Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skrzynka na listy

- Też wymyśliła! - jęknęła Jenny i ciężko opadła na krzesło. Pochyliła się do przodu i stuknęła trzykrotnie czołem o biurko, wprawiając w konsternację swoje współpracownice. Amanda i Caroline patrzył na nią, jakby wyrosły jej co najmniej rogi lub dodatkowa para oczu. Gdy się podniosła, patrzyły na nią wyczekująco.

- Pani Adams zamierza nam zorganizować Tajemnicze Walentynki. Mamy, i żeby nie było wątpliwości powtarzam - MAMY skonstruować skrzynkę na listy. Konkretniej, na anonimowe wyznania miłości. Więc już lepiej zacznijcie myśleć, bo czasu jest niewiele, a ja nie mam ani pomysłu ani zdolności.

Dziewczyny podekscytowane zaczęły się przekomarzać, w jakim kolorze powinna być skrzynka i czym ją przyozdobić. Jenny przerwała im, bo nie mogła dłużej znieść tego jazgotu.

- Ale to nie wszystko - zrobiła przerwę, wyczekująco milcząc aż koleżanki skupią całą swoją uwagę na niej. - Miałam poszukać dwie ochotniczki pośród stażystek do roznoszenia poczty, ale skoro wy jesteście takie chętne, to już nie muszę dalej szukać. Macie tę robotę - rzekła i skrzywiła się. - Czy muszę dodawać, że macie się przebrać?

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Skrzynka powstała ze sporego kartonu, pomalowanego krwisto czerwoną farbą. Oklejona była różnokolorowymi papierowymi sercami, a jej szczyt wieńczyły sztuczne kwiaty, pośród których ukrył się gipsowy amorek. Całość wyglądała dość... kiczowato.

Margaret Adams była zadowolona. Z radością zacierała ręce i uśmiechała się z błyskiem w oku, który kobiecie po pięćdziesiątce ujmował lat. Wyraźnie było widać, że dziewczyny wykonały dobrą robotę.

- Jest pięknie! - pisnęła, gdy Jenny, jako kierowniczka tego zamieszania pojawiła się na horyzoncie. - Teraz wystarczy ją ustawić w korytarzu i rozesłać informację do wszystkich pracowników. Ale będzie zabawa!

Ekscytowała się jak nastolatka, która po raz pierwszy miała wysłać anonimowe wyznanie miłości jakiemuś przystojniakowi z drużyny futbolowej. Jenny przyglądała się temu z niemałym zażenowaniem.

Czy lubiła Walentynki? W zasadzie był to dla niej dzień jak co dzień. Nie miała partnera, więc nie było z kim świętować, a te wszechogarniające multum serduszek wyskakujących z każdego zakamarka był odrobinę męczący. W sklepach nie można było kupić nic, co nie byłoby nasycone komercyjną miłością. Od czasów szkolnych nie bawiła się w świętowanie, i nie rozumiała do końca pomysłu pani Adams. Ale była jej podwładną i musiała wykonywać wszystkie, nawet najdziwniejsze polecenia.

- Jenny, świetna robota. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy miło wspominać ten czas, a poza tym może uda się nam połączyć jakieś zakochane gołąbeczki? - uśmiechnęła się znacząco i zniknęła w swoim gabinecie, cicho zamykając za sobą drzwi.

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

"Drodzy Współpracownicy,

z okazji Walentynek przy wejściu na parterze ustawiona została skrzynka na anonimowe wyznania miłosne. Zachęcam do wrzucania swoich liścików. W piątek 14 lutego nasze dwa Amorki będą roznosiły korespondencję po pokojach.

Wieczorem natomiast zapraszam Was na kolację Walentynkową organizowaną przez naszą firmę.

Obowiązujący dress code Smart casual

Miejsce: restauracja Pull the wire

Godzina: 19.00

Z miłością,

Wasza Margaret."

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Amanda i Caroline uroczo wyglądały w różowych sukienkach, białych skarpetach do kolan i z doczepionymi na plecach skrzydełkami. Dodatkowo założyły opaski z bujającymi się na sprężynkach serduszkami. Całość wyglądała kiczowato, ale Jenny nie komentowała. Gdy punkt 8 dziewczyny wyszły z biura, by zabrać z pokoju szefowej listy i roznieść je, wzięła duży łyk kawy i zajęła się swoją pracą.

Po godzinie usłyszała chichoty i próg biura przekroczył duet Amorków.

- Czy są tu jakieś niegrzeczne Walentynki? - wesoło zawołała Amanda, taszcząc na ramieniu ciężką torbę z przesyłkami. Wbrew pozorom akcja cieszyła się popularnością, a skrzynka na listy pękała w szwach. Jak na ponad 300 pracowników, całkiem sporo z nich było singlami. Albo po prostu lubili takie zabawy.

Kiedy na biurku Jenny wylądowała sterta kopert, ta zdziwiona spojrzała na dziewczyny. Nie spodziewała się żadnych listów, a co dopiero kilku. Była zaskoczona.

- Najchętniej zostałybyśmy z tobą ale musimy jeszcze roznieść kartki na pozostałych piętrach. Potem nam wszystko opowiesz!

I zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Jenny sięgnęła po stertę listów i niepewnie otworzyła pierwszy z nich.

"Dla ciebie kwiatuszek, sześć małych serduszek, jeszcze cztery robaczki i trzy słodkie buziaczki"

Rozpoznała tutaj pismo Caroline. Następna kartka na pewno była od Amandy. Doskonale znała jej charakter pisma, nie dało się z nikim innym pomylić jej fantazyjnej kropki nad "i".

"Ślę Ci moją walentynkę, zrób więc do mnie słodką minkę, daj buziaka albo dwa i niech nasza miłość trwa."

Kolejna była od Margaret - zapewne wysłała kartkę dla każdego pracownika. Musiała być szalona...

W kopertach znalazła jeszcze dwie Walentynki, standardowe, z gotowymi nadrukowanymi życzeniami. Zero własnej inicjatywy. Jednak jej uwagę przykuła ostatnia kartka - wyglądała pięknie. Najprawdopodobniej była ręcznie malowana i przedstawiała ekran monitora, na którym wyświetlało się czerwone serce, a na klawiaturze tuż obok podświetlały się klawisze układając się w słowo "love". Kiedy ją otworzyła, zamarła. Pięknie wykaligrafowane litery tańczył po kartce, układając się w krótkie zdanie.

"Walentynkowe życzenia, wprost z komputerowej krainy, dla kusząco pięknej, zmysłowej dziewczyny"

Podpisano: Waldi Waleczne Serce

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Pull the wire prezentowało się bardzo elegancko. Wnętrze restauracji łączyło elegancję z przytulnością, tworząc idealną atmosferę na walentynkową kolację. Ciepłe światło świec migotliwie odbijało się od drewnianych mebli, a ciężkie ciemnozielone zasłony kontrastując z miękkimi poduszkami, nadawały wnętrzu subtelności i smaku. Stonowana kolorystyka w odcieniach złota, zieleni i kremu podkreślała wyjątkowy charakter tego miejsca. Całość tworzyło przestrzeń idealną do celebrowania wyjątkowych chwil.

Jenny zdjęła płaszcz, po czym odwiesiła go na wieszak, rozglądając się dookoła. Pomieszczenie było już w części zapełnione. Nie zauważyła, że z wnętrza lokalu uważnie śledzą ją czyjeś oczy.

Jej grafitowa sukienka opinała się w odpowiednich miejscach - pomyślał mężczyzna, sycąc oczy pięknym widokiem długich nóg w czarnych szpilkach. Ciemne włosy spływały lśniącą kaskadą za ramiona, a przydługa grzywka częściowo osłaniała twarz dziewczyny. Tak bardzo chciał podejść i wziąć ją w ramiona, poczuć jej zapach, jej ciepło. Posmakować tych czerwonych ust...

- Jenny! Chodź tutaj! - dobiegło gdzieś z głębi sali i Amanda wstała, machając wesoło w kierunku koleżanki.

Mężczyzna poczuł irytację, bo myślał, że kobieta swoim zwyczajem wybierze jakieś miejsce na uboczu, w pobliżu jego stolika, jednak ta irytująca blondyna musiała się wyrwać i ją zawołać. Teraz nie będzie mógł jej obserwować. Przeklął cicho pod nosem i kiwając na kelnera, zamówił Boulevardiera. Uwielbiał ten smak i połączenie whisky, słodkiego wermutu i Campari. Nieelegancko wychylił szklankę jednym haustem i pogruchał lodem, patrząc jak z wolna się roztapia.

Korzystając z zamieszania, jakie zrobiło przybycie szefowej, poczuł w sobie nagły przypływ odwagi i poprawiając koszulę, wstał, żeby zmienić stolik na znajdujący się bliżej swojej wybranki. Po chwili już siedział w nieznacznej odległości, osłonięty sporych rozmiarów palmą Liwistona. Gdy Margaret zaczęła swoją przemowę, radośnie rozwodząc się nad tym, jak ważna jest miłość i jak bardzo jej się spodobała nasza aktywność w wysyłaniu walentynek, mężczyzna mógł się bezczelnie przyglądać zasłuchanej w słowa szefowej Jenny. Pomyślał, że ma piękny profil. Kiedy się roześmiała, jej śmiech niósł się po pomieszczeniu, a dla jego uszu był niczym najczystsza przyjemność. Chciałby, żeby śmiała się tak z jego żartów.

Kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze. Po restauracji rozchodził się cichy gwar rozmów dopełniony przez brzęk sztućców, a w tle rozbrzmiewała jazzowa wersja Come Away With Me Norah Jones. Mężczyzna chciał poprosić Jenny do tańca, jednak zbyt dobrze wiedział, że tancerz był z niego marny. Zapewne nieustannie deptałby jej błyszczące szpilki. A tak bardzo chciałby poczuć miękkość jej ciała tuż obok...

- Życzę wszystkim smacznego - dobiegł go głos przełożonej, która zakończyła swoją przemowę. Po sali rozeszły się gromkie brawa, a ci, którzy jeszcze nie siedzieli przy stolikach, zajęli wolne miejsca.

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze. Po restauracji rozchodził się cichy gwar rozmów dopełniony przez brzęk sztućców, a w tle rozbrzmiewała jazzowa wersja Come Away With Me Norah Jones. Mężczyzna chciał poprosić Jenny do tańca, jednak zbyt dobrze wiedział, że tancerz był z niego marny. Zapewne nieustannie deptałby jej błyszczące szpilki. A tak bardzo chciałby poczuć miękkość jej ciała tuż obok...

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Gdy goście zaczęli się rozchodzić, mężczyzna dopił drinka i też zaczął się szykować do wyjścia. Rozochocony, wciąż będąc pod działaniem alkoholu, którego sobie nie żałował, tworzył w głowie scenariusze na resztę wieczoru. Gdy zamykał za sobą drzwi, nie oglądał się.

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

Jenny i Amanda szły wolno trzymając się za rękę, korzystając z dobrodziejstwa wyjątkowo ciepłego jak na luty wieczoru. Rozmawiając na temat spożytych dań, jak i komentując co ciekawsze kreacje koleżanek z pracy, nie zauważyły, że ktoś za nimi podąża. W sporej odległości nienachalnie lecz bez przerwy, od samego wyjścia z lokalu.

Kiedy znalazły się w parku, w końcu zorientowały się, że mają towarzystwo. Nieznajomy dzierżąc w ręce bukiet róż nieustannie przyspieszał, aż stukot ich obcasów zaczął zagłuszać dźwięk ciężkich, szybkich kroków. Gdy przestraszone zaczęły podbiegać, w myślach modląc się o jak najszybsze opuszczenie okrytego mrokiem parku, poczuły, że się rozdzielają.

Mężczyzna szarpnął Amandę za włosy, rzucając ją na ziemię. Ciemną noc rozdarł jej krzyk, który po chwili się urwał, zamieniając w ciche kwilenie. Jenny zawahała się lecz zrzuciła szpilki i popędziła w kierunku głównej ulicy, szukając ratunku. Wiedziała, że jeśli zostanie, nie pomoże ani sobie, ani Amandzie.

Biegła co sił w nogach, nie zważając gdzie stawia stopy. Wyłożony kostką chodnik był nierówny, a w ciemności stanowił niemałe zagrożenie. Gdy się potknęła i upadła na kolana, poczuła nieprzyjemne pieczenie. Podarte rajstopy powoli zaczynały się zabarwiać na czerwono. Obejrzała się z przestrachem i wtedy go zobaczyła.

- Witaj moja piękna.

❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎    ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎  ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎ ❣︎ ❤︎ ♥︎ ❤︎ ❣︎

New York Times.

Z ostatniej chwili.

Nowy Jork, 15 lutego 2025 r.

W Pelhamn Bay Park znaleziono zwłoki dwudziestoczteroletniej Amandy Jackson pracownicy osławionego Architect Design, która po firmowej kolacji walentynkowej wraz z koleżanką Jenny Beloved wracała do domu. Kobieta została zamordowana, a w jej ustach znaleziono płatki róż.

Los Jenny jest nieznany. Ktokolwiek posiada jakieś informacje, prosimy o kontakt z policją.

Rysopis Jenny:

1,72 cm, czarne proste włosy za ramiona, grzywka.

Ubrana była w granatową ołówkową sukienkę, szpilki i beżowy płaszcz.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro