II - 13
Flor niedługo kończyła swoją zmianę i nie mogła doczekać się, aż zobaczy przyjaciela, który wraz z rodziną za niecałe dwie godziny miał lądować w Seattle. Usiadła za biurkiem, żeby wypełnić karty pacjentów, jednak otwierane drzwi przeszkodziły jej w tym. Uniosła głowę znad papierów i ujrzała wchodzącego Arona z szelmowskim uśmieszkiem. Wiedział, że ten facet już coś kombinował.
- Jeszcze cię zastałem, kochanie - zamknął za sobą drzwi, przekręcił klucz i przeszedł przez gabinet lekarzy.
- Co ty robisz? - Zapytała ze uśmiechem, kiedy usłyszała kliknięcie i spojrzała w szare oczy bruneta.
- Od rana mam na to ochotę - mruknął i zrobił coś, czego Flor się nie spodziewała.
Aron od samego rana miał wizję, jak bierze Flor na szpitalnym biurku. Jednak w trakcie zmienił zdanie i pieprzył się ze swoją kobietą pod ścianą. Był cholernie twardy i nie było, kurwa, mowy, żeby wytrwał ze wzwodem do powrotu do domu. A robienie sobie dobrze w szpitalnej łazience też nie wchodziło w grę. Natomiast Flor była tak oszołomiona po ich szybkim numerku, aż się pod nią nogi ugięły. Po wszystkim oparła głowę o ścianę, próbując wyrównać swój oddech.
- Boże, jeszcze nigdy mnie tak brutalnie nie wziąłeś - wymruczała.
- Przepraszam i przepraszam również, za to, że tak szybko doszedł.
- Ale mi się podobało - uśmiechnęła się leniwie i westchnęła. - Możemy częściej to robić.
- Oho. Nie wiedziałem, że z ciebie taka niegrzeczna dziewczyna - musnął jej ustaw swoimi, po czym podciągnął swoje bokserki wraz ze spodniami.
- Tak samo jak ty, kochanie - poszła w ślady Arona i doprowadziła się do porządku.
Aron nie tylko po to tutaj przyszedł. Miał nadzieję, że Flor nie zmyje mu głowi i się nie rozzłości. Ale w końcu musiał poruszyć ponownie ten temat.
- Kiedy zrobisz test? Minęło już dwa tygodnie.- Flor westchnęła.
- Muszę najpierw go kupić. Nie chce robić w szpitalu badań, bo cały oddział będzie huczał od plotek.
- I tak już huczy, bo jesteśmy razem.
- Ale bycie razem, a robienie badań, to dwie różne rzeczy - mruknęła Flor i poprawiła włosy.
- W takim razie po pracy kupię test i zrobisz dzisiaj wieczorem. - Nie dał jej możliwości przeciągania tego.
- Nie odpuścisz, prawda?
- Nie - pokręcił głową - nie odpuszczę.
- To znaczy, że nie jedziesz ze mną po Ehana?
- Mam pacjenta, którego muszę jeszcze monitorować. Jak wrócisz z lotniska będę w domu. Odbiorę Carmele od sąsiadki i kupię test - przypomniał jej.
- Dziękuję - Flor skradła całusa i na odchodne klepnęła Arona w pośladek.
- Niegrzeczna jest pani, pani doktor - mrugnął i wyszedł.
Szatynka usiadła ciężko na fotelu i wypełniła karty pacjentów. Nie miała już czasu na myślenie o tym cholernym teście ciążowym. Nie czuła się w ciąży, poza tym był na tabletkach. Ale Carmela była właśnie tak poczętym dzieckiem. W każdym razie była na sto procent pewna, że nie było mowy o ciąży. Odsunęła od siebie te absurdalne myśli, ułożyła karty pacjentów, po czym ruszyła przebrać się i pojechać po Ethana i jego rodzinę.
Szatynka jechała ulicami Seattle, mając nadzieję, że nie utknie w żadnym korku. Po niespełna godzinie dotarła na lotnisko, zaparkowała i ruszyła do sali przylotów. Wzmożony ruch był wynikiem świąt. Już jutro miała być wigilia, na co niezmiernie się cieszyła. Spojrzała na zegarek, po czym po hali szukając przyjaciela. Kiedy dojrzała w tłumie znajomą blond czuprynę, przepchała się przez morze ludzi, po czym ich spojrzenia się skrzyżowały. Oczy Flor spoczęły na małej blondyneczce z misiem w rękach oraz jej mamie, Cassie. Dawno nie widziała Soni, zdaje się, że jakiś rok temu i od tego czasu sporo urosła.
- Cześć wam - Flor przywitała się z cała trójką bardzo wylewnie.
- Cześć - po kolei została obdarowana buziakiem.
- Macie bagaże?
- Tak, właśnie je odebraliśmy. - Flor dostrzegła dwie nieduże walizki.
- W takim razie jedziemy do domu - uśmiechnęła się i poprowadziły przyjaciół do auta na parkingu.
Kiedy Flor wracała z gośćmi do domu, Aron stał w aptece i kupował test, poprawka, trzy testy ciążowe. Aptekarz uśmiechnął się i nawet skomentował żartobliwie, że lepiej mieć pewność i do trzech razy sztuka. Brunet się z nim zgadzał, bo jeden test to stanowczo za mało. Po drodze zrobił szybkie zakupy i odebrał prezent dla Flor. Tak naprawę, to jego rzekomy pacjent był tylko wymówką, gdyż musiał jakoś schować to pudełeczko przed oczami jego kobiety. Nie miał pojęcia, co miał jej kupić, ale kiedy wszedł do jubilera, od razu pewna rzecz rzuciła mu się w oczy i wiedział, że to było to.
*************************************
Obstawiać. Co kupił Aron Flor? No i nie wiem jeszcze, co ona jemu kupiła ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro