Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Przekopywałam się przez kolejne tomiszcza opisujące wojnę, lecz nie mogłam znaleźć nic przydatnego. Natknęłam się tylko na wzmiankę o tajemniczych strażnikach, co było najbliższą rzeczą przybliżoną do prawdy. Oprócz tego zero wzmianek o wilkach czy harpiach, zero o dziwnych zapachach. W tym tygodniu wypróbowałam już cztery różne perfumy i nadal moja nienaturalna woń przebijała się prze te kwiatowe i owocowe.

Próbowałam też zająć myśli czymkolwiek, tylko żeby zapomnieć o tym, co mówił Rhaven. Nie widziałam go od pamiętnej nocy na tarasie i...

– I jak? Znalazłaś coś o nas?

Podskoczyłam, słysząc głos Conalla.

– Tak bardzo wciągnęły cię legendy? – zaśmiał się.

Zamknęłam książkę, a on przysiadł na biurku.

– Nic tu nie ma. – Westchnęłam ciężko. – Tylko w jednym podaniu znalazłam strażników, reszta to smoki lub potwory najróżniejszej maści.

– Mówiłem.

To prawda. Ostrzegał mnie, że nic nie znajdę, ale chciałam się upewnić. W głowie nadal dźwięczały mi słowa Damiena o stworach wyrastających z ziemi i nie wiedziałam skąd wziął tę informację. Gdzie natknął się na prawdę? I czy miało to coś wspólnego z jego śmiercią?

Zgarnęłam książki oraz legendy i udałam się w stronę regałów, żeby je odłożyć. Conall podążał za mną.

– Dlaczego przyszedłeś? – spytałam. – Coś się stało?

– Od kilku dni znikasz w bibliotece. Martwię się, że nic nie jesz.

– Och, nie przejmuj się...

– Chodź. – Złapał mnie za rękę. – Zdążymy jeszcze na stołówkę.

Pociągnął mnie w stronę wyjścia, a ja szybko wyplątałam dłoń z uścisku. Czułam się źle po tym, co połączyło mnie z Rhavenem. Nie rozumiałam swoich uczuć, więc nie zamierzałam również mącić w głowie Conallowi.

Weszliśmy do stołówki. Odnalazłam wzrokiem nasz stolik i machającą do nas Lolę. Zaczęliśmy iść w jej stronę, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zatrzymałam się i sięgnęłam po telefon. Kiedy zobaczyłam, co widnieje na ekranie, krew odpłynęła mi z twarzy.

– Grace, co się...

Nie dane mu było dokończyć, ponieważ w całej stołówce rozbrzmiał identyczny dźwięk, który usłyszałam przed chwilą. Każdy w szkole otrzymał wiadomość z nieznanego numeru z kolejnym filmikiem.

A ja dostałam ją jako pierwsza.

Popatrzyliśmy na siebie z Conallem i nie trzeba było słów, żebym wiedziała, że myślimy o tym samym.

Właśnie stałam się ofiarą.

Na stołówce zapanowała chwilowa cisza, która zaraz przerodziła się w zgiełk. Każdy hałas dochodził do mnie z opóźnieniem, jakbym została uwięziona pod wodą. Lola przybiegła do nas i rozmawiała o czymś gorączkowo z Conallem.

Trybiki w mojej głowie poruszały się w przyspieszonym tempie. Wcześniej nie wiedzieliśmy, kto pierwszy dostał filmik z Pustką, lecz teraz zyskaliśmy pewność.

I mogliśmy to wykorzystać na własną korzyść.

– Musimy opracować plan – odezwałam się, wracając do rzeczywistości.

Lola i Conall wymienili zmartwione spojrzenia.

– Nie mogliśmy nic znaleźć, prawda? – zwróciłam się do nich. – Przez cały ten czas stoimy w miejscu. Właśnie uzyskaliśmy przełom.

Rozdzwonił się dzwonek, lecz żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Patrzyłam na nich, oczekując jakiejkolwiek reakcji, gdy Lola pokiwała głową.

– Spotkamy się u mnie po szkole i wszystko omówimy.

Skinęłam, zgadzając się i poczułam jak schodzi ze mnie trochę napięcia. W końcu mogliśmy zacząć działać. W końcu mieliśmy coś, co pomoże nam znaleźć sprawcę.

A tym czymś byłam ja.

***

Lola wróciła do domu z bratem, a my z Conallem zaliczyliśmy jeszcze jeden przystanek przed planowanym spotkaniem i wzięliśmy jedzenie na wynos z knajpy jego rodziców.

– Co to? – spytałam, kiedy podał mi papierowy kubek.

– Herbata z szałwią. Najlepsza rzecz na świecie, zaufaj mi.

Uśmiechnęłam się i upiłam trochę. Uderzył mnie mocny aromat herbaty i posmak szałwii.

– Smakuje naprawdę dobrze.

Posłał mi szeroki uśmiech i wyjechał na główną drogę. Popijając herbatę, zdałam sobie sprawę, że w przeciwieństwie do Rhavena, nie potrafił tak długo utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego prowadząc.

Chciałam, żeby w spotkaniu uczestniczył również Max, lecz gdy to zaproponowałam, Conall nie chciał nawet tego słuchać. Uważał, że im mniej wie jego kuzyn, tym lepiej dla niego. Zamierzałam się o to kłócić, lecz mój przyjaciel przyznał rację wilkowi.

Wjechaliśmy na górę, a Conall zagwizdał cicho, patrząc na dom Loli.

– Czy twoim pierwszym skojarzeniem też było więzienie? – spytał.

– Tak – zaśmiałam się. – Zdecydowanie tak.

Kiedy przejechaliśmy przez bramę, Lola wybiegła z domu, machając do nas, a za nią w drzwiach pojawił się Rhaven.

– Co on tu robi? – Nie mogłam oderwać od niego wzroku. – Lola mówiła, że ma spotkanie i gdzieś wychodzi.

– Zawsze pojawia się tam, gdzie go nie chcą – mruknął Conall.

Zaparkował koło auta Rhavena. Wyszliśmy z samochodu, a on rzucił do rodzeństwa:

– Wybaczcie spóźnienie, ale...

– Spoko – przerwał mu mieszaniec, schodząc po stopniach. – Wiemy, że po drodze musiałeś oznaczyć wszystkie latarnie.

Znalazłam się przy Conallu i złapałam go za ramię, piorunując Rhavena wzrokiem. Czyli wróciliśmy do naszej dawnej relacji.

– Nie warto. – Ścisnęłam ramię walqa, czując jak z trudem powstrzymuje złość. – Próbuje wyprowadzić cię z równowagi.

Usta mieszańca drgnęły od ledwo powstrzymywanego śmiechu, a jego siostra przewróciła oczami i przejęła od Conalla opakowania z jedzeniem.

– Chodźcie – powiedziała, ruszając w stronę domu. – Mamy za dużo spraw do omówienia, żeby marnować czas na bezsensowne przekomarzanki.

Pociągnęłam Conalla za sobą, a Rhaven obrzucił nas chłodnym spojrzeniem. Nie zamierzałam zwracać na niego uwagi. To on miał problem, nie my.

Lola poprowadziła nas prosto do biblioteki.

– Chcecie coś do picia? – Położyła jedzenie na stole.

– Dzięki. – Uniosłam kubek.

– Poproszę wodę – powiedział Conall.

Lola spojrzała na brata.

– Przyniesiesz?

Rhaven uniósł kącik ust.

– Z największą przyjemnością.

Nie wiedziałam czemu, ale przeszło mnie złe przeczucie. Zawsze kiedy unosił kącik ust, kombinował coś dziwnego. Coś, co nie spodoba się żadnemu z nas.

Wyszedł, a my zajęliśmy miejsce przy stole. Wcześniej tego nie czułam, ale teraz opanowało mnie zdenerwowanie. Co jeśli nie uda nam się znaleźć mordercy? Co jeśli...?

– Znałaś osobę z filmiku? – zapytała Lola.

– Jeszcze go nie widziałam.

Chciałam go obejrzeć, ale nie mogłam się zmusić, żeby wcisnąć przycisk odtwarzania. Codziennie nawiedzała mnie śmierć Damiena i innych, którzy zginęli przez Pustkę.

– Nie szkodzi – zapewniła pospiesznie. – Ja też nie.

– Ofiarą została Lucy z 2B – oznajmił wilk. – Niska blondynka z komitetu szkolnego.

Nie wiedziałam, kim była Lucy, ale na pewno nie zasługiwała na to, co ją spotkało.

– Wszystkie poprzednie ofiary znałaś, prawda? – Lola podała mi sztućce.

– Wszystkich oprócz Liama. – Przysunęłam do siebie jedzenie, ale nagle straciłam apetyt. – I Lucy.

– Liam się nie liczy. – Do biblioteki wkroczył Rhaven. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem, ponieważ wpatrywałam się w to, co niósł. Nie wierzyłam, że naprawdę to zrobił.

Z powagą na twarzy postawił przed Conallem wielką miskę dla psa wypełnioną wodą. Każdy z nas popatrzył na niego w szoku.

– Nie lubisz niebieskiego? – zapytał z udawanym przejęciem. – Mam jeszcze różową, mogę zamienić.

Wilk zacisnął dłonie w pięści, a z jego piersi wydobył się niski pomruk. Naprawdę mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie, a Rhaven jak zwykle wszystko utrudniał.

– Masz. – Podałam Conallowi herbatę i przysunęłam do siebie miskę. – Po prostu go ignoruj.

Nagle Rhaven znalazł się przede mną i ujął palcami moją brodę. Uniósł mi głowę i zmusił do spojrzenia w oczy. Serce zabiło mi zdecydowanie za szybko. Przekrzywił głowę, pytając:

– Co zrobiłaś?

– To znaczy? – Wyrwałam się z uścisku i odsunęłam na bezpieczną odległość.

Opadł na siedzenie obok.

– Prawie nie czuć twojego zapachu – wyjaśnił. – Czym go zamaskowałaś?

Zamrugałam, zaskoczona, a Rhaven parsknął.

– Nie wiesz?

– Jeszcze w szkole czułam jej zapach – szepnęła Lola. – Jak to możliwe...?

– Kiedy przestałeś go czuć, kundlu?

Conall zacisnął zęby, ale odpowiedział mieszańcowi:

– Nie zwróciłem na to uwagi.

– Nad tym zastanowimy się później – odezwałam się. – Teraz musimy skupić się na filmikach.

Lola zgodziła się ze mną, kiwając głową.

– Miałam teorię, że sprawca wybiera ofiary, które w jakiś sposób są ze sobą połączone, ale razem z Lucy moja teoria zniknęła, więc... – Wzruszyła ramionami. – Jakieś pomysły?

– Poprosiłem znajomego, żeby sprawdził wiadomości, ale na razie nic nie znalazł – odparł Conall. – Tak samo, jak nic nie znalazłem przy granicy.

– Dlaczego ktoś miałby mieć korzyść z wrzucania osób do Pustki? – myślałam na głos.

– Korzyści nie zawsze muszą być widoczne, Śnieżynko. Może tak zaspokaja swoje mroczne żądze?

Nie podobało mi się to.

– Pomińmy motyw. – Czarne oczy skupiły się na mnie. – Pomyślmy, jak wykorzystać cię jako przynętę.

– Zwariowałeś? – warknął Conall. – Nie wykorzystamy Grace jako przynęty. To niebezpieczne.

– Nie wierzysz w swoje umiejętności? – Rhaven oparł się o siedzenie i założył ręce na piersi. – Boisz się, że nie zdołasz jej obronić?

– Nie będę jej narażać...

– Narazimy ją, nie robiąc z niej przynęty – odparował mieszaniec. – I tak będzie na nią polował. Zapowiedział to dzisiejszym filmikiem. Chcesz, żeby żyła w strachu? Chcesz, żeby z każdą chwilą zastanawiała się, czy zaraz ktoś jej nie porwie i nie wrzuci do Pustki?

– To idiotyczne – wypluł ze złością wilk. – Tylko niepotrzebnie...

Popatrzyłam na Lolę i wiedziałam, że przyjaciółka uważała to samo, co ja.

– Rhaven ma rację – odezwałam się. – Tylko tak mamy szansę go złapać. Będziemy przygotowani, a on nie będzie spodziewał się, że to pułapka.

Oczy Rhavena zabłysnęły aprobatą.

– To? – zapytałam. – Jak to zrobimy?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro