Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

W życiu nie obdarzałam nienawiścią nikogo ani niczego, jednak gdy zobaczyłam wielkie, terenowe auto wujka, poczułam coś na kształt nienawiści. Szczególnie w momencie, kiedy chora noga ugięła się pod moim ciężarem, gdy próbowałam wejść do tego cholerstwa.

– Jeśli jesteś zmęczona, możesz się przespać – powiedział, gdy bezproblemowo wskoczył na miejsce kierowcy. – Droga potrwa przynajmniej półtorej godziny.

Skinęłam głową i wyjrzałam przez okno. Nie zamierzałam go słuchać. Sen znajdował się na samym końcu listy rzeczy, na które miałam ochotę, mimo że zmęczenie oplatało moje ciało niczym pajęczyna. Planowałam skupić się na drodze. Zobaczyć, gdzie zamieszkam, tym razem bez mamy.

Wczoraj, kiedy zobaczyłam wujka w salonie, wiedziałam, że wydarzyło się coś strasznego. Mówił, ale nie rozumiałam go. Słowa, które wypowiadał nie miały żadnego sensu. Mama nie mogła nie żyć. Wydawało mi się to niemożliwe. Przecież jeszcze rano jadłyśmy razem śniadanie. Rozmawiałyśmy i żartowałyśmy.

Nie mogąc dłużej znieść jego głosu i okrutnych słów, wybiegłam z mieszkania. I biegłam, dopóki uraz w nodze mi tego nie umożliwił. Biegłam, dopóki nie czułam, że chcę wypluć płuca. Biegłam, dopóki nie dotarła do mnie rzeczywistość. Biegłam, dopóki łzy nie wyschły na policzkach i nie pozostały po nich tylko smugi cierpienia.

Czułam się, jakby ktoś pstryknął palcami i mama przestała istnieć. Tak po prostu.

Wróciłam do domu, modląc się w duchu, żeby wszystko okazało się tylko snem. Jednak w salonie nadal czekał Nikson. I mówił dokładnie to samo. W kilka godzin załatwił najważniejsze sprawy. Gdyby nie był prawnikiem, pewnie trwałoby to dłużej. Nie miałam nawet czasu, żeby zrozumieć do końca, co się dzieje, a już siedziałam w wypożyczonym samochodzie, jadąc na lotnisko.

– Brivel nie jest takie złe – odezwał się Nikson, wyrywając mnie ze wspomnień. – Trzeba się przyzwyczaić do pewnych rzeczy, ale powinno ci się spodobać. Twoja mama kochała te okolice.

Zamrugałam, zaskoczona.

– Mieszkała w Brivel?

– Urodziła się tutaj, Grace. Nigdy ci nie powiedziała?

Pokręciłam głową, pewna, że żadne słowa nie przecisną mi się przez gardło.

– Pewnie powinienem się tego domyślić – zaśmiał się gorzko. – Gdy dowiedziała się, że zaszła w ciążę, wymazała z pamięci Brivel i wszystko, co z nim związane.

Jakim cudem nigdy nie wspomniała, że urodziła się w Brivel? Jakim cudem nigdy o to nie zapytałam? Mogłam się tego domyślić, skoro wujek tutaj mieszkał, ale tyle razy się przeprowadzałyśmy, że założyłam, że on też musiał.

Czy nasze przeprowadzki powodowała tylko i wyłącznie próba zapomnienia o Brivel? Mama tak bardzo chciała pozbyć się wspomnień, że odsunęła się nawet od własnego brata? Jedynej rodziny, którą posiadała?

Łzy zapiekły mnie w oczy na myśl o mamie, więc zamrugałam, żeby się ich pozbyć. Skupiłam się na krajobrazie za szybą. Jechaliśmy przez górzyste tereny, od czasu do czasu mijając sklepy spożywcze i domy. W porównaniu z miejscami, w których mieszkałam, okolice Brivel wydawały się wręcz opuszczone.

Wjechaliśmy na rondo, a moją uwagę przykuły złote pomniki Boga Życia, Matki Jutra i Syna Pomyślności. Zaraz za nimi widniał drewniany Dom Modlitwy z pozłacanym dachem. Nawet w miastach nie widziałam tak bogato ozdobionego Domu Modlitwy. Aż okręciłam głowę, gdy zjechaliśmy z ronda, nie mogąc nadziwić się, że w takim miejscu stanęła tak okazała budowla wiary.

– Ludzie tutaj są bardzo pobożni – wyjaśnił Nikson, widząc moje zainteresowanie świątynią.

Pokiwałam głową i wróciłam do obserwowania świata wokół Pustki. Nie wiedziałam, jak daleko się od niej znajdowaliśmy, lecz mogło to mieć wpływ na panujące opustoszenie. Bo kto chciałby mieszkać w pobliżu tak okropnego miejsca? Chociaż minęło tyle lat, sama nazwa do dziś budziła grozę.

Pustka zmieniła cały nasz kraj. Gdy tylko się pojawiła, świat zamknął się na nas. Zakazano podróżowania, a rodziny, które zostały przez nią rozdzielone, już nigdy się nie spotkały. Mimo, że Pustka nie powiększyła zasięgu odkąd powstała, inne kraje nie chciały ryzykować. Bano się, że zostaliśmy przez nią jakkolwiek skażeni i żadne badania obalające tę tezę, nie wpłynęły na zmianę. Jedyne, co poprawiło się w ostatnich pięciu latach to handel.

Słońce chyliło się ku zachodowi, a kiedy wjechaliśmy do tunelu stworzonego przez wysokie i rozległe modrzewie, otuliła nas ciemność. Asfaltową drogę oświetlały światła samochodu, a panująca cisza, naruszana tylko przez dźwięk silnika, przyprawiała o dreszcze.

Nie sądziłam, że okolice Pustki okażą się tak przerażające. W opanowaniu strachu nie pomagały również niekończące się zakręty, przez które nie widziałam nadjeżdżających z naprzeciwka samochodów. Wyjeżdżały znikąd i przyprawiały mnie o małe zawały serca.

Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam na chwilę oczy, gubiąc się we wspomnieniach.

***

Nie wiedziałam, czy koszmar można nazwać snem, lecz śniłam. Jednak moja mara senna nie składała się z połączenia potworów i krwi. Koszmarem stała się rzeczywistość, w której brakowało mamy.

I nie ważne, że właśnie się obudziłam.

Koszmar trwał dalej.

Zamrugałam, odganiając senność i łzy. Krajobraz za oknem zmienił się. Drzewa przerzedziły się i naszym oczom, w srebrnej poświacie gwiazd oraz księżyca, ukazał się samotnie stojący górski dom.

Nikson zaparkował przed garażem.

– Wezmę bagaże – rzucił i wyskoczył z samochodu.

Cała chata została utrzymana w surowo-nowoczesnym stylu. Wykonana z drewna w połączeniu z grafitowym kamieniem wprost zapierała dech w piersiach. W dwóch ogromnych oknach odbijał się okrągły księżyc.

Wysiadłam z samochodu i zdusiłam przekleństwo. Uderzył we mnie wiatr i chłód tak przejmujący, że zanim doszłam do wysokich, dębowych drzwi, już szczękałam zębami. Nikson wpuścił mnie do środka i zaraz zapomniałam o zimnie.

Otwarty hol dawał widok na całe pomieszczenie. Obniżony salon oddzielały od głównego poziomu trzy stopnie. Jasna, drewniana podłoga komponowała się z kremowymi kanapami. Między wysokimi oknami stał kamienny kominek sięgający aż do sufitu. Weszłam w głąb domu, gdzie po prawo znajdowała się jadalnia z wielkim stołem i kuchnia z szeroką wyspą z czarnego, połyskującego marmuru.

– Zanim pokażę ci twój pokój, chcę wiedzieć jedną rzecz – odezwał się Nikson, zdejmując kurtkę. – Jak się czujesz?

Pytanie zbiło mnie z tropu tak bardzo, że minęło dobrych kilka chwil, zanim słowa przecisnęły mi się przez gardło.

– A jak mogę się czuć? Mama umarła wczoraj, a ja zostałam całkowicie sama kilometry od domu.

– Masz mnie – zapewnił.

– Nawet cię nie znam – wyrzuciłam ze złością i zwróciłam się do niego plecami. Nie miałam pojęcia, co robić. Czułam się, jakbym zgubiła się w lesie i nie potrafiła odnaleźć drogi powrotnej.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że droga stała się życiem i nie wiedziałam, naprawdę nie wiedziałam, jak dalej żyć bez osoby, która była dla mnie najważniejsza na świecie.

– Moja relacja z twoją mamą nie zawsze tak wyglądała. – Głos wujka wyrwał mnie ze spirali myśli.

Odwróciłam się do niego i zobaczyłam, że usiadł przy stole w jadalni.

– Dlaczego tak szybko znalazłeś się w Kinton?

Wzruszył ramionami i powiedział:

– Przypadek.

Miałam odpuścić. Naprawdę zamierzałam to zrobić.

Ale nie potrafiłam.

– Zastanawiam się tylko nad jedną rzeczą. – Wpatrywałam się w ciemnozielone oczy, identyczne jak u mamy i w końcu wyrzuciłam z siebie nurtujące pytanie, odkąd opowiedział mi o Brivel. – Mama uciekała przed Brivel czy przed tobą?

Nikson wstał. Wyprowadziłam go z równowagi, to na pewno.

– W swoim życiu pochowałem dziadków, rodziców, a przede mną pochowanie siostry. Myślisz, że tego chciałem? Myślisz, że chciałem lub, jak to łagodnie zainsynuowałaś, zaplanowałem śmierć Eliany? Mojej jedynej rodziny?

Cofnęłam się o krok, a Nikson mówił dalej, wiercąc jeszcze większą dziurę w moim sercu.

– Zniknęła z dnia na dzień. Nikogo o tym nie poinformowała. Szukałem was latami i za każdym razem, kiedy udawało mi się was odnaleźć, ona znowu to robiła. Uciekała. Nigdy nie otrzymałem od niej żadnego wytłumaczenia. – Przeczesał z frustracją ciemne włosy. – Kilka dni temu po raz kolejny was znalazłem. Wyruszyłem najszybciej jak mogłem, a i tak nie zdążyłem. Siedziałem w samolocie, kiedy umarła. Dopiero na lotnisku odebrałem wiadomość.

Oddech utknął mi w gardle.

– Musiałem pociągnąć za sznurki i prosić o przysługi znajomych, żeby tak szybko sprowadzić cię do Brivel. – Potrząsnął głową. – Nie rozumiem, jak mogła mi to zrobić.

– Co zrobić? – wydusiłam.

– Przed śmiercią dostałem od niej wiadomość. Nie sądziłem, że kiedykolwiek napisze. Przez tyle lat nie zmieniałem numeru, trzymając się nadziei, że kiedyś go wykorzysta.

– Jaką wiadomość?

– Eliana kazała mi się tobą zaopiekować.

– To nie tłumaczy pośpiechu. – W uszach mi dźwięczało. – Dlaczego...?

– Kazała mi jak najszybciej zabrać cię do Brivel i zapewnić bezpieczeństwo.

Powietrze uciekło mi z płuc. O co w tym wszystkim chodziło?

Nagle stałam się strasznie odległa od mamy. I nie była to wina jej śmierci, lecz sekretów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro