znajomych i jeszcze rodzinę do tego.
2. 14 stycznia mam ferie, więc możliwe, że uda mi się wstawić rozdział tutaj, ale też na scenariuszach z BNHA.
3. Dziękuję za ponad 1000 obserwatorów! Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy.
4. Byłby ktoś zainteresowany osobnym opowiadaniem o krnąbrnej dziewczynie, księdzu, maczo muczaczo i demonach?
5. Mam nadzieję, że się Wam podobał rozdział.
SAMYCH MIŁYCH CHWIL W CZASIE TEGOROCZNEJ WIGILII. ZDROWIA, PIENIĘDZY, SAMYCH SUKCESÓW I WSZYSTKIEGO O CZYM MARZYCIE!
*pic z DeviantArtu*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro