Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II- 1

Pięć lat później.

- Pani doktor, może zrobimy sobie przerwę chociaż z dziesięć minut - pielęgniarka zaproponowała swojej szefowej.

- Chciałabym, ale widziałaś, Eta, ile ludzi z dziećmi czeka na przyjęcie. Zdaje się, że mamy epidemię grypy. 

- Tak - westchnęła kobieta, która była tylko o kilka lat starsza od lekarki.

- Mogłabyś przynieść mi kawę. Marzę o kofeinie. A zostały jeszcze trzy godziny mojego dyżuru. 

- Czy ktoś tutaj wspomniał coś o słodkiej, czarnej z mlekiem? - W drzwiach stanął przystojny doktor Aron Berck.

- Cześć Aron - Flor przywitała uśmiechem swojego kolegę po fachu. - Zaraz padnę.

- Od której tutaj siedzisz? - Lekarz był ciekaw, gdyż  martwił się o szatynkę.

- Odkąd przyszłam na dyżur, czyli od ósmej rano wczorajszego dnia - wzruszyła ramionami. - Kolejka nie maleje. 

- Dobra, pomogę ci. Masz - podał jej kawę - i pij spokojnie, a ja zajmę się pacjentami.

- Naprawdę? Przecież skończyłeś już dyżur jakieś - Flor spojrzała na zegarek i zmarszczyła brwi - kilka godziny temu. Co tu jeszcze robisz?

- Znajomy leży trzy piętra wyżej, operowałem mu nogę. A teraz jak widać, jestem potrzebny tobie.

Flor przyjęła z wdzięcznością gorącą kawę. Zaciągnęła się jej zapachem i od razu poczuła się lepiej. Zrobiła miejsce Aronowi i usiadła na parapecie tuż za nim. Upiła łyk i zamruczała z przyjemności.

- Zamruczałaś? - Zachichotał widząc minę Flor.

- Mmmm - mruknęła.

- Mruczysz jak kotka - mężczyzna posłała rozbawione spojrzenie swojej koleżance po fachu. Nie powiedział jej, że ten znajomy był tylko wymówką. Chciał ją po prostu dzisiaj zobaczyć. 

- Nic nie poradzę, że kawa w twoim wykonaniu smakuje jak niebo - mrugnęła do niego, a Eta poprosiła kolejnego pacjenta.

O ósmej rano w końcu zostało tylko kilku pacjentów, których przejęła nowa zmiana, a Flor była wykończona. Marzyła tylko łóżku. Dwudziestoczterogodzinny dyżur wyczerpał ją jak nigdy. Najwięcej było małych dzieci i osób starszych. Kilka musiała odprawić na oddział. Szatynka nie przebrała się, zarzuciła na siebie tylko kurtkę i wyszła ze szpitala.

- Podwieźć cię? - Aron zaskoczył Flor, która aż podskoczyła.

- Czy ty wziąłeś ślub z tym szpitalem?

- Nie, ale chętnie bym z kimś wziął - brunet puścił jej oczko, po czym otworzył drzwi. Oboje mieszkali w tym samym budynku, tylko na różnych piętrach. Śmieszny zbieg okoliczności.

- A ja chętnie położę się spać - Flor ziewnęła.

- Za dziesięć minut będziemy na miejscu. A z kim została Carmela?

- Dziadkowie, to znaczy moi rodzice przyjechali i zostali z nią. Chcieli świętować z nią jej piąte urodziny, bo zaraz po, wyjeżdżają w rejs na Karaiby.

- A my będziemy odmrażać sobie tyłku tutaj - obje zaśmiali się na słowa bruneta.

Aron zaparkował auto pod kamienicą, po czym oboje szybko ruszyli do środka, gdyż śnieżyca nie ustępowała. Flor mieszkała  na drugim piętrze, a brunet piętro wyżej. Często gęsto razem jeździli do pracy, z czego Aron był zadowolony. Bardzo lubi szatynkę i cholernie mu się podobała. Był trzydziestoletnim rozwodnikiem, któremu żona doprawiła rogi. Jak tylko dowiedział się o zdradzie, wystawił jej walizki za drzwi. Cholernie cieszył się, że nie mieli dzieci mimo, że je uwielbiał. Wprowadził się tutaj prawie rok temu i od razu w pierwszy dzień poznał Flor wraz z jej z córeczką, Carmelą. A na następny dzień okazało się, że będą razem pracować.

- Dzięki - odezwała się szatynka.

- Nie ma za co - odgarnął ciemny kosmyk z jej twarzy.

- Pamiętasz, że dzisiaj o piątej jest przyjęcie urodzinowe, prawa?

- Car przypomina mi o nim codziennie. Twoja córka jest upierdliwa.

- Uważaj, bo nie dostaniesz nic do jedzenia.

- Okey - uniósł ręce w geście poddania. - Do zobaczenia i mam nadzieję, że będzie tort czekoladowy.

- Ty maniaku czekolady.

- Uwielbiam wszystko co słodkie, i ty też jesteś słodka - mrugnął i wspiął się na swoje piętro.

Flor pokręciła głową na zachowanie Aron. Był naprawdę uroczy i przystojny, jednak ona nie miała zamiaru wiązać się z żadnym facetem. Rider złamał jej serce i od pięciu lat go nie widziała, ale wiedziała, że nie rozpaczał zbytnio po niej. Ethan ożenił się zaraz po ukończeniu studiów. Wpadł z dziewczyną ze studiów i okazało się, że to ta jedyna. Od urodzenia córki widziała się z nim kilka razy, jednak nigdy nie przyznała się mu do posiadania dziecka. Tak było najlepiej.

Szatynka weszła do mieszkania i od razu rzuciła się na nia jej pieciolatka.

- Mamo, mamo - gorączkowała się Carmela - babcia z dziadkiem powiedzieli, że spędzimy moje urodziny w restauracji.

- Tak? Chyba muszę zamienić z nimi słowo.

Lea Regan weszła do kuchni i powiedziała córce jaki mają plan. Tylko, że Flor będzie musiała powiedzieć Aronowi o zmianach. 

- Nie odbiera - mruknela szatynka, kiedy zadzwoniła do sąsiada.

- To idz do niego - jej rodzicielka uśmiechnęła sie szelmowsko. Poznała Arona i uznała, że to facet idealny dla jej córki. Od sprawy z Riderem, nie umawiała się w ogóle na randki. Unikała mężczyzn jak zarazy. Jedynym celem Flor była córka, a to nie podobało się pani Regan.

- Na pewni śpi - pokrecila głową - później zadzwonie.

- Flor, przeciez no musi wiedziec, że obowiązuje inny ubior.

- Cholera, faktycznie.

Szatynka w jeszcze szpitalnym uniformie popędziła na trzecie piętro i zapukała do drzwi lekarza. Liczyła, że jej nie otworzy, a kiedy nikt nie odpowiadał, po prostu chciała wrócić. Zrobiła krok i drzwi się uchyliły.

- Flor? - Aron otworzył je teraz szerzej, a szatynka przeżyła szok widząc nagiego od pasa w górę bruneta.

- Ja um... - czuła, że się zaczerwieniła. - Rodzice zabierają nas do restauracji, więc przyszła powiedzieć ci, żebyś założyć coś odpowiedniego. 

- Kolacja w restauracji, jak romantycznie. No nie wiedziałem, że mnie kiedyś zaprosisz na randkę - mruknął, gdyż zauważył słodki rumieniec Flor. Podobało mu się, że jego ciało wywołało u niej taką reakcję.

- Jesteś niepoprawny. Widzimy się o wpół do piąte. I to nie jest randka.

- Wmawiaj sobie, mała - zaśmiał się, kiedy szatynka fuknęła na niego i wróciła do siebie.

*******************************

Witam w drugiej części. Mam nadzieję, że się podoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro