Rozdział 5. Kłótnia.
Byłam z Karai na patrolu po dachach. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Śmiałyśmy się ze śmiesznych momentów. W pewnej chwili zauważyłam Raphaela z jakimś czarno białym lisem.
-A to kto?- Spytała się Karai.
-Nie wiem.- Odpowiedziałam gdy... O-Oni się pocałowali! Zrobiłem zdjęcie. Pokręciłam głową z zamkniętymi oczami i ponownie na nich. Nadal się c-całowali. Odwróciłam się i zaczęłam iść. Po chwili dołączyła do mnie Karai. Po powrocie do do kryjówki rodziny Rapha poszłam do jego pokoju. Musiałam z nim porozmawiać. Raphael wrócił dopiero po godzinie.
-Hej skarbie.- Powiedział Raphael i chciał mnie przytulić ale ja się odsunęłam.- Mona? Wszystko w porządku?- Spytał się gdy westchnęłam ciężko.
-Lepiej mi powiedz... Kim jest ta idiotyczna lisica?!- Krzyknęłam wściekła. Raphael wyglądał no zaskoczonego.
-Ale o co ci chodzi Mona? Tylko rozmawialiśmy.- Powiedział Raph.
-Tylko rozmawialiście?!- Krzyknęłam wkurzona.- Całowaliście się!- Krzyknęłam mocno wkurzona.
-My się nie całowaliśmy! Ktoś musi cię wkręcać!- Krzyczał Raphael.
-Ach tak?!- Krzyknęłam i pokazałam mu zdjęcie. Raphael widząc zdjęcie był w szoku.- Okłamałeś mnie! Mój ojciec pewnie ci czegoś nagadał i od tak mnie zdradzasz!- Krzyczałam.
-Do cholery jasnej! Ile mam ci mówić, że ciebie nie zdradziłem?! Ale skoro chcesz proszę! Droga wolna!- Krzyknął Raph, a ja wyszłam. Najpierw z jego pokoju, a potem z ich kryjówki. Po wejściu na jeden z dachów zadzwoniłam po komandora. Gdy przyleciał bez słowa weszłam do statku i ruszyliśmy.
-Wszystko w porządku?- Spytał się pod czas podróży komandor G'Throkka.
-Tak.- Odpowiedziałam kiedy statek wylądował. Poszłam do pałacu, a następnie do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Zamknęłam oczy, a po kilku minutach zasnęłam.
(Perspektywa Karai)
Słyszałam całą kłótnie Rapha i Mony. Reszta też. Obecnie Raph walił w worek treningowy kiedy byłam z dziewczynami w kuchni.
-Raph zdradził Monę. Coś mi tu śmierdzi.- Powiedziała April.- Widziałam na własne oczy jak Mona i Raph są szczęśliwi. Takie dobre małżeństwo na przykład.- Dodała.
-A może ktoś chciał by Mona i Raph ze sobą zerwali.- Powiedział Mikey wchodzący do kuchni jedząc kawałek pizzy. Spojrzałam na dziewczyny.
-Ojciec Mony.- Powiedziałyśmy jednocześnie. Pobiegłam do Rapha.
-Raph to przez ojca Mony.- Powiedziałam gdy Raph kopną tak worek treningowy, że aż poleciał do dojo.
-Zaraz... Skoro to przez niego... To pewnie on kazał tej lisicy mnie uwodzić czy jakoś tak.- Powiedział Raph i wyjąc telefon. Zadzwonił do Mony ale ona nie odbierała i nie odpisywała. Raph postanowił dać jej spokój i poszedł do swojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro