Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Robi dla Ciebie coś miłego

Jason Voorhees

Jason spóźniał się jakieś pięć minut. Wyrwałaś się z obozu pod pretekstem samotnego pójścia na spacer. Siedziałaś na jednym z kamieni, w ręce trzymając bandaż i gazy na zmianę. Podczas wyjazdu na zakupy, wstąpiłaś do apteki i porządnie się wyposażyłaś. Teraz jednaj wpatrywałaś się w wodę i zastanawiałaś, czy przypadkiem ostatniego dnia go nie... wystraszyłaś? Wszystko jest możliwe.

Ktoś stuknął Cię w ramię.

-Już się bałam, że nie p...- obróciłaś się i nie dokończyłaś, bo wielki bukiet kwiatów został podsunięty pod Twój nos. Jason trzymał go zamiast maczety. Spojrzałaś się na niego zdziwiona -To dla mnie?

Pokiwał twierdząco głową. Poczułaś, jak Twoje serduszko topnieje. Przyjęłaś je i uśmiechnęłaś się lekko.

-Dziękuję - mruknęłaś nieco speszona. Odruchowo wyciągnęłaś jedną dłoń i objęłaś go za szyję, stając na palcach, a w drugiej trzymając kwiaty. Tym razem również delikatnie Cię objął. Czułaś się dziwnie, choć dobrze - A teraz siadaj i rozbieraj się.

Po opatrzeniu jego ramienia, zamiast iść w swoje strony, siedzieliście jeszcze chwilę, wpatrując się w jezioro. Kompletna cisza ani trochę Ci nie przeszkadzała, ale uznałaś, że czas wracać.

-Do zobaczenia, Jason - poklepałaś go po zdrowym ramieniu i ruszyłaś przed siebie.

***

Jason szedł na spotkanie z Tobą, jednak coś nie dawało mu spokoju. Kiedy wczoraj go przytuliłaś, czuł się lepiej. Może Twoje dłonie miały zbawiennie dłonie, nie tylko w przypadku medycyny?

Postanowił się odwdzięczyć.

Czasem matka prosiła go o zebranie bukietu kwiatów do wazonu. Chwaliła go przy tym, że dobrze dobiera rodzaje kwiatów i kolory. Może i Tobie spodobałoby się coś takiego? Pozbierał kwiaty zebrane po drodze i ładnie je ułożył.

Na początku czuł się niepewnie, dając Ci cały bukiet, ale widząc Twoje zadowolenie, odetchnął z ulgą, by następnie na nowo wciągnąć powietrze, kiedy objęłaś go za szyję. Przechylił głowę, by schować twarz w Twoje włosy. Ładnie pachniały.

Jason nigdy nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Co się z nim działo?

Freddy Krueger

Wyszłaś spod prysznica i od razu przebrałaś się w piżamę. Potrzebowałaś szybkiego poprawiacza humoru, zwanego również Freddy'm. Dziewczyna z pracy ponownie zagrała Ci na wszystkich nerwach. Wskoczyłaś do ciepłego łóżka i zamknęłaś oczy mimo, że była dopiero dwudziesta. Ostatnio nawet zaczęłaś się wysypiać.

-Znowu nie w humorze? Ta blondi z twojej pracy faktycznie jest suką - powiedział na powitanie.

-Znowu grzebałeś mi we wspomnieniach?

-Tylko zerknąłem, spokojnie kochana - wyciągnął przed siebie dłonie, w obronnym geście - Zostałem nazwany... Jak to było? "Poprawiaczem humoru"? Kiepska nazwa.

-Freddy - jęknęłaś.

-Dobrze, dobrze. Chcesz zjeść lody, czy coś? - zaproponował.

-Niech będzie - w jednej chwili znaleźliście się na plaży. Ty, w jednoczęściowym stroju kąpielowym dla ratowników i on, w okularach przeciwsłonecznych. Mimo, że miał je założone byłaś pewna, że bardzo dokładnie ilustruje Twoje ciało w kostiumie - Wiem, że mój urok osobisty sprawia, że miękną ci nogi, ale wkładanie mnie w kostium kąpielowy nie pomoże w odwróceniu ode mnie wzroku.

-Coś mówiłaś?

-Freddy, zboczeńcu.

-Wolę określenie "badacz płci przeciwnej".

-Jedno i to samo. To jak z tymi lodami?

Przed Wami pojawiła się cała budka. Weszliście do niej i nałożyliście sobie po parę gałek, po czym chętnie je spałaszowaliście.

-Mam nadzieję, że kalorie w śnie nie przechodzą na moje normalne ciało - mruknęłaś, oblizując usta i oblizując górę złożoną w lodowych kulek.

-Nigdy nie sprawdzałem. Ej, (Imię), cieknie ci - powiedział, wskazując na rożek.

-Kurde, z której strony?

-Spokojnie, zajmę się tym - i nim się zorientowałaś, przyssał się do Twojego rożka... Jakkolwiek by to nie brzmiało.

-Wow, w tej pozycji wyglądasz całkiem nie źle - powiedziałaś, a mężczyzna poruszył obiema brwiami - Dopóki nie widać twojej twarzy.

-Jak się odzywasz do starszych smarkulo?

-Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie - stanęłaś na palcach, pocałowałaś go w skroń i wyszłaś z budki.

Koniec końców, spędziłaś tę noc całkiem przyjemnie. Zapomniałaś o problemach w pracy i wyspałaś się za wszystkie czasy. Freddy był coraz bliżej Twemu sercu.

Michael Myers

Miałaś okres i bolał Cię brzuch. Czekolada i lampka wina nie pomogła, ale i tak musiałaś jechać do Michaela. Ubrałaś się ciepło i wyszłaś z domu. Doktor Loomis starał się zagaić Cię do rozmowy, ale nie miałaś na to specjalnie ochoty. Jechaliście w ciszy, słuchając piosenek z radia.

Potem cała procedura się powtórzyła. Nie miałaś nawet chęci pomijać monologu policjanta, który przy okazji zganił Cię za karmienie Michaela cukierkiem. Przytakiwałaś tylko i liczyłaś sekundy, aż będziesz mogła wejść porozmawiać z jedyną osobą, która Cię wysłucha.

Kiedy weszłaś do pomieszczenia widział, że coś jest nie tak. Twój wyraz twarzy był... Nijaki, co wywołało w nim uczucie zdenerwowania. Byłaś zawsze wesoła. Czemu jesteś smutna? Czy ktoś Ci coś zrobił? A może to przez policje? Odruchowo zacisnął dłonie w pięści.

Potem zaczęło się piekło.

Twój nastrój zmieniał się co trzy minuty. Przez chwilę byłaś wesoła, by parę sekund później wyglądać, jakbyś miała się rozpłakać. Michael nie wiedział, o co chodzi, dlatego postanowił skorzystać z ołówka i kartki.

Co się stało?

-Nic - mruknęłaś, zakładając dłonie na piersi i odwracając wzrok. Czułaś, jak jego palące spojrzenie na swojej twarzy - Nie twoja sprawa.

Siedziałaś tak chwilę, by potem Twoje oczy zrobiły się szklane. Potraktowałaś go za ostro? Nie chciałaś! To przez te hormony! Może jesteś w ciąży? Ale nie miałaś żadnego partnera! A co, jak ktoś zgwałcił Cię w nocy, a Ty o niczym nie wiedziałaś? I Michael przez to cierpiał! Pewnie jest mu przykro. (Imię), co Ty narobiłaś?!

Mężczyzna widział, jak Twoja złość zmienia się w przerażenie, a następnie usta wywijają się w podkówkę. Co się działo?

-Michael, przepraszam! - krzyknęłaś, zalewając się łzami - Nie chciałam, wybacz mi, proszę!

Kiedy wycierałaś łzy w rękaw, mężczyzna ponownie napisał coś na kartce. Pierwszy raz miałaś taki napad sprzecznych uczuć.

Masz może mapę? Bo zgubiłem się w twoich oczach.

-To pierwszy tekst, jaki do ciebie powiedziałam - wyszeptałaś, czując zalewającą Cię falę nostalgii i smutku - Pamiętałeś...!

Niby nic wielkiego nie zrobił, a jednak poprawił Ci humor.

-Dziękuję - i otarłaś ostatnią łzę, która spłynęła Ci tego dnia.

Nie byłaś jednak jednak jedyną osobą, która płakała. Panowie policjanci, niektórzy mniej, niektórzy więcej, powstrzymywali się od śmiechu. Widok Michaela Myersa w kontakcie z rozemocjonowaną kobietą utwierdził ich w przekonaniu, że nieważne kim by się nie było, kobiety nie zrozumiesz.

John Kramer

Miałaś ostatnio sporo pracy. Wujek na trzy dni wyjechał więc musiałaś sama wszystko ogarniać. Obiecał przyznać Ci za to premię, więc zgodziłaś się. Z resztą, miałaś ku temu ważny powód. Niedaleko Twojego obecnego miejsca zamieszkania, były małe domki. Odkładałaś na nie od dłuższego czasu, a pracę na najbliższy rok miałaś zapewnioną, więc byłby to dobry pomysł zamieszkać samemu. Usamodzielniłabyś się na czym ostatnio bardzo Ci zależało.

-I gotowe - mruknęłaś, patrząc na dostawcę - Dzięki, George!

-Do usług - założył na głowę niebieską czapkę i wsiadł do dużego vana. Odłożyłaś paczki na stół i odetchnęłaś. Koniec na dziś. Miałaś zbierać się do domu, ale kiedy chciałaś zamknąć sklep, John podjechał swoim samochodem i szybko wysiadł - Właśnie zamknęłam, ale jak ładnie poprosisz, to mogę cię wpuścić.

-Dzisiaj nie do sklepu - poinformował Cię z uśmiechem.

-Masz dla mnie jakaś ciekawą propozycję?

-Lody lub gofry, a następnie pójście do parku i poodpooczywać pod ciepłym słońcem.

-Brzmi dobrze, daj mi minutę na zamknięcie.

Wzięłaś torebkę, zakluczyłaś drzwi, po czym John wziął Cię pod ramię i razem poszliście na chłodne przysmaki. Słońce grzało przyjemniej, co jeszcze bardziej zmotywowało Cię do zakupu ulubionego smaku.

-Ja zapłacę - zaoferował mężczyzna.

-Dobra, ale to ostatni raz. Potem ja cię gdzieś zabiorę - uśmiechnęłaś się.

-Mam czuć się zaproszony?

-Zawsze i wszędzie, ale najpierw muszę się przeprowadzić. Potem możesz nachodzić mnie kiedy zechcesz - puściłaś mu oczko i zaczęłaś pałaszować loda.

-W takim razie, czekam z niecierpliwością - zamówił swojego, po czym poszliście do pobliskiego parku. Było sporo osób z dziećmi, ale też zakochanych par. Zastanawiałaś się, czy z Kramer'em nie wyglądacie podobnie... O czym Ty myślisz, (Imię)? Przecież ma już pewnie żonę i dzieci... W sumie, nigdy go o to nie spytałaś.

-John? - zaczęłaś, przyłapując mężczyznę na patrzeniu się w przestrzeń - Johnny, jak dalej nie będziesz mrugał, to Ci oczy wyschną.

-Hmm? - w końcu zwrócił na Ciebie swoją uwagę.

-W sumie to nic - mruknęłaś, spoglądając w międzyczasie na jego rękę. Nie miał obrączki. Widocznie to zauważył, bo zachichotał - No co?

-W sumie to nic - zacytował Cię, a Ty wywróciłaś oczami, starając się ukryć uśmiech.

-Bardzo śmieszne.

Koniec końców spędziłaś miły dzień w doborowym towarzystwie, odpoczywając od pracy. Po powrocie do domu zaczęłaś przeglądać sklepy z meblami. Przeprowadzka coraz bliżej. Byłaś podekscytowana.

Hannibal Lecter

-Przepraszam, wie pani, gdzie jest tutejsza księgarnia? - spytał się Ciebie losowy mężczyzna, wyszedłszy zza rogu.

-Tak, wystarczy, że pójdzie pan prosto i w lewo. Będą tam duże. ciemne drzwi - odpowiedziałaś uprzejmie.

-Dziękuję bardzo - uśmiechnął się - Jestem Damien, a ty?

-(Imię) - mruknęłaś, powstrzymując się od patrzenia na zegarek. Za piętnaście minut Hannibal miał przyjechać pod Twój dom i zabrać Cię na obiecaną kolację, a musiałaś tam jeszcze dotrzeć. Ubrania pomagała wybrać Ci przyjaciółka, dlatego ładnie odstawiona musiałaś przejść kawał drogi - Przepraszam, ale...

-Może przeszłabyś się ze mną? Pogadamy, poznamy się lepiej.

-Nie. Jestem już umówiona - odparłaś zimno, dając mu jasno do zrozumienia, że masz już kogoś na oku - Do widzenia.

Chciałaś odejść, ale złapał Cię za rękę. Spojrzałaś się na niego gniewnie. Wyrwałaś się i prychnęłaś.

-A może dasz mi swój numer?! - krzyknął, idąc za Tobą. Już chciałaś wygarnąć mu, że jest ostatnią osobą, której podałabyś jakiekolwiek swoje dane, jednak samochód zatrzymujący się obok, powstrzymał Cię. Szyba opuściła się i zobaczyłaś osobę, którą, w przeciwieństwie do ów Damien'a, chciałaś widzieć.

-Podwieźć gdzieś młodą pannę? - spytał, uśmiechając się. Pośpiesznie podeszłaś od drugiej strony i usiadłaś na miejscu pasażera. O dziwo, Hannibal cały czas patrzył się na chłopaka - Lepiej już stąd zmykaj, chłopcze.

-Do zobaczenia, (Imię)! - krzyknął i odszedł. Poczułaś na sobie chętny wyjaśnień, wzrok doktora.

-Nikt ważny, przyczepił się tylko - odpowiedziałaś krótko.

-Jakby jeszcze cię prześladował, daj mi znać.

Popatrzyłaś mu prosto w oczy i pokiwałaś twierdząco głową. Nacisnął pedał gazu i niedługo później znaleźliście się w dość luksusowej restauracji, mając stolik w rogu.

Dzięki przyjemnemu wieczorowi z Hannibalem zapomniałaś o natarczywym chłopaku i cieszyłaś się chwilą. Potem odwiózł Cię do domu i pożegnaliście się pocałunkiem w policzek. Widok jego, bardzo delikatnie, zaczerwienionych policzków był jedną z bardziej satysfakcjonujących rzeczy, które stały się tego dnia.

Pennywise

Obudziłaś się z kacem moralnym. Bolała Cię głowa i minęła dłuższa chwila, nim przypominałaś sobie, że Penny utulił Cię do snu po tym, jak mu się zwierzyłaś. Zwlokłaś się z łóżka i poszłaś prosto pod prysznic. Kiedyś trzeba się ogarnąć.

Mimo wszystko, pozostałaś w luźnych ubraniach. Burczało Ci w brzuchu, więc zdecydowałaś się wszamać coś z lodówki. Nieco się zdziwiłaś, widząc klauna siedzącego przy stole, który ewidentnie drzemał. Podeszłaś do niego po cichu i dotknęłaś rudych włosów. Były tak niesamowicie miękkie, że od razu zanurzyłaś w nich całe palce. Obudziło to mężczyznę, który podniósł się z głośnym ziewnięciem.

-Co robisz? - spytał zaspany.

-Korzystam z tego, że siedzisz i w końcu jesteśmy równego wzrostu - powiedziałaś, robiąc mu krótkie warkoczyki. Jak na zawołanie wstał i nachylił się nad Tobą - No to po zabawie. Chcesz coś zjeść?

-Nie.

-Na pewno? - podeszłaś do kuchni i wyjęłaś ulubione płatki - Żebyś potem nie był głodny.

-Nie jem takich rzeczy - odburknął, więc zostawiłaś ten temat w spokoju - Jakie plany na dzisiejszy dzień?

-Nie mam żadnych, oprócz oglądania tv. A ty?

-Do wieczora nic, a potem idę zająć się dzieckiem sąsiada - odparł.

-Jesteś opiekunką? - uśmiechnęłaś się, oczyma wyobraźni widząc Pennywise'a bawiącego się z dziećmi.

-Można tak powiedzieć - zachichotał. Usiadłaś naprzeciwko niego, jedząc płatki. Włączyłaś przy okazji telewizje, jednak nie leciało nic, co mogłoby Cię zainteresować.

-Czemu wszystkie fajne filmy są zarezerwowane na weekend? - oburzyłaś się - Mogliby zrobić wyjątek dla (ulub. Film).

-No widzisz, (Imię)? To znak, że nie możemy siedzieć w domu. Chodźmy się pobawić!

-Już biegnę.

-Nie widzę.

-Otóż to.

Klaun pół godziny przekonywał Cię do wyjścia na świeże powietrzem, co mu się udało. Niechętnie wyszłaś do ludzi i powróciłaś do rzeczywistości. Gdyby nie on, pewnie nadal siedziałabyś w domu, dołując się bardziej z każdą chwilą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam prośbę! Ogólnie to chciałbym poznać Waszą opinię na temat moich prac etc. Ankietka jest krótka, więc max 3 minuty i macie zrobione, a dla mnie jest to całkiem ważne.

https://www.interankiety.pl/i/r8lkAxlJ

Z góry dzięki!

Ostatnio wybiło mi ponad 500 obserwujących. Dwa lata spędzone na tym portalu i widać poprawę (raczej hehe).

No, to do zobaczenia

...

Wkrótce bo nadal fajnie się pisze :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro