Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Od pamiętnego dnia, kiedy Flor wraz Ethan'em znaleźli się razem w łóżku po pijackiej nocy, minęło sporo czasu. Czasu, który dzielili wspólnie. Flor często spał w łóżku blondyna, jednak ten nigdy nie posunął się dalej i przekroczył granicy. Co nie znaczy, że nie całowali się, ani nie przytulali. Zawsze leżała w jego objęciach, jak tylko spędzała u niego noc. Czuła się bezpieczna, jednak jej myśli co jakiś czas powracały do Ridera, który nie odezwał się do niej słowem od dwóch miesięcy. Minął październik i kończył się listopad. Jedynie od rodzicielki wiedziała, że dalej studiuje w Los Angeles. Bolało ją, że tak ją potraktował, a w sumie wysłała mu tylko jeden pocałunek z blondynem. A  on na jej oczach całował inne, więc nie uważała, że zrobiła coś złego.  Skoro uznał, że nie chciał mieć z nią nic wspólnego, zaakceptowała to.  Nie przyszło jej to łatwo, ale wiedziała, że musiała ruszyć do przodu. Listopada zmierzał ku końcowi, a w związku tym, dzień dziękczynienia był za dwa dni. Zaplanowała wyjazd do domu, jednak bała się spotkania z Riderem. Wiedziała bowiem, że na sto procent będzie tam również. 

- Flor, co się dzieje? - Zapytał blondyn, który poznał już na tyle szatynkę, że rozpoznawał jej humor po różnych drobnych zmianach na jej twarzy. 

- Nie wiem jak przetrwał to spotkanie z Riderem. Co będzie jak ma dziewczynę i postanowi zabrać ją ze sobą?

- Pokażesz mu, że źle wybrał - odparł z uśmiechem Ethan.

- A niby jak, co?

- Jak to jak? Moja osoba idealnie nada się do tej roli. - Flor spojrzała zdumiona na chłopaka.

- Chcesz zrezygnować z rodzinnego obiadu i robić za mojego chłopaka?

- Z niczego nie rezygnuję, maleńka. Polecimy dzisiaj do San Diego, a stamtąd po obiedzie pojedziemy do Long Beach do moich rodziców na świąteczną kolację. 

- Mieszkają w Long Beach? - Spytała zaskoczona Flor.

- Tak, przebywają głównie tam, ale tato podróżuje po całych Stanach w sprawie hoteli.

- Jesteś tego stuprocentowo pewny?

- Taaak  - przeciągnął i objął ramieniem szatynkę. - Perspektywa oficjalnego całowania i przytulania cię w obecności twoich bliski jest cholernie kusząca.

- Jezu, Ethan  - zajęczała szatynka, po czym zaśmiała się radośnie. - Rodzice będą zaskoczeni.

- Nie bardziej niż twój pieprzony braciszek.

- O tak, jeżeli przyjedzie, na pewno będzie zaskoczony.

Przez następną godzinę spakowali bagaż podręczny, po czym pojechali na lotnisko skąd polecieli do San Diego. Flor w międzyczasie zadzwoniła do rodziców informując ich, że przyjeżdża z przyjacielem. Oczywiście, mama miała tysiąc pytań do, a ojciec wcale nie był od niej lepszy. 

Po pięciu godzinach lotu i szybkiej odprawie ruszyli do wyjścia. Ethan był jakieś pół głowy wyższy od Flor i rok starszy, a jego lekko umięśniona sylwetka i lekki chód pasował do drobnej szatynki. Splótł ich palce razem i wyszły na ciepłe powietrze, tak różne od pogody w Nowym Jorku.

- Flor! - Lea Regan dopadła do zaskoczonej córki.

- Mamo, a co ty tutaj robisz? - Oddał uścisk rodzicielki.

- Jak to, co? Przyjechał po was. Jestem Lea, mama Flor - przedstawiła się blondynowi.

- Ethan Brok, chłopak pani córki - przestawił się.

- Chłopak? - Lea patrzyła to na córkę, to na jej towarzysza.

- Długa historia mamo. Możemy już jechać? - Ruszyli w stronę auta.

- Jasne. - Lea odpaliła samochód i włączyła się do ruchu. - Nie wiem, czy będziesz zadowolona, ale Rider przyjeżdża...

- Okey, tylko dlaczego mam wrażenie, że jest jakieś "ale"

- On... przyjeżdża z dziewczyną.

W samochodzie zapanowała cisza. Flor nie wiedziała, czy dziewczyna oznaczała jego dziewczynę, czy może po prostu koleżankę. Zacisnęła dłoń na palach Ethan'a, a ten pocałował ją w skroń.

- Wszystko będzie dobrze, maleńka. Nie wiesz czasem, czy przewidziano dla nas wspólny pokój? Nie bardzo lubię bez ciebie spać.

- No ładnie, czego ja się tutaj dowiaduję - parsknęła śmiechem jej mama.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro