Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Dziesięć minut po rozmowie przyjaciół do apartamentu wszedł Rider. Podszedł po cichu do Flor i przytulił się do jej pleców.

- O Jezu, ależ jesteś zimy! - Pisnęła, kiedy jego zimne usta dotknęły jej szyi.

- W takim razie ogrzej mnie - mruknął w kark szatynki i złożył tam czuły pocałunek.

- Gdzie byłeś? - Okręciła się przodem do niego.

- Miałem coś do załatwienia, ale już jestem, kochanie.

- Idziemy na tę kolację?

- Oczywiście - skradł  jej całusa - tylko pójdę wziąć szybki prysznic.

- Jasne - posłała mu promienny uśmiech i klepnęła w tyłek - idź ogierze.

- Już ci w nocy pokażę jakim jestem ogierem - mrugnął i zniknął w łazience.

Godzinę później Rider odsuwał swojej kobiecie krzesło przy stoliku w kameralnej restauracji, po czym sam zasiadł obok a Ethan na przeciwko nich. Po dziesięciu minutach, blondyn miał dosyć czekania na Carly i kazał zamawiać dania, gdyż nie wiedział, czy jego dziewczyna zaszczyci ich dzisiaj swoją obecnością. Był wkurzony i z całej siły powstrzymywał się, żeby nie zamordować również Ridera za jego plany. Udawał, że wybiera danie, jednak nie mógł się skupić. Kątem oka zerkał na Flor, która wyglądała cudownie w miętowej sukience i wysoko upiętych włosach. Miał ochotę lizać jej szyję i całować kuszące czerwienią usta. Kurwa mać, stanął mu w restauracji, gdzie niedługo Rider oświadczy się Flor. Ależ był kretynem. Ale nic nie mógł poradzić na to, co się działo w jego spodniach. Jego fiut pragnął szatynki. Zacisnął dłonie w pieści i zajął się swoją kartą.

- Zdecydowałaś już, skarbie? - Rider musnął palcem dłoń Flor.

- Wezmę ...- wymieniła potrawę kelnerowi, po czym pozostała dwójka również złożyła swoje zamówienia.

Rider siedział trochę spięty. Bał się, że Flor nie przyjmie jego pierścionka, gdyż uzna, że to za wcześnie. A przecież, nie musieli od razu brać ślubu. Po prostu chciał, żeby inni faceci trzymali się od niej z daleka. A zwłaszcza Ethan. Widział, jak blondyn patrzył na jego dziewczynę i wcale mu się to nie podobało. A Flor nawet tego nie dostrzegała, ale on widział i dzisiaj to zakończy. Z myśli wyrwało go jakieś zamieszanie. Podniósł głowę i dostrzegł Carly. Kurwa, była zalana. Niech go szlag, jeśli pozwoli im zepsuć ten wieczór.

- Twoja pijana dziewczyna robi rozróbę - Rider syknął do Ethana.

- Cholera - warknął blondyn i przeprosił przyjaciół.

Flor patrzyła z troską na przyjaciela i wiedział, że to był na pewno ostatni gwóźdź do końca związku blondyna. Martwiła się o niego, jednak musiał sam stawić temu czoła. Nie mogła tego zrobić za niego.

- Przepraszam was - podszedł wkurzony Ethan- muszę ją zabrać, jest zalana.

- Nie ma sprawy - Flor posłała mu pokrzepiający uśmiech - innym razem.

- Innego nie będzie.

Rider uniósł brwi, jednak cieszył się, że został sam na sam ze swoją dziewczyną. Pragnął intymności i właśnie ją zyskał. Miał zamiar zadać jej pytanie zanim wróci kelner. Wymacał pudełeczko w kieszeni spodni i ścisnął je mocno, po czym wyciągnął zaciśnięte w dłoni.

- Flor, kocham cię i chcę żeby każdy o tym wiedział.

- Ja też cię kocham - pocałowała usta szatyna - i chyba każdy o tym wie. Jesteś cholernie zazdrosny.

- Um. Przyciągasz wzrok innych, a to mi się nie podoba. 

- Tak jakbyś ty nie przyciągał. Wiesz ile razy miała ochotę ukatrupić inną, tylko za to, że pożerała cię wzrokiem? 

- Maleńka, nie chcę żądnej innej - wziął jej dłoń i położył na niej czarne aksamitne pudełeczko.

- Co to jest?

- Otwórz - poprosił i czekał w napięciu.

- O mój Boże - Flor patrzyła zszokowana na sporych rozmiarów brylant - to jest pierścionek.

- Pierścionek i będzie twój jeżeli go przyjmiesz. - Wyciągnął platynę pudełeczka. - Flor Regan, czy zostaniesz moją żoną? Po prostu chcę, żebyś była moja już teraz, ale ślub weźmiemy po skończeniu studiów.

- Tak - wyszeptała przez łzy. - Jest przepiękny.

- Piękna kobieta, moja kobieta, zasługuje na coś co dorównuje jej urodą. 

Rider włożył na palec pierścionek i pocałował namiętnie Flor. Miała w nosie innych gości. Właśnie się oświadczył i został przyjęty. 

- Teraz jesteś moją narzeczoną.

Szatynka tylko westchnęła i przytuliła się do swojego narzeczonego. Miała narzeczonego. Nigdy w życiu nie przyszłoby jej na myśl, że Rider jej się oświadczy. Była chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie. 

- Ale to nie koniec niespodzianek - mruknął Rider.

- Nie? A jest coś jeszcze bardziej niesamowitego?

- Znalazłem dla nas mieszkanie.

- Co? Ale jak to mieszkanie?

- Chcę mieszkać z tobą osobno. Nie chcę pilnować się na każdym kroku, żeby czasem nie wyjść nago do kuchni, czy coś. Po prostu potrzeba nam swobody.

- Zgadzam się - potwierdziła szatynka.

- Naprawdę? Nie gniewasz się, że wyprowadzimy się od Ethana?

- Nie - pokręciła głową. - Już najwyższy czas. Poza tym, on i Carly potrzebują swobody, nie układa się między nimi.

- Domyśliłem się. - Nie chciał powiedzieć o swoich podejrzeniach wobec blondyna, ale nie miał zamiaru czekać, że między nimi do czegoś dojdzie.

- To kiedy przeprowadzka? - Spytała podekscytowana Flor?

- Nawet jutro. Podpisałem dzisiaj umowę najmu z właścicielem. 

- To dlatego się późniłeś?

- Tak - chciał dodać coś jeszcze, ale podszedł kelner z przygotowanymi daniami.

Reszta wieczoru upłynęła im na rozmowie o przeprowadzce i ich nowym wspólnym życiu we dwoje. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro