Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Rider po odepchnięciu Flor, przez kilka kolejnych dni, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jej słowa wciąż odbijały się echem w jego głowie. A kiedy zapadał w sen, śnił o szatynce z miodowymi oczami.  I nawet tłumaczenie sobie, że zrobił to dla ich dobra, było jednym wielkim kłamstwem. Bał się uczuć, zarówno swoich jak i Flor. Bał się, że ona nie czuje tego samego do niego, więc kiedy usłyszał prawdę, zwyczajnie ją ode pchał. Ze strachu. Zwyczajnie stchórzył. Od tak dawna pragnął jej i wiedział, że jego uczucia są zakazane. A skoro nie mógł jej mieć, zadowalał się innymi dziewczynami. Pieprzył je, żeby zapomnieć o Flo, ale za każdym razem miał cholerne wyrzuty sumienia. A teraz... Teraz, kiedy wszystko mogło między nimi być inaczej, zwyczajnie dał dupy. 

Wściekły ruszył do akademika, gdzie mieszkała Flor. Zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła mu blondyna.

- Ja do Flor. 

- Nie ma jej - odparła z uśmieszkiem.

- Wiesz, gdzie jest?

- Nie - przejechała palcem po jego ramieniu - ale ja jestem. Możemy się zabawić.

- Nie interesujesz mnie - stracił rękę dziewczyny. - To wiesz, gdzie jest Flor, czy nie?

- Nie mieszka już tutaj? - Rider zmarszczył brwi.

- Jak to nie mieszka? 

- Wyprowadziła się tego samego dnia, którego ją spotkaliśmy. Ale wiesz... To dobrze, przynajmniej będę cię mieć dla siebie.

- Spierdalaj. - Rider obrócił się na pięcie i ruszył na zewnątrz.

Kurwa mać, jak do tego doszło. Czy to on był powodem jej wyprowadzki? Musiał się tego dowiedzieć. Wyciągnął z kieszeni czarnych jeansów telefon i wybrał numer Flor. Czekał kilka sygnałów, aż w końcu go rozłączyło. Próbował jeszcze kilka razy, ale za każdym razem było to sami. Wymamrotał pod nosem stek przekleństw, po czym zadzwonił do rodzicielki. 

- Cześć Rider - przywitała się z nim jego mama.

- Cześć mamo. Nie wiesz przypadkiem gdzie jest Flor?

- A dlaczego pytasz? Stało się coś?

- Coś, to chyba niedopowiedzenie roku - burknął. - Wyprowadziła się z campusu.

- Wiem.

- Wiedziałaś? I nic mi nie powiedziałaś?! - Wrzasnął.

- Rider uspokój się. Jest cała i zdrowa.

- Jak ma się, do kur... Skąd wiesz? Gdzie jest?

- Rozmawiałam z nią. Posłuchaj mnie. Wyjechała, nie ma je w Los Angeles. 

- Wyjechała? - Rider wykrztusił pytanie. - Dokąd?

- Przykro mi. Chyba będzie lepiej, jak każde z was odpocznie od siebie.

- Nie. Nie mów tak. Gdzie ona jest? - Wręcz błagał.

- Przykro mi Rider.

- I tak się dowiem. Nie może się ode mnie odciąć. Nie pozwolę jej na to.

- Rider...

- Nie! - Rozłączył się wściekły. 

Rider ruszył wprost do domu bractwa, w którym mieszkał. Przywitał się zdawkowo z kumplami, po czym wbiegł po schodach do swojego pokoju. Zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz. Nie potrzebował towarzystwa.  Był nieziemsko wkurwiony, że matka potraktował go jak kogoś niewartego uczucia Flo. Ale jeżeli ona myślała, że to go powstrzyma, to się grubo pomyliła. Może i dał ciała, ale nie pozwoli, żeby jakiś sukinsyn posuwał Flor. Jedynym facetem, którego ona wpuści do łóżka, będzie on. Zamorduje każdego, kto chociażby jej dotknie. Rzucił się na łóżko z telefonem w dłoni i zaczął przeglądać ich wspólne zdjęcia. Na jednym była, jak cieszyła się z  dostania się na dwie uczelnie. Zaraz. No tak. Jedna, to była właśnie tutaj w Los Angeles, a druga w Nowym Jorku.  Tylko, która do cholery? Zaczął przeglądać ponownie zdjęcia i  każdym przewiniętym dostrzegał spojrzenia Flo, które były jednoznaczne. Boże, ależ z niego kretyn. Wybrał ponownie jej numer i czekał, aż odbierze. 

Telefon Flor zaczął wygrywać piosenkę, kiedy ona sama brała prysznic. Szum wody zagłuszył go skutecznie, jednak Ethan słyszał go doskonale. Wszedł do pokoju szatynki i z urządzeniem w dłoni podszedł do drzwi łazienki, po czym zapukał.

- Flor, ktoś dzwoni - powiedział, przez uchylone drzwi.

- Odbierz!

- Jasne - odpowiedział, po czym przejechał palcem po ekranie.

- Cześć maleńka - Rider zaczął, kiedy usłyszał odebrane połączenia. 

- Hym, na pewno nie jestem "maleńka" - blondyn zaśmiał się.

- Kim ty, do cholery, jesteś? - Rider wysyczał pytanie, kiedy usłyszał męski głos zamiast Flo. Nie podobało mu się, że jakiś typ kręcił się koło niej.

- Przyjacielem. A ty? - Rider o mało nie zgniótł telefonu w dłoni z wściekłości.

- Jestem jej... - zawahał się -  chłopakiem. Dasz mi Flo? - Warknął nieprzyjemnie.

- Bierze prysznic. -  Ethan odpowiedział swobodnie, a szatyn poczuł, że zaraz go kurwica strzeli. - Ale powiem, że dzwoniłeś.

- Nie trzeba. - Szatyn rozłączył się i rzucił urządzeniem o ścianę. - Kurwa, jebana mać! - Wrzasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro