Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Po dwóch dnia Flor wylądowała w Nowym Jorku. Tak bardzo pragnęła tutaj być, jednak pustka w apartamencie Ethan'a przytłoczyła ją. Nie było blondyna ani jej chłopaka. Te kilka ostatnich dni w towarzystwie Ridera okazały się cudowne, jednak czuła, że yo szczęście moze niedługo ją opuścić. Nie chciała tak myśleć. Ale jaki normalny dwudziestoletni facet zadowoli się kilkoma wizyta swej dziewczyny w ciągu roku? Żaden. I ona o tym dobrze wiedziała i narazila swoje serce na szwank. Ściągnęła kurtkę oraz zimową czapkę, po czym poczłapała do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Za oknem zapadł już zmierzch, a płatki śniegu wirowały na wietrze. Ona sama była jak ten płatek śniegu, nie wiedziała gdzie wyląduje z Riderem. Dzisiaj miał urodziny, jednak powiedział, że ich nie obchodzi i kazał jej lecieć. Zrobili szybki pożegnalny numerek i na tym się skończyło, a ona tęskniła za nim jak szalona.

Szatynka poczuła delikatny pocałunek na policzku. Uchyliła powieki i spoglądała prosto w niebieskie tęczówki przyjaciela.

- Już wróciłeś? - Spytała zaspanym głosem.

- Przed chwilą - odpowiedział Ethan i wiedział, że nie mógł tej rozmowy odwlekać. - Przepraszam cię, że tak rzadko dzwoniłem i w ogóle.

- Widać byłeś zajęty - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami.

- Musimy porozmawiać - położył się koło przyjaciółki, jednak jej nie dotknął. Flor od razu wyczuła, że coś jest nie tak.

- Stało się coś?

- Poznałem kogoś i ...

- O mój Boże! I nie wierzę że chciałeś to przede mną ukryć - dziewczyna uderzyła go w ramię.

- Bałem się powiedzieć.

- Ale dlaczego? Nie rozumiem.

- Nie widzieliśmy się prawie półtora miesiąca i wiele się zmieniło.

- No to słucham. - Flor usiadła i założyła ramiona na piersi.

- Wyleczyłem się z Martiny, a raczej z mojej miłości do niej. - Flor popatrzyła szeroko otwartymi oczami na blondyna. - No nie patrz tak. Po prostu, kiedy zobaczyłem Carly, to tak jakby strzelił mnie piorun.

- No proszę, czyli jednak zakochałeś się - zachichotała.

- Na to wygląda, ale bałem się, że będziesz zła.

- Ale o co? O to, że się zakochałeś?

- Że mam dziewczynę.

W pokoju słychać było tylko pisk, który wydała z siebie Flor, rzucając się na Ethan'a. Tak bardzo cieszyła się ze szczęścia przyjaciela. Zasługiwał na miłość i fajną dziewczynę, a ona było tylko jego przyjaciółką.

- To super, naprawdę się cieszę - uściskała go.

- No i wiesz - zakłopotany Ethan podrapał się po karku - skończą się nasze wspólne chwile, bo Carly tutaj zamieszka.

- Och - dosłownie zatkało szatynkę. Bo skoro jego dziewczyna będzie tutaj mieszkać, to ona... musiała się wyprowadzić. Zrobiło jej się smutno, ale ukryła swoje uczucia, w końcu była w tym ekspertem. - To fajnie, naprawdę.

- Cieszę się, że nie masz pretensji i mnie rozumiesz.

- Naprawdę cieszę się twoim szczęściem - odpowiedziała i patrzyła jak Ethan opuszczał je pokój.

Godzinę później Flor wlepiała oczy w laptopa i przeszukiwała oferty mieszkań do wynajęcia. Musiała jutro się stąd wynieść, nie chciała siedzieć przyjacielowi i jego nowej dziewczynie na głowie. Kliknęła w ofertę, która wyglądała obiecująco i okazało się, że było to niedaleko stąd. Postanowiła, że z samego rana zadzwoni do właściciela i z tą myślą zasnęła. Nie wiedziała, że Ethan przyszykował jej niespodziankę, która odmieni jej życie.

Kilka minut przed północą, kiedy Flor usypiała wtulona w poduszkę, Ethan w pełnej konspiracji wpuścił po cichu do apartamentu Ridera

- Cześć - przywitali się szeptem szatyn. - Mam nadzieję, że nic nie wygadałeś.

- Nie, Flor niczego się nie domyśla. Powiedziałem jej tylko o mojej dziewczynie, że tutaj z nami zamieszka, ale o tobie ani słowa.

- Dzięki. Nie wiem jak ona to przyjmie, ale liczę, że będzie szczęśliwa.

- Czyli co? To już na poważnie, to miedzy wami? - Zapytał blondyn, gdyż był ciekawy, chociaż wraz z Riderem kontaktowali się i cały czas działali za plecami dziewczyny.

- Tak bardzo, jak to tylko możliwe - odpowiedział z tajemniczą miną.

- Cholera, muszę widzieć minę Flor, jak jej wszystko powiesz.

- Zaraz zobaczysz.

Rider ruszył do pokoju swojej dziewczyny, a kiedy przekroczył próg, uśmiechnął się na jej widok. Widzieli się kilka godzin wcześniej, jednak on tak bardzo się za nią stęsknił, że szybko podszedł do łóżka i usiadł obok szatynki. Odgarnął z jej czoła ciemny kosmyk i pogłaskał po policzku.

- Cześć, kochanie - odezwał się.

Flor zdawało się, że ma bardzo realistyczny sen. Tak, to na pewno był sen. Przecież nie mogło być tutaj Ridera. Prawda? Jednak dotyk ciepłych ust na szyi rozbudził ją całkowicie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Ale jak? Kiedy? Co ty tutaj...?

- Niespodzianka, kochanie. Nie cieszysz się? - Rider skradł całusa.

- Jestem lekko zdezorientowana. Jeżeli to sen, to nie chcę się z niego budzi.

- Zapewniam cię, że to nie sen. Jestem tutaj naprawdę i zostanę tutaj.

- Co to znaczy, że tutaj zostaniesz? - Spytała i zmarszczyła brwi na widok stojącego Ethan'a w drzwiach. - O co tutaj chodzi? Dlaczego wasz dwójka tak dziwnie na mnie patrzy?

- Zmieniłem studia, przeniosłem się do Nowego Jorku i będę razem z tobą na jednej uczelni oraz będziemy razem mieszkać.

Flor opadła szczęka. Czegoś takie się nie spodziewała.

- Przeniosłeś się? Ale... dlaczego? I jak to będziesz ze mną mieszkał? Ja nie mam gdzie mieszkać.

- O czym ty mówisz Flor? - Tym razem odezwał się Ethan. - Przecież mieszkasz tutaj.

- Ale ty będziesz mieszkał ze swoja dziewczyną, więc muszę się wyprowadzić. - Na słowa szatynki blondyn się zaśmiał.

- Miałem na myśli, że ona będzie mieszkać tutaj z nami, tak samo jak twój facet.

- Chcesz powiedzieć, że... że Carly i Rider i nasza dwójka tutaj? Że wszyscy razem?

- Dokładnie tak - Rider zaśmiał się z miny swojej dziewczyny. - To jest moja niespodzianka dla ciebie, kochanie.

Flor popatrzyła na Ridera i rzuciła się na niego, aż oboje wylądowali na podłodze.

- Kocham cie, Rider.

- A ja ciebie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro