Rozdział 2. Spacer i rozmowa.
Spacerowałam z ukochanym po dachach. Na niebie było pełno gwiazd i księżyc w pełni. Czułam się jak w jakimś filmie romantycznym. Trzymałam Raphaela za rękę. Uśmiechaliśmy się do siebie.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem.- Powiedział do mnie Raphael przytulając się do mnie. Odwzajemniłam jego czyn.
-Wiem, wiem. Ja też.- Powiedziałam z uśmiechem.- Emm... Raphaelu?- Spytałam się patrząc na niego.
-Tak?- Spytał gdy usiedliśmy na dachu.
-Wiesz... Jest parę rzeczy o których ci nie powiedziałam. To jest trochę skomplikowane.- Powiedziałam gdy zadzwonił mój telefon.- Jeśli to mój tata zatłukę go.- Pomyślałam i odebrałam telefon.
-Ej siora gdzie jesteś? Ojciec tak się wkurza, że normalnie trzecia wojna światowa.- Usłyszałam głos swojego brata. Westchnęłam cicho.
-Po raz mam gdzieś co dzieje się w domu. Poza tym jestem zajęta.- Powiedziałam patrzą na Raphaela.
-Zajęta na sprawach łóżkowych z komandorek G'Throkką?- Pytanie brata mnie na maksa wkurzyły.
-Ares zamknij tą swoją głupią paszcze.- Powiedziałam i rozłączyłam się.- Wybacz Raphaelu ale mój brat jest taki wkurzający, że ma się go ochotę czasem udusić.- Powiedziałam drapiąc się po karku.
-Ty masz brata?- Spytał się zaskoczony Raphael.
-Tak. I jeszcze rodziców.- Powiedziałam patrząc na swoje nogi.- Tak dokładnie to moi rodzice, ja i mój brat to rodzina królewska.- Powiedziałam patrząc nadal na nogi.
-Wow... Moja dziewczyna to księżniczka.- Powiedział patrząc na mnie. Spojrzałam na niego.
-Mam prośbę. Nie mów tak do mnie.- Powiedziałam, a po chwili się oboje zaśmialiśmy.- Może będzie lepiej jak cie z nimi zapoznam. Ale uprzedzam. Mój ojciec jest staroświecki.- Powiedziałam patrząc na ukochanego.
-No pewnie.- Powiedział uśmiechając się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro