Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Flor szła przed siebie, a łzy wciąż leciały po jej policzkach. Nie miała ochoty widzieć całej trójki. Nie chciała rozmawiać z rodzicami, którzy tak perfidnie ją okłamali, ani z Riderem. Na konfrontacje z nim było za wcześnie. Nie mogłaby wpaść mu w ramiona jak wcześniej. Nie byli rodzeństwem, więc mógłby nie chcieć jej przytulić. Ta myśl wywołała ból w jej sercu. Dobry Boże i co ona miała teraz zrobić? Usiadła na pierwszej ławce jaką napotkała w parku i oparła głowę o kolana. Nie wiedziała gdzie jest, ale to nie było ważne. Jej życie właśnie okazało się jednym wielkim kłamstwem. Westchnęła ciężko i poczłapała złapać jakąś taksówkę, która odwiezie ją do akademika.  

W drodze powrotnej jej telefon wyczyniał dzikie harce, ale ani razu nie spojrzała, kto dzwonił. Rider odchodził do zmysłów, nie wiedząc, gdzie może przebywać Flor. Wydzwaniał do niej co chwile, ale brak odzewu z jej strony wywołał w nim złość. Postanowił iść do akademika, gdzie mieszkała jego siostra. Kurwa, to nie była jego siostra. Jezu, jak on miał niby teraz ją nazywać? Wychowali się razem, ale nie łączyły ich żadne więzy krwi. Jednak wiedział, że jego mała Flo, jak mawiał do niej kiedyś, jest na pewno załamana. I tak, czy inaczej, wciąż była mu bliska, zbyt bliska biorąc pod uwagę, to co do niej żywił. A teraz te rodzinne sekrety wszystko zmieniły, tylko nie wiedział, co ma z tym wszystkim zrobić. I co do cholery, ich rodzice sobie myśleli, żeby właśnie teraz zrzucać na nich taką bombę. Kiedy zapukał do jej pokoju, otworzyła jakaś blondynka, która na pewno nie była Flor.

- Nie ma tutaj przypadkiem Flor?

- Nie, ale ja jestem. Kim jesteś, przystojniaku? - No i zaczęło się. 

Rider nie lubił natrętów. Odtrącił jej rękę, po czym obrócił się na pięcie i uciekł od tej harpii. Lubił dziewczyny, lubił je pieprzyć, nie był w tej materii taki święty, ale to on wybierał sobie kogo chce przelecieć. Wychodząc zderzył się z kimś.

- Flo... - jego serce właśnie roztrzaskało się na kawałki, widząc zapłakaną dziewczynę. - Moja Flo.

- Nie - szatynka pokręciła głową, kiedy próbował ją przytulić. Nie zniosłaby jego odrzucenia.- Nie, Rider.

- Ale, sis ...

- Nie jestem twoją siostrą.

- Ależ jesteś - szatyn powiedział stanowczo, choć wiedział, że to wierutne kłamstwo. Ale co miał jej niby odpowiedzieć?

- Nie - przerwała mu ostro. Nie chciała jego współczucia, nie chciała być tylko jego siostrą. Chciała być dla niego kimś więcej. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, przecież wiesz, maleńka.

- Jezu - zajęczała. - Kocham cię, ale nie tak jak brata. Rozumiesz? Kocham cię jak dziewczyna chłopaka - wyznała, to co leżało jej tak długo na sercu. Teraz już nie musiała udawać.

- Coś ty, do diabła powiedziała? Oszalałaś?!- Oszołomiona Rider zaczął podnosić głos, a  Flor w jego oczach dostrzegła gniew.

- Kocham cię, Rider. - Dotknęła jego ręki, jednak on natychmiast ją odtrącił.

- Nie, zapomnij. To nie ma racji bytu - wysyczał, po czym ode pchał ją na bok, tak mocno, że aż upadła, jednak jego już nie było.

Flor była zdruzgotana jego reakcją, ale czegóż mogła się spodziewać wyznając mu swoje uczucie. Jesteś idiotką, pomyślała. Z bólem serca wstała, otrzepała jeansy i powlekła się do swojego pokoju. Kiedy otworzyła drzwi, w środku siedziała ładna blondynka w samej bieliźnie. Jezu, jeszcze takiej jej potrzeba.

- Hej, jestem Flor - przedstawiła się szatynka.

- Kira - podała jej dłoń współlokatorka. - Był tutaj jakiś chłopak, pytał o ciebie.

- A jak wyglądał? - Zapytała, ale wiedziała o kogo chodzi.

- Przystojny szatyn, dosyć wysoki o niebańskich oczach. Skąd go znasz?

- Nie znam - Flor skłamał, nie chciała tłumaczyć, kim był dla niej Rider. 

- Aha - Kira wyglądała na nieprzekonaną. - Dlaczego wyglądasz tak koszmarnie? - Wskazała na jej zapłakaną twarz.

- Ktoś mi zmarł - odpowiedziała i w sumie nie skłamał. Jej serca dzisiaj umarło.  Wyszła do łazienki, chociaż miała ochotę zakopać się pod kołdrę i nie wychodzić przez tydzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro