Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Flor po skończonym prysznicu i owinięta szczelnie ręcznikiem oraz z mokrymi pasmami włosów na ramionach, wyszła  z łazienki i od razu napotkała spojrzenie blondyna. Nikt inny oprócz Ridera nie widział jej tak ja teraz, ale o dziwo nie czuła się skrępowana. 

- Kto dzwonił? - Zadała pytanie podchodząc do szafy.

- Twój chłopak - odpowiedział Ethan, na co szatynka obróciła się do niego z  szeroko otwartymi oczami.

- Że kto? 

- Flor, no twój chłopak - powiedział rozbawiony blondyn.

- Ale ja nie mam faceta - pokręciła głową.

- To z kim jak w takim razie rozmawiałem? 

- Zaraz się przekonamy. - Podeszła do telefonu i weszła w rejestr połączeń. - Rider - wyszeptała.

- Kim jest ten cały Rider?

- Powodem dla, którego tutaj jestem, a nie w Los Angeles. - Flor opadła ciężko na łóżko.

- Złamał ci serce - Ethan bardziej stwierdził niż zapytał. 

- Można tak powiedzieć, ale to beznadziejna sprawa - westchnęła.

- Taa, ja jestem mistrzem w takich sprawach - z jego głosu zniknęły wesołe tony. Flor przyjrzała się chłopakowi i dostrzegła w jego oczach wielki smutek. Czuła, że mogła mu wyjawić swój sekret.

- Zakochałam się w własnym bracie - wypaliła, ale od razu zaczęła prostować. - To znaczy okazało się, że wcale nie jesteśmy rodzeństwem. Zero pokrewieństwa krwi. Rodzice powiedzieli nam po przyjeździe na studia. Rozumiesz? Zrzucili na nas bombę.

- Cholera, ale gówno - wymamrotał Ethan. - Chociaż nie większe niż u mnie.

- A tobie co... - urwała raptownie. - Nie musisz odpowiadać, przepraszam.

- Nic się nie stało. - Blondyn objął ramieniem Flor i przytulił do siebie. - Uśmiejesz się jak ci powiem.

- A niby dlaczego? 

- Bo ja w przeciwieństwie do ciebie zakochałem się we własnej kuzynce i niestety nie ma mowy o braku pokrewieństwa. Więc jesteś w lepszej sytuacji niż ja. A tak swoją drogą, to co zrobił ten cały Rider?

- Odrzucił mnie, kiedy wyznał co do niego czuję. 

- Ech - westchnął - znam ten ból.

- Dobraliśmy się nie ma co. Dziękuję. - Flor pocałowała Ethan'a w policzek i zadrżała. 

- Zimno ci?

- Tak trochę - odparła i przeszył ją kolejny dreszcz.

- Już sobie idę. - Wstał i ruszył do wyjscia.  - Ubierze coś seksownego - powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.

- Idziemy gdzieś?

- O tak. Zabieram cię do klubu. Rozerwiemy się. Ty i ja, kochanie.

- Dlaczego jesteś taki...-  szukała w głowie odpowiedniego słowa- inny?.

- Inny?

- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - Machnęła ręką  w kierunku zielonookiego. - Widzę na uczelni te tabuny dziewczyn wpatrzone w ciebie niczym w obrazek, a które ty tak dokumentnie olewasz.

- Cóż mogę rzec, Milady - pokłonił sie nisko, czym wywołał chichot Flor.

-  Ale wiesz, że one patrzą na mnie jakby chciały mnie zamordować? - Po skarżył się szatynka z udawanym przerażeniem.

- Aż takim jestem cennym łupem?

- Na pewno przystojnym - wyszczerzyła się i rzuciła w blondyna poduszką. - To jak mam sie ubrać przystojniaku?

- Tak, żeby innym stanął, maleńka.

- Tobie też? - Zakpiła.

-  Mnie przede wszystkim- zarechotał i uciekł przed drugą lecącą poduszką.

Godzinę czasu zajęło szatynce przygotowanie się do wyjścia, gdyż jeszcze nigdy tak się nie postarała. Założyła obcisłą, zieloną do kolana sukienkę, z rękawem kończącym się tuż za łokciem. Jednak to brak połowy pleców, było najpikantniejszą częścią sukienki. Całość  wykończyła czarnymi szpilkami, a włosy upięła w artystyczny nieład. Wszystko zwieńczyła delikatnym makijażem, a usta pociągnęła wiśniowym błyszczykiem. 

- Gotowa?- Ethan zawołał szatynkę i stanął jak wryty, kiedy Flor wyszła ze swojego pokoju. - Wow. Cholera, będę musiał cię pilnować, żeby jakiś przystojniak mi ciebie nie ukradł.

- Taa, jasne - prychnęła. - To raczej będzie odwrotnie.

- Nie interesują mnie inne dziewczyny - mrugnął zawadiacko.

Ethan zabrał swoją nową przyjaciółkę do swojego ulubionego lokalu, który znajdował się kilka przecznic od hotelu. Ochroniarz przywitał się z blondynem, robiąc dziwną minę na widok Flor, co nie uszło jej uwadze.

- Dlaczego tak dziwnie mi się przyglądał? - Zapytała Ethan'a.

- Kto?

- Ten byczek przy wejściu.

- Pierwszy raz przyszedłem z dziewczyną i to do tego taka śliczną. To co się dziwić - szepnął szatynce do ucha, przyciągając ją bliżej do siebie.

- Nie słodź mi tak, nie ugotuję ci nic, ani nie pójdę z tobą do łóżka. - Ethan wybuchnął śmiechem.

- Jeszcze zobaczymy.

Po kilku głębszych oboje mieli trochę w czubie. Flor była wyluzowana i świetnie się bawiła w towarzystwie Ethan'a. Natomiast blondyn trzymał ją blisko przy sobie i każdego napalonego byczka mroził wzrokiem. Od dawna nie czuł się tak wspaniale i nie miało to nic wspólnego z podtekstem seksualnym. Nie, to był jakiś rodzaj dziwnej więzi między nimi. 

- Co robisz? - Zapytał zdziwiony, kiedy błysło mu po oczach.

- Zdjęcie - Flor zachichotała, a Ethan patrzył jak szatynka wysłała fotkę, którą  po chwili dostał Rider.

Szatyn właśnie wracał z siłowni, kiedy jego telefon za wibrował. Widząc od koga dostał wiadomość, szybko ją otworzył. Czerwone plamy zaczęło mu skakać przed oczami, widząc zdjęcie. Zacisnął szczękę do bólu, wybierając numer Flor.

- Co to niby, kurwa, ma być?! - Wrzasnął, jak tylko odebrała.

- Bawię się, kochanie. Ja też mogę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro