Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Kiedy wysiadłam z auta, zauważyłam Maxa. Szedł zgarbiony ze spuszczoną głową, a aura głębokiego smutku biła od niego z daleka. Uniósł wzrok, jakby wyczuwając, że mu się przyglądam i wystarczyło tylko jedno spojrzenie na jego twarz.

Ruszyłam do przodu w tym samym momencie co przyjaciel. Zderzyliśmy się na środku parkingu. Zgarnęłam go w ramiona i trzymałam, kiedy szlochał, kurczowo wbijając palce w moją kurtkę. Sama również nie potrafiłam powstrzymać łez.

– Nie znaleźli sprawcy – wydusił między spazmami. – Nadal nie znaleźli sprawcy.

Pogłaskałam go po plecach, próbując dodać mu otuchy i obiecałam sobie, że już nikt więcej nie straci życia przez Pustkę.

***

Na historię dotarliśmy spóźnieni i wyjątkowo nauczycielka nic nie powiedziała. Spuchnięte i zaczerwienione oczy Maksa wystarczyły, żeby zachowała uwagi dla siebie.

– Conall powiedział mi, co się stało – oznajmił cicho, kiedy usiedliśmy w ławce. – Wiesz, kim jest. Próbowałem cię przed nim ostrzec, Gracie.

Zmarszczyłam brwi. Sądziłam, że kazał mi na niego uważać, ponieważ był walqiem i prawda o ich istnieniu nie powinna wyjść na jaw.

– Dlaczego? Przecież wasze stada zajmują się... – Ugryzłam się w język zanim powiedziałam słowo na „v". Odchrząknęłam. – Zajmują się zapewnianiem ludziom bezpieczeństwa.

– Tak, ale on... – Pokręcił głową. – Nieważne. Mam tylko nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz.

Żołądek skręcił mi się w supeł.

– Tak – szepnęłam, otwierając podręcznik. – Też mam taką nadzieję.

***

Lola znalazła mnie zaraz po historii i odciągając od Maksa, szepnęła:

– Walqi są niebezpieczne.

– Max nawet nie potrafi się zmieniać.

Stanęła jak wryta na środku korytarza. Jakaś dziewczyna na nią wpadła, lecz Lola nawet nie zwróciła na to uwagi.

– To możliwe? – Wytrzeszczyła oczy.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Tak mi powiedział Conall. – Pociągnęłam ją, żeby się ruszyła. – Max nie ma o was pojęcia, więc zachowuj się przy nim normalnie.

Lola potknęła się. Wprawiłam ją w jeszcze większy szok niż przed chwilą.

– Byłam przekonana, że on też jest walqiem – wymamrotała.

Doszłyśmy do mojej sali. Lola stanęła przede mną i zaczęła bawić się nerwowo palcami.

– Nie pamiętam, co zrobiłam w sobotę – szepnęła. – Rozumiem, jeśli nie chcesz mieć więcej ze mną do czynienia. Rhaven nie chciał mi powiedzieć, co wydarzyło się po przemianie i...

– Wszystko w porządku. – Złapałam jej dłoń i ścisnęłam lekko. – Nic wielkiego się nie stało. Rhaven od razu się tobą zajął.

Przymknęła na chwilę powieki, a jej twarz rozluźniła ulga. Domyślałam się, dlaczego Rhaven nie powiedział jej prawdy i nie zamierzałam tego psuć. Nie skłamałam. Naprawdę uważałam, że nic poważnego się nie stało. Co prawda, Conall mógł mieć o tym inne zdanie, ale nie jego pytała Lola.

– W takim razie... – zaczęła. – Obiecałam, że ci wszystko wytłumaczę. To znaczy, oczywiście, jeśli się nie boisz...

– Nie boję się ciebie, Lola.

– Och. – Wyglądała, jakby zeszło z niej całe ciśnienie. – Pasuje ci dzisiaj po szkole? – Uśmiechnęła się, kiedy skinęłam głową. – Odpowiem na wszystkie twoje pytania i... – Ściszyła głos. – Pokażę ci skrzydła.

Posłałam jej szeroki uśmiech. Może powinnam się jej bać, ale byłam bardziej podekscytowana niż przestraszona.

Moja przyjaciółka umiała latać, a to było po prostu zarąbiste.

***

Dzisiejsza przerwa obiadowa była...

Ciężka.

Nie tylko przy naszym stoliku panowała ponura atmosfera. Śmierć Damiena i Tima odcisnęła piętno na uczniach. Nawet nauczyciele nie zachowywali się tak jak zawsze. Po szkole kręciło się mnóstwo policji, detektywi przesłuchiwali każdego, kto wzbudzał najmniejsze podejrzenia, jednak nadal nie wiadomo było, kto odpowiadał za filmikami z Pustką.

Nikt już nie próbował wmówić nam, że to tylko głupi żart.

Max i Amber ledwo się trzymali. Mi również ciężko było zachować spokój. Może nie znałam Damiena tak dobrze jak Max, ale zdążyłam go polubić. Nie zasługiwał na to, co mu się stało. Nie zasługiwał na śmierć. Miał przed sobą całe życie, a ktoś odebrał je w ciągu chwili. I nie miałam pojęcia, czy jego śmierć miała coś wspólnego z poszukiwaniami informacji o Pustce. Znalazł coś, czego nie powinien? A może odnalazł sprawcę?

Nigdy nie poznamy prawdy.

Lola spędziła przerwę obiadową z Ruri. Nie wiedziałam, czy chodziło o śmierć Tima, lecz Ruri wydawała się przybita. Widziałam ją tylko przelotnie, lecz zazwyczaj kolorowe stroje zamieniła na zwykłą czerń, a to mówiło samo za siebie.

Po skończonych lekcjach umówiłam się z Lolą na parkingu. Kupiłam w automacie wodę i ruszyłam w stronę wyjścia, gdy obok pojawił się Conall.

– Potrzebujesz podwózki do domu? – zapytał, gdy wyszliśmy na zewnątrz.

– Nie, spotykam się z Lolą. Mamy kilka spraw do omówienia, a dzisiaj jest jedyna szansa, kiedy możemy na spokojnie porozmawiać.

Conall pokiwał głową.

– Nie mam nic do Loli, ale jej brat... Nie ufam Rhavenowi. Uważaj na niego, Grace. Nie chcę brzmieć jak dupek, ale nie wiem czy nawet z Lolą powinnaś spotykać się sam na sam.

– Lola nie zrobi mi krzywdy.

– Jest velipem...

– Przede wszystkim jest moją przyjaciółką – ucięłam go.

– Która ma nienormalnego brata – odparował. Wzdrygnęłam się na jego ostry ton. Przeklął pod nosem i przeczesał dłonią włosy. – Nie masz pojęcia, co może ci zrobić. Próbowałem cię chronić bez większej ingerencji, ale wyskoczenie na jezdnię w formie wilka przestało przynosić skuteczność, skoro wiedzą już, kim jestem.

Zamrugałam.

– To byłeś ty?

– Tylko raz, kiedy odwoził cię do domu. Przepraszam, nie wiedziałem, co innego... – zamilkł. Zobaczyłam zmianę w jego brązowych oczach. Poczułam woń drzewa cedrowego i nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że zbliżał się Rhaven.

Przystanął przy nas i patrząc na mnie, uniósł kącik ust.

– Witaj, Śnieżynko. – Obrzucił Conalla chłodnym spojrzeniem. – Widzę, że jakiś kundel przypałętał się do twojej nogi. Potrzebujesz pomocy?

– Przestaniesz w końcu? – spytałam zirytowana.

– Ale co? – Udał niewiniątko.

Przewróciłam oczami.

– Nieważne. – Skupiłam uwagę na Conallu. – Do zobaczenia jutro.

Odwróciłam się, żeby odejść, lecz Conall złapał mnie za nadgarstek.

– Gdyby coś się działo wystarczy, że zadzwonisz, a zjawię się, Grace.

Posłałam mu uśmiech wypełniony wdzięcznością, a on odsunął się i uśmiechnął się lekko.

Rhaven ziewnął.

– Skończyliście?

Spiorunowałam go wzrokiem. Conall zawarczał nisko. Odeszłam od nich, kierując się w stronę Loli i nie mogłam zrozumieć, jak wytrzymywała ze swoim bratem na co dzień. Na jej miejscu, chyba bym oszalała.

– Czy oni się kłócą? – spytała, gdy znalazłam się przy niej.

– Nie wiem. – Obejrzałam się przez ramię, żeby zobaczyć, jak Conall prawie skacze na Rhavena. – I nie chcę wiedzieć.

Lola wzruszyła ramionami.

– W sumie nie jest tak źle – stwierdziła. – Przynajmniej go nie zabił.

Obróciłam głowę w jej stronę tak szybko, że chyba naciągnęłam jakiś mięsień.

– Co?

– Nie muszę teraz niczego przed tobą ukrywać... – Uśmiechnęła się z zakłopotaniem. – Po prostu Rhaven zabija prawie każdego, kto go irytuje. A Conall bardzo go irytuje.

Patrzyłam na nią w szoku, a ona otworzyła drzwi.

– Wskakuj.

Złapałam za rączkę i z trudem wcisnęłam się na siedzenie. Naprawdę irytowała mnie wielkość tego samochodu. Lola wskoczyła na miejsce pasażera, a sekundę później za kierownicą usiadł Rhaven. Nie mogłam uwierzyć, że znowu wylądowałam razem z nim w jednym samochodzie.

– Nie możesz sama prowadzić? – spytałam Lolę, kiedy ruszyliśmy.

Odwróciła się i spojrzała na mnie z zażenowaniem wypisanym na twarzy.

– Nie umiem prowadzić.

– Przecież pożyczyłaś ode mnie auto.

– Znam podstawy, okej? – mruknęła. – Dojechałam w wyznaczone miejsce, a później kierownicę przejęła Ruri.

Próbowałam nie okazać po sobie zaskoczenia, ale czułam, że wyszło mi to raczej kiepsko. Lola z powrotem zwróciła się do przodu i wyjrzała przez okno.

– Jazda samochodem jest przerażająca, a co dopiero kierowanie. – Przeszedł ją dreszcz. – Nigdy nie podjechałabym pod górę w śniegu. Za bardzo się boję.

– Umiesz latać, a boisz się jazdy autem?

– Gdybyś zobaczyła, jak prowadzi, nie dziwiłabyś się jej – odezwał się Rhaven.

– Ej! Nie było znowu tak źle – obruszyła się.

– Powiedz to drzewu.

Lola otworzyła usta, po czym zamknęła. Na jej policzki wypłynął rumieniec i nic więcej nie powiedziała, a mnie zastanowiło, jaka historia kryła się za jej jazdą autem.

– Kundel bardzo się tobą interesuje, Śnieżynko – powiedział niespodziewanie Rhaven. – Nie martwi cię to?

– Dlaczego miałoby mnie to martwić?

– Nie wtajemniczył cię?

– W co znowu? – Westchnęłam ciężko.

– Rhaven... – zaczęła Lola, lecz nie dał jej dojść do słowa.

– W wilczy szał.

Nie podobała mi się ta nazwa.

– Nie zdążył – odparłam. – Nie mieliśmy zbyt wielu okazji do porozmawiania. O was też nie wiem wszystkiego.

– Och, wilczy szał jest dość ważny. – Odnalazł moje oczy w lusterku. – Biorąc pod uwagę to, jak się o ciebie martwi... – Uniósł kącik ust. – Łączy was coś więcej niż przyjaźń. Rzadko słyszę, żeby ktoś mi groził przez dziewczynę.

Na wszystkich świętych...

– Czym jest wilczy szał?

Lola zerknęła na mnie nerwowo.

– Nie chciałam cię straszyć. Conall wydaje się spokojny i chodzi do szkoły, więc pewnie nigdy nie miał z tym problemu, ale nie tylko niechęć do jego gatunku sprawiła, że cię przed nim ostrzegałam. Walqi są naprawdę niebezpieczne dla ludzi, Grace.

Czy oni mogli się zdecydować? Oba gatunki były niebezpieczne dla człowieka, nie rozumiałam, dlaczego zarówno Conall, jak i rodzeństwo tak się nad tym rozdrabniali.

– Walqi często wpadają w wilczy szał przez brak kontroli nad emocjami – wyjaśnił Rhaven. – Pokonanie ich w takim stanie jest dosyć ciężkie. Nie zważają na to, co ani kto stoi na ich drodze. Rozszarpują wszystko, łącznie z ludźmi.

Zrobiło mi się niedobrze i nie miało to nic wspólnego z tym, że właśnie zaczęliśmy podjeżdżać pod górę.

– Niektóre stada polują na ludzi i żywią się nimi. Wilczy szał powoduje nie tylko przemianę, ale również niekontrolowany głód, który zaspokoi tylko ludzkie mięso.

– Czym... – Odchrząknęłam. – Czym jest spowodowany wilczy szał?

– Złość.

– I to tyle?

Rhaven skinął głową.

– Wkurzysz walqa, a pozostaną po tobie tylko obgryzione kości.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro