Rozdział 2
Przebudziłam się, gdy poczułam wokół siebie silne ramiona. Głowę trzymałam opartą na szerokiej piersi i znajomy zapach, który wdarł się do moich nozdrzy wywołał palące poczucie zdrady.
Czułam się w jego ramionach bezpiecznie.
Łzy wypłynęły spod moich przymkniętych powiek. Ból po tym, jak mnie oszukał równał się mojej niedoszłej śmierci.
A nawet był gorszy.
– Niedługo będzie po wszystkim – szepnął kojąco. – Obiecuję, że ból minie.
Sądził, że nadal cierpię. I miał rację, tylko że nie odczuwałam bólu fizycznego a psychiczny. Nie mógł obiecywać, że ból minie, skoro to on za nim stał. Nie mógł naprawić rany ciętej w moim sercu, bo to on wbił w nie ostrze.
Po raz kolejny odpłynęłam w nicość.
***
Wpatrywałam się w nieskazitelnie biały sufit, na którym malowały się promienie słoneczne. Pod plecami czułam miękki materac, a pod głową poduszkę. Pościel otulała moje zmarznięte ciało, lecz nie ocieplała. Nadal było mi zimno.
Spojrzałam w bok, gdy kątem oka zobaczyłam ruch. Lola siedziała na krześle i przyglądała mi się w zmartwieniu. Wilgoć błysnęła w jej pięknych, brązowych oczach, gdy zobaczyła, że się obudziłam. Szybkim krokiem podeszła do łóżka i klęknęła.
– Hej... – powiedziała cicho, nieśmiało. – Jak się czujesz?
Próbowałam jej odpowiedzieć, ale żadne słowo nie chciało przecisnąć się przez moje gardło.
– Och – szepnęła. – Rhaven powiedział, że muszę ci to podać, jeśli nadal nie będziesz mogła mówić. Tak bardzo się o ciebie martwiłam... Przez kilka godzin nie wiedziałam nawet, co się z tobą dzieje. Dopiero co zmieniłam się w człowieka i... – zamilkła. Zawsze dużo mówiła, gdy się denerwowała. Lola, moja przyjaciółka. Tak bardzo chciałam wierzyć, że nadal nią była.
Wyglądała tak samo, a jednak inaczej, jakby ją również zmieniły wydarzenia ostatnich... godzin, dni, tygodni? Nie miałam pojęcia, ile minęło, odkąd znalazłam się w tym koszmarze.
– W nocy czuwał przy tobie Rhaven. – Uśmiechnęła się smutno, po czym wstała i sięgnęła po coś z biurka. – Wybacz, Grace. – Przystawiła do moich warg szklaną fiolkę i choć próbowałam je zacisnąć, siłą wlała we mnie nieznaną substancję.
Zakrztusiłam się na gorzki, paskudny posmak. Wzrok zaczął przysłaniać mi mrok, gdy napój powoli zjeżdżał w dół mojego gardła.
Potem nie było już nic.
***
Huk.
Otworzyłam oczy. Serce mocno obijało mi się o żebra, gdy rozległ się identyczny dźwięk jak przed chwilą. Z przyśpieszonym oddechem nasłuchiwałam kolejnego, lecz wokół towarzyszyła mi cisza.
Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić. W pokoju, w którym leżałam, panowała ciemność. Jedynie przez okno nieśmiało wkradała się poświata księżyca w pełni. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale musiało minąć sporo czasu, odkąd Lola naszprycowała mnie jakimś paskudztwem.
Rozejrzałam się dookoła, w końcu rozpoznając otoczenie. Znajdowałam się w sypialni Loli. W domu, w którym mieszkał ten zdradziecki mieszaniec. Pierś ścisnęła mi się boleśnie, ale zignorowałam to uczucie. Już nigdy więcej nie pozwolę, żeby panował nad moimi emocjami.
Nie wiedziałam, co Lola mi podała, ale wydawało mi się, że zadziałało. Moje ciało było lżejsze i pozbyło się tego przejmującego chłodu, który przemieniał mnie w kostkę lodu. Wzdrygnęłam się, gdy ponownie usłyszałam donośny huk.
Wysunęłam się spod kołdry, zimne powietrze owiało moje nagie nogi. Ktoś mnie przebrał. Miałam na sobie jedynie koszulę z czarnego, grubego materiału. Poruszanie się sprawiało ból, więc z niemałym trudem opuściłam stopy na miękki dywan, po czym zaciskając zęby, wstałam.
Natychmiast zakołowało mi się w głowie. Prawie straciłam równowagę, lecz w ostatniej sekundzie przytrzymałam się komody i udało mi się ustać. Poczekałam aż zawroty miną, po czym wzięłam pierwszy krok do przodu i od razu się zachwiałam. Cholera. Co było ze mną nie tak?
Do najbliższej ściany miałam około sześciu metrów. Nie miałam pojęcia, czy uda mi się do niej dotrzeć, ale zamierzałam spróbować. Zmuszając nogi do małych, szybkich kroków, dobrnęłam do ściany i oparłam się o nią, próbując uspokoić oddech. To kosztowało mnie zbyt dużo wysiłku.
Dałam sobie czas na odpoczynek i ruszyłam dalej. Wyszłam z pokoju i podtrzymując się ściany, powoli posuwałam się naprzód. Nie wiedziałam, z której strony dobiegał wcześniejszy dźwięk, ale zaraz jego źródło się wyjaśniło, gdy usłyszałam go ponownie. Podążyłam w lewo, drżąc na całym ciele.
Nie czułam w sobie żadnej siły. Miałam wrażenie, że próbuję przebrnąć przez bagno, które z każdą chwilą wciąga mnie głębiej i głębiej, ale nie poddawałam się, bo im dalej szłam, tym wyraźniejszy stawał się odgłos uderzeń.
Dotarłam do wysokich, drewnianych drzwi, które pozostawiono nieznacznie uchylone. Pot skroplił moje czoło, a nogi trzęsły się niekontrolowanie w odczuciu przypominając galaretę.
– Nie zmieniaj skóry, bastardzie!
Wzdrygnęłam się na szorstki, nienawistny głos, po którym ponownie rozległ się świst i dźwięk uderzenia. Z mocno bijącym sercem wyjrzałam przez szparę w drzwiach i znieruchomiałam.
Po środku biblioteki pogrążonej w mroku znajdował się Rhaven. Ciężkie okowy zniewalały jego nadgarstki, więżąc go w miejscu, a umięśnione ramiona napinały się pod niewyobrażalnym wysiłkiem, gdy żelazne łańcuchy przymocowane do regałów rozciągały jego ręce na boki. Głowę trzymał spuszczoną, kruczoczarne włosy przysłaniały mu oczy. Nie miał koszulki, pozostając w samych spodniach i boso.
Nagły ruch zwrócił moją uwagę i dopiero teraz zauważyłam mężczyznę, który stał za nim.
I który patrzył prosto na mnie.
Powstrzymałam cichy okrzyk, który chciał wydostać mi się z gardła, kiedy zrozumiałam, że wcale na mnie nie patrzył, ponieważ... nie miał oczu. Tylko dwie ziejące dziury po narządach, które powinny tam widnieć.
Wstrzymałam powietrze, gdy przekrzywił głowę, nasłuchując. Wiedziałam, że nie mógł mnie zobaczyć, ale coś mi podpowiadało, że w przeciwieństwie do Rhavena doskonale zdawał sobie sprawę z mojej obecności.
Zupełnie jednak się mną nie przejmował, bo zamachnął się i zaraz bicz, który trzymał w dłoni, świsnął i spotkał się z plecami Rhavena. Nieokreślona emocja ścisnęła mnie w piersi, gdy zrozumiałam, że mężczyzna go chłostał.
Przeżyłam kolejny, potężny szok, gdy zorientowałam się, że wcale nie powinnam wszystkiego tak wyraźnie widzieć. Szczególnie stróżek krwi spływających po wyrzeźbionym brzuchu Rhavena. Ani tego, jak napinał mięśnie przed każdym uderzeniem, ale nie wzdrygał się, kiedy rzemień raz po raz rozcinał mu skórę. Lub tego, jak na podłodze tworzyła się coraz większa kałuża szkarłatu.
Nie miałam soczewek, a to oznaczało, że jakimś cudem polepszył mi się wzrok. Nie zastanowiłam się nad tym jednak dłużej, bo ciszę znowu przeszył okropny dźwięk bicza chłostającego Rhavena.
Nie miałam pojęcia, jak mogłam tak stać i patrzeć na krzywdę, ale nie ruszyłam się. Nie potrafiłam, przyglądając się każdemu uderzeniu, odczuwając każdy odgłos w uszach i ciele. Byłam kompletnie zaskoczona faktem, że Rhaven nie reagował. Po prostu pozwalał się bić.
Nie miałam pojęcia, ile to trwało, ale w końcu się skończyło.
Mężczyzna odrzucił bicz i odszedł między regały. Nie minęła minuta, a rozległ się głośny huk zatrzaskiwanych drzwi. Musiało istnieć jeszcze jedno wejście niż to, przy którym stałam.
Rhaven w końcu się poruszył, ale nadal nie zorientował się, że tu byłam. Napiął mięśnie, po czym szarpnięciem ręki wyrwał jeden z łańcuchów w regale. Drewno pękło, a żelazne więzy uderzyły w podłogę. Rhaven powtórzył czynność, uwalniając drugą rękę, po czym z cichym westchnieniem upadł przodem w kałużę własnej krwi.
Pchnęłam drzwi i podtrzymując się regałów, resztkami sił doszłam do niego. Byłam mokra od potu, koszula kleiła mi się do ciała, które po tym krótkim dystansie osiągnęło granicę wytrzymałości i po prostu się poddało, spotykając się z podłogą.
Leżałam nieruchomo na brzuchu, a moja twarz znalazła się tuż przed jego. Myślałam, że stracił przytomność, ale spojrzenie czarnych oczu skupiło się na mnie. Spodziewałam się zdziwienia, bądź czegokolwiek innego, ale otrzymałam jedynie pustkę.
Krew nadal z niego wypływała, pokrywając coraz większą część biblioteki i dosięgając mojego policzka. Nie przejęłam się tym. Nie miałam siły, bo czułam, że zaczynam odpływać.
– Nie widziałam cię jeszcze tak słabego – wychrypiałam.
Przez chwilę jedynie się we mnie wpatrywał, lecz w końcu powiedział równie ochrypłym głosem:
– Lepiej dobrze się napatrz, bo rzadko się to zdarza.
– To miła... odmiana – wydusiłam. Mrok się o mnie upominał, ale walczyłam z nim.
Nagle Rhaven zaniósł się histerycznym śmiechem.
– Nie masz pojęcia... – Pokręcił głową na tyle, ile mógł, leżąc na podłodze. – O niczym nie masz pojęcia.
– Naprawdę... – słowa coraz trudniej opuszczały moje usta – cię nienawidzę.
Nie wiedziałam, czy odpowiedział, ponieważ przegrałam i straciłam przytomność.
***
Coś mokrego dotykało mojego policzka. Uniosłam powieki, wyłaniając się z przejmującego mroku i miałam wrażenie, że znowu się w nim gubię, gdy ujrzałam wpatrujące się we mnie obsydianowe tęczówki.
Rhavena otaczała ciemność, doskonale dopasowując się do jego aury. Nadal nie miał na sobie koszulki. Krew zasychała na jego wyjątkowo bladej skórze, a mięśnie trzymał nienaturalnie spięte.
Odwróciłam wzrok i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie znajdowaliśmy się już w bibliotece. Ani w żadnym znanym mi miejscu w tym domu. Byliśmy w ciemnej sypialni. Ja leżałam na łóżku pogrążona w czarnej pościeli, a Rhaven siedział na krześle tuż przy mnie.
Uniósł rękę i ponownie poczułam wilgoć na policzku. Na początku myślałam, że śnię, ale to działo się naprawdę.
Rhaven, delikatnymi i powolnymi ruchami, ścierał krew z mojej twarzy.
– Nienawidzę cię – wychrypiałam.
– Wiem – odparł.
– Oszukałeś mnie.
– Wiem, Śnieżynko.
Mimo tych słów, nie przestawał oczyszczać mojej skóry ze szkarłatnych śladów. Przez to, jego zdradza bolała jeszcze bardziej. Jakby po raz kolejny wbił ostrze w moje serce.
– Jak mogłeś? – szepnęłam, a łza wypłynęła mi z kącika oka.
Jego ręka znieruchomiała. Zmarszczył brwi, przyglądając mi się w milczeniu, a w jego spojrzeniu zobaczyłam tyle dziwnych, niezrozumiałych dla mnie emocji, że oddech ugrzązł mi w gardle. Starł kciukiem zagubioną łzę z mojego policzka.
Zamknęłam oczy, nie mogąc znieść jego dotyku i własnej reakcji na niego. Pozwoliłam ciemności się zabrać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro