13
Flor obudziła się o piątej nad ranem, ale nie poczuła przy sobie ciepłego ciała Ridera, więc włączyła lampkę na biurku. Okazało się, że była sama, więc wyśliznęła się z łóżka i na boska ruszyła do drzwi. Otworzyła je po cichu i wyszła na korytarz. Już miała zrobić krok w kierunku kuchni, kiedy usłyszała ciche jęki z naprzeciwka. Podeszła do lekko uchylonych drzwi i nasłuchiwała, gdyż liczyła, że się przesłyszała. Jednak prawda była inna. Ledwo mogła złapać powietrze, dosłownie miała wrażenie, że się dusi, kiedy Rider pieprzył Alex. Ten sukinsyn jeszcze kilka godzin wcześniej powiedział, że ją kocha.
Flor zalana łzami wróciła do swojego pokoju i wśliznęła się pod ciepłą kołdrę i od razu otuliły ją ramiona Ethan'a.
- Przykro mi - blondyn wyszeptał do ucha szatynki i obrócił ją przodem do siebie, a ona przylgnęła do niego mocno. Nie wiedział, czy Flor słyszała wszystko, czy nie, ale on nie spał, kiedy tamta dwójka zaczęła się pieprzyć.
- Możemy stąd wyjechać zaraz?
- Nie ma sprawy, maleńka.
- Nie chce go znać. Okazał się nic niewartym skurwielem - załkała Flor.
Ethan nic nie odpowiedział, nie chciał jeszcze bardziej dołować przyjaciółki. Jednak za to, co zrobił ten kutas, należał mi się wpierdol i gdyby nie to, że Flor potrzebowała go bardziej, spuściłby łomot tej szumowinie. Odchylił twarz szatynki i starł jej łzy z twarzy, po czym ucałował ją w czoło.
- Spakuj się, pożegnamy się i zjemy świąteczną kolacje z moimi rodzicami. Mam tylko nadzieję, że twoi nie będą mieć pretensji.
- Nie, wytłumaczę mamię co i jak.
Kiedy godzinę później Flor wraz z Ethan'em była w drodze do Long Beach, Rider wszedł do swojego pokoju i stanął jak wryty. Nie było jego Flor, jego łóżko było puste. Wypadł z pokoju po wtargnął bez pukania do szatynki, jednak i tam nikogo nie zastał. Wściekły zbiegł szybko po schodach i wpadł do kuchni, gdzie zastał ojca pijącego kawę. Jednak jego spojrzenie zmroziła szatyna do kości.
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz, do kurwy? - Pan Regan nie owijał w bawełnę.
- A o co ci chodzi?
- O co mi chodzi? Wybacz, ale myślałem, że jak się kogoś kocha, to nie posuwa się innej.
- Jezu, tato... Zaraz. O czym ty mówisz?
- Kochasz Flor?
- Skąd ty...?
- Nie jestem ślepy. Kochasz ją?
- Tak, do cholery, kocham ją.
- To dlaczego pieprzyłeś się z Alex?! - Ojciec rzucił wściekle. - Niestety muszę przyznać, że mój własny syn jest pieprzonym kretynem. A i tak dla twojej informacji, Flor wyjechała.
Rider patrzyła zszokowany na ojca, gdyż pierwszy raz się tak do niego odezwał, a do tego jeszcze Flor wyjechała. Jednak to prawda, myślał kutasem, niczym więcej. Walnął pięścią w blat i wściekły wrócił do pokoju. Wyciągnął telefon i wybrał numer szatynki. Z mocno bijącym sercem czekał, aż Floro odbierze. Tylko co on miał niby jej powiedzieć? Błagać? Przepraszać?
- Czego chcesz? - Wysyczała Flor do telefonu.
- Jezu, Flor, ja...
- Daruj sobie. Zachowaj dla siebie te swoje głodne gadki. Dla mnie już nie istniejesz. Zapomnij, o mnie.
- Nigdy. Będę o ciebie walczył.
- Pierdol się Rider, a najlepiej idzie i wyruchaj Alex. To ci wychodzi najlepiej - powiedziała chłodno Flor, po czym rozłączyła się, a po jej policzkach potoczyły się ponownie łzy tego dnia.
Ethan spoglądał co jakiś czas na Flor, która tempo patrzyła przed siebie. Współczuł jej, jednak lepiej dla niej, że tak się stało, niż miałaby się w to zaangażować jeszcze bardziej. Znał jej ból i niestety, zranioną duszę ciężko wyleczyć.
- Na pewno chcesz jechać do mnie? Może wolisz gdzieś indziej?
- Zrezygnowałbyś dla mnie z rodzinnej kolacji? - Zdziwiła się szatynka.
- Jakoś bym wytłumaczył rodzicom - wzruszył ramionami.
- Nie, jedźmy do ciebie - uśmiechnęła się blado dziewczyna. - Przepraszam. Jestem kiepską towarzyszką.
- Daj spokój, wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko - podniósł jej dłoń do swoich ust i złożył na niej pocałunek. - Będziemy dobrze się bawić. Ty i ja oraz wspólne łóżko, dużo popcornu i masa filmów.
- Jesteś kochany. - Tym razem uśmiech Flor sięgał jej oczu, i to wystarczyło Ethan'owi, żeby wiedzieć, że przyjaciółka da sobie radę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro