Skrzynka na listy
- Też wymyśliła! - jęknęła Jenny i ciężko opadła na krzesło. Pochyliła się do przodu i stuknęła trzykrotnie czołem o biurko, wprawiając w konsternację swoje współpracownice. Amanda i Caroline patrzył na nią, jakby wyrosły jej co najmniej rogi lub dodatkowa para oczu. Gdy się podniosła, patrzyły na nią wyczekująco.
- Pani Adams zamierza nam zorganizować Tajemnicze Walentynki. Mamy, i żeby nie było wątpliwości powtarzam - MAMY skonstruować skrzynkę na listy. Konkretniej, na anonimowe wyznania miłości. Więc już lepiej zacznijcie myśleć, bo czasu jest niewiele, a ja nie mam ani pomysłu ani zdolności.
Dziewczyny podekscytowane zaczęły się przekomarzać, w jakim kolorze powinna być skrzynka i czym ją przyozdobić. Jenny przerwała im, bo nie mogła dłużej znieść tego jazgotu.
- Ale to nie wszystko - zrobiła przerwę, wyczekująco milcząc aż koleżanki skupią całą swoją uwagę na niej. - Miałam poszukać dwie ochotniczki pośród stażystek do roznoszenia poczty, ale skoro wy jesteście takie chętne, to już nie muszę dalej szukać. Macie tę robotę - rzekła i skrzywiła się. - Czy muszę dodawać, że macie się przebrać?
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Skrzynka powstała ze sporego kartonu, pomalowanego krwisto czerwoną farbą. Oklejona była różnokolorowymi papierowymi sercami, a jej szczyt wieńczyły sztuczne kwiaty, pośród których ukrył się gipsowy amorek. Całość wyglądała dość... kiczowato.
Margaret Adams była zadowolona. Z radością zacierała ręce i uśmiechała się z błyskiem w oku, który kobiecie po pięćdziesiątce ujmował lat. Wyraźnie było widać, że dziewczyny wykonały dobrą robotę.
- Jest pięknie! - pisnęła, gdy Jenny, jako kierowniczka tego zamieszania pojawiła się na horyzoncie. - Teraz wystarczy ją ustawić w korytarzu i rozesłać informację do wszystkich pracowników. Ale będzie zabawa!
Ekscytowała się jak nastolatka, która po raz pierwszy miała wysłać anonimowe wyznanie miłości jakiemuś przystojniakowi z drużyny futbolowej. Jenny przyglądała się temu z niemałym zażenowaniem.
Czy lubiła Walentynki? W zasadzie był to dla niej dzień jak co dzień. Nie miała partnera, więc nie było z kim świętować, a te wszechogarniające multum serduszek wyskakujących z każdego zakamarka był odrobinę męczący. W sklepach nie można było kupić nic, co nie byłoby nasycone komercyjną miłością. Od czasów szkolnych nie bawiła się w świętowanie, i nie rozumiała do końca pomysłu pani Adams. Ale była jej podwładną i musiała wykonywać wszystkie, nawet najdziwniejsze polecenia.
- Jenny, świetna robota. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy miło wspominać ten czas, a poza tym może uda się nam połączyć jakieś zakochane gołąbeczki? - uśmiechnęła się znacząco i zniknęła w swoim gabinecie, cicho zamykając za sobą drzwi.
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
"Drodzy Współpracownicy,
z okazji Walentynek przy wejściu na parterze ustawiona została skrzynka na anonimowe wyznania miłosne. Zachęcam do wrzucania swoich liścików. W piątek 14 lutego nasze dwa Amorki będą roznosiły korespondencję po pokojach.
Wieczorem natomiast zapraszam Was na kolację Walentynkową organizowaną przez naszą firmę.
Obowiązujący dress code Smart casual
Miejsce: restauracja Pull the wire
Godzina: 19.00
Z miłością,
Wasza Margaret."
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Amanda i Caroline uroczo wyglądały w różowych sukienkach, białych skarpetach do kolan i z doczepionymi na plecach skrzydełkami. Dodatkowo założyły opaski z bujającymi się na sprężynkach serduszkami. Całość wyglądała kiczowato, ale Jenny nie komentowała. Gdy punkt 8 dziewczyny wyszły z biura, by zabrać z pokoju szefowej listy i roznieść je, wzięła duży łyk kawy i zajęła się swoją pracą.
Po godzinie usłyszała chichoty i próg biura przekroczył duet Amorków.
- Czy są tu jakieś niegrzeczne Walentynki? - wesoło zawołała Amanda, taszcząc na ramieniu ciężką torbę z przesyłkami. Wbrew pozorom akcja cieszyła się popularnością, a skrzynka na listy pękała w szwach. Jak na ponad 300 pracowników, całkiem sporo z nich było singlami. Albo po prostu lubili takie zabawy.
Kiedy na biurku Jenny wylądowała sterta kopert, ta zdziwiona spojrzała na dziewczyny. Nie spodziewała się żadnych listów, a co dopiero kilku. Była zaskoczona.
- Najchętniej zostałybyśmy z tobą ale musimy jeszcze roznieść kartki na pozostałych piętrach. Potem nam wszystko opowiesz!
I zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Jenny sięgnęła po stertę listów i niepewnie otworzyła pierwszy z nich.
"Dla ciebie kwiatuszek, sześć małych serduszek, jeszcze cztery robaczki i trzy słodkie buziaczki"
Rozpoznała tutaj pismo Caroline. Następna kartka na pewno była od Amandy. Doskonale znała jej charakter pisma, nie dało się z nikim innym pomylić jej fantazyjnej kropki nad "i".
"Ślę Ci moją walentynkę, zrób więc do mnie słodką minkę, daj buziaka albo dwa i niech nasza miłość trwa."
Kolejna była od Margaret - zapewne wysłała kartkę dla każdego pracownika. Musiała być szalona...
W kopertach znalazła jeszcze dwie Walentynki, standardowe, z gotowymi nadrukowanymi życzeniami. Zero własnej inicjatywy. Jednak jej uwagę przykuła ostatnia kartka - wyglądała pięknie. Najprawdopodobniej była ręcznie malowana i przedstawiała ekran monitora, na którym wyświetlało się czerwone serce, a na klawiaturze tuż obok podświetlały się klawisze układając się w słowo "love". Kiedy ją otworzyła, zamarła. Pięknie wykaligrafowane litery tańczył po kartce, układając się w krótkie zdanie.
"Walentynkowe życzenia, wprost z komputerowej krainy, dla kusząco pięknej, zmysłowej dziewczyny"
Podpisano: Waldi Waleczne Serce
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Pull the wire prezentowało się bardzo elegancko. Wnętrze restauracji łączyło elegancję z przytulnością, tworząc idealną atmosferę na walentynkową kolację. Ciepłe światło świec migotliwie odbijało się od drewnianych mebli, a ciężkie ciemnozielone zasłony kontrastując z miękkimi poduszkami, nadawały wnętrzu subtelności i smaku. Stonowana kolorystyka w odcieniach złota, zieleni i kremu podkreślała wyjątkowy charakter tego miejsca. Całość tworzyło przestrzeń idealną do celebrowania wyjątkowych chwil.
Jenny zdjęła płaszcz, po czym odwiesiła go na wieszak, rozglądając się dookoła. Pomieszczenie było już w części zapełnione. Nie zauważyła, że z wnętrza lokalu uważnie śledzą ją czyjeś oczy.
Jej grafitowa sukienka opinała się w odpowiednich miejscach - pomyślał mężczyzna, sycąc oczy pięknym widokiem długich nóg w czarnych szpilkach. Ciemne włosy spływały lśniącą kaskadą za ramiona, a przydługa grzywka częściowo osłaniała twarz dziewczyny. Tak bardzo chciał podejść i wziąć ją w ramiona, poczuć jej zapach, jej ciepło. Posmakować tych czerwonych ust...
- Jenny! Chodź tutaj! - dobiegło gdzieś z głębi sali i Amanda wstała, machając wesoło w kierunku koleżanki.
Mężczyzna poczuł irytację, bo myślał, że kobieta swoim zwyczajem wybierze jakieś miejsce na uboczu, w pobliżu jego stolika, jednak ta irytująca blondyna musiała się wyrwać i ją zawołać. Teraz nie będzie mógł jej obserwować. Przeklął cicho pod nosem i kiwając na kelnera, zamówił Boulevardiera. Uwielbiał ten smak i połączenie whisky, słodkiego wermutu i Campari. Nieelegancko wychylił szklankę jednym haustem i pogruchał lodem, patrząc jak z wolna się roztapia.
Korzystając z zamieszania, jakie zrobiło przybycie szefowej, poczuł w sobie nagły przypływ odwagi i poprawiając koszulę, wstał, żeby zmienić stolik na znajdujący się bliżej swojej wybranki. Po chwili już siedział w nieznacznej odległości, osłonięty sporych rozmiarów palmą Liwistona. Gdy Margaret zaczęła swoją przemowę, radośnie rozwodząc się nad tym, jak ważna jest miłość i jak bardzo jej się spodobała nasza aktywność w wysyłaniu walentynek, mężczyzna mógł się bezczelnie przyglądać zasłuchanej w słowa szefowej Jenny. Pomyślał, że ma piękny profil. Kiedy się roześmiała, jej śmiech niósł się po pomieszczeniu, a dla jego uszu był niczym najczystsza przyjemność. Chciałby, żeby śmiała się tak z jego żartów.
Kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze. Po restauracji rozchodził się cichy gwar rozmów dopełniony przez brzęk sztućców, a w tle rozbrzmiewała jazzowa wersja Come Away With Me Norah Jones. Mężczyzna chciał poprosić Jenny do tańca, jednak zbyt dobrze wiedział, że tancerz był z niego marny. Zapewne nieustannie deptałby jej błyszczące szpilki. A tak bardzo chciałby poczuć miękkość jej ciała tuż obok...
- Życzę wszystkim smacznego - dobiegł go głos przełożonej, która zakończyła swoją przemowę. Po sali rozeszły się gromkie brawa, a ci, którzy jeszcze nie siedzieli przy stolikach, zajęli wolne miejsca.
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze. Po restauracji rozchodził się cichy gwar rozmów dopełniony przez brzęk sztućców, a w tle rozbrzmiewała jazzowa wersja Come Away With Me Norah Jones. Mężczyzna chciał poprosić Jenny do tańca, jednak zbyt dobrze wiedział, że tancerz był z niego marny. Zapewne nieustannie deptałby jej błyszczące szpilki. A tak bardzo chciałby poczuć miękkość jej ciała tuż obok...
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Gdy goście zaczęli się rozchodzić, mężczyzna dopił drinka i też zaczął się szykować do wyjścia. Rozochocony, wciąż będąc pod działaniem alkoholu, którego sobie nie żałował, tworzył w głowie scenariusze na resztę wieczoru. Gdy zamykał za sobą drzwi, nie oglądał się.
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
Jenny i Amanda szły wolno trzymając się za rękę, korzystając z dobrodziejstwa wyjątkowo ciepłego jak na luty wieczoru. Rozmawiając na temat spożytych dań, jak i komentując co ciekawsze kreacje koleżanek z pracy, nie zauważyły, że ktoś za nimi podąża. W sporej odległości nienachalnie lecz bez przerwy, od samego wyjścia z lokalu.
Kiedy znalazły się w parku, w końcu zorientowały się, że mają towarzystwo. Nieznajomy dzierżąc w ręce bukiet róż nieustannie przyspieszał, aż stukot ich obcasów zaczął zagłuszać dźwięk ciężkich, szybkich kroków. Gdy przestraszone zaczęły podbiegać, w myślach modląc się o jak najszybsze opuszczenie okrytego mrokiem parku, poczuły, że się rozdzielają.
Mężczyzna szarpnął Amandę za włosy, rzucając ją na ziemię. Ciemną noc rozdarł jej krzyk, który po chwili się urwał, zamieniając w ciche kwilenie. Jenny zawahała się lecz zrzuciła szpilki i popędziła w kierunku głównej ulicy, szukając ratunku. Wiedziała, że jeśli zostanie, nie pomoże ani sobie, ani Amandzie.
Biegła co sił w nogach, nie zważając gdzie stawia stopy. Wyłożony kostką chodnik był nierówny, a w ciemności stanowił niemałe zagrożenie. Gdy się potknęła i upadła na kolana, poczuła nieprzyjemne pieczenie. Podarte rajstopy powoli zaczynały się zabarwiać na czerwono. Obejrzała się z przestrachem i wtedy go zobaczyła.
- Witaj moja piękna.
❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎ ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎ ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎ ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎
New York Times.
Z ostatniej chwili.
Nowy Jork, 15 lutego 2025 r.
W Pelhamn Bay Park znaleziono zwłoki dwudziestoczteroletniej Amandy Jackson pracownicy osławionego Architect Design, która po firmowej kolacji walentynkowej wraz z koleżanką Jenny Beloved wracała do domu. Kobieta została zamordowana, a w jej ustach znaleziono płatki róż.
Los Jenny jest nieznany. Ktokolwiek posiada jakieś informacje, prosimy o kontakt z policją.
Rysopis Jenny:
1,72 cm, czarne proste włosy za ramiona, grzywka.
Ubrana była w granatową ołówkową sukienkę, szpilki i beżowy płaszcz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro