Milczenie mimo jednostronnej chęci
Byłyśmy z tobą od początku. Nie opuszczałyśmy cię. Zawsze wiernie trwałyśmy u twego boku.
Twierdzimy, że byliśmy dobrymi przyjaciółmi. W miarę cichymi. Przynajmniej na tyle, ile było trzeba. Nigdy nie przeszkadzałyśmy w monologach i rozwiązywaniu spraw. Ba,czasem nawet coś doradziłyśmy. Tak, umiałyśmy myśleć. I słuchać uważnie. Po pewnymi względami byłyśmy jednak dość pojętne.
Ale to tylko opinia pustych skrzypiec. Nie miałyśmy nic innego do roboty poza graniem. A to wychodziło nam całkiem nieźle. Dzieliłeś się z nami sprawami. Znałyśmy więc szczegóły każdej najmniejszej sprawy. Morderstwa, kradzieży, albo po prostu nowego sposobu na zirytowane Mycrofta.
Znałyśmy każdego trupa i każdemu grałyśmy marsz żałobny. Ale bez poufałości, raczej z uprzejmości.
Mówiłeś nam co cię trapi. Jak na socjopatę było tego sporo. Ale jesteś człowiekiem a my- parą skrzypiec. Zawsze gotowych do pomocy
Grałeś na nas dla innych.
Dla tego blondyna. John. Twój przyjaciel. Jedyny, poza nami.
Dla tego miłego pana, który dostarczał ci spraw. Nigdy nie pamiętałeś jak się nazywa, ale my pamiętałyśmy już po pierwszym razie. I powiedziałybyśmy ci. Gdybyś tylko zapytał...
Dla tej starszej pani bez męża, mieszkającej na dole.
I dla tej uroczej kobiety, która patrzyła na ciebie wzrokiem szczeniaka.
Ha! Wysoka umiejętności obserwacji jak na parę drewnianych skrzypiec. Uczymy się jednak. Nie zliczymy nawet ile spraw razem rozwiązaliśmy. Gdyby trzeba było je opisać zmarnowałbyś tylko czas. Tak bardzo Ci przecież cenny i potrzebny. A ile melodii graliśmy w samotne wieczory? Przestałyśmy liczyć po drugiej setce .To powiedzą ci tylko ściany. Gołe i samotne. I nie umiejące myśleć. Ale były to bardzo przyjemne wieczory. Tylko my, ty i trupy. Nic niepotrzebnego, sam przyznasz.
Miałyśmy żale. Owszem. Nigdy nie zapytałeś czy chcemy herbaty. A byłyśmy spragnione. Nie słuchałeś, bo pragnienie w grze nie przeszkadza. Nam przynajmniej. Ale mimo to nie odeszłyśmy.
Grałeś na nas w środku nocy nie pozwalając nam spać. Nie narzekałyśmy. Nawet struny przez to nie urwałyśmy. Powinieneś być wdzięczny. Byłyśmy zawsze. Na każde twoje skinienie. Nie odchodziłyśmy. Nawet nie chciałyśmy. Było nam dobrze. Byłyśmy częścią twojej pracy. Byłyśmy dobrą używką. Potrafiłeś przy nas ukoić rozpędzony zanadto umysł.
I tak było przez lata. Przez lata, które zmieniały twoje dłonie. Początkowo były miękkie jak pióra nowo narodzonego ptaka. Z biegiem czasu stały się szorstkie i stwardniałe. Ale nie ważne ile czasu minęło- wciąż dotykałeś nas z tą samą czułością i delikatnością. Innych dłoni nie znałyśmy.
Było dobrze.
Właśnie. Było.
Więc powiedz, w czym ci uchybiłyśmy?
Co było nie tak?
Powiedz, dlaczego?
Dlaczego leżymy teraz w kącie
Zapomniane
Zakurzone
Nieme
Od 3 lat?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro