Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czwarty

Gabriella

Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. Przez kilka długich sekund wpatrywałam się w sufit, nie rozumiejąc, gdzie jestem. Dopiero gdy usłyszałam szum wody, przypomniałam sobie wydarzenia poprzedniego dnia i ze smutkiem stwierdziłam, że to nie był tylko zły sen.

Sprawdziłam godzinę. Było kilka minut przed szóstą rano. Serce biło mi jak oszalałe, gdy próbowałam przypomnieć sobie wczorajsze instrukcje Alessandra. Czy wspominał coś o śniadaniu? Spanikowana, że nie zdążę nic przygotować, zerwałam się na równe nogi i wybiegłam z pokoju. Ostatnie, czego potrzebowałam, to zdenerwować mężczyznę już pierwszego dnia.

Bez problemu odnalazłam kuchnię i otworzyłam lodówkę, licząc, że jej zawartość cokolwiek mi podpowie. Niestety, w środku znajdowały się tylko brokuł i pierś z kurczaka. Nic więcej. Może Alessandro, tak jak Fillippo, żywił się głównie odżywką białkową? Sprawdziłam kilka szafek, lecz nie znalazłam w nich nic, co nadawałoby się do jedzenia.

– Szukasz czegoś?

Podskoczyłam i uderzyłam czołem o blat. Łzy napłynęły mi do oczu; nie wiedziałam, czy z bólu, czy ze strachu. Wzięłam głęboki oddech i powoli się podniosłam.

Alessandro stał obok wyspy kuchennej, zapinając ostatnie guziki śnieżnobiałej koszuli. Włosy miał wilgotne po prysznicu, twarz świeżo ogoloną.

– Chciałam przygotować panu śniadanie – odparłam drżącym głosem.

– Mówiłem ci wczoraj, że nie jadam śniadań.

– Ja... przepraszam. Musiałam nie dosłyszeć.

Zrobił krok w moją stronę, a ja cała się napięłam. Czekałam na uderzenie. Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna minął mnie i podszedł do ekspresu.

– Nie musisz przepraszać – powiedział, włączając urządzenie. – Rano tylko piję kawę i nie widzę potrzeby, żebyś specjalnie wstawała, aby mi ją zrobić.

– Na pewno? – dopytałam.

– Myślę, że poradzę sobie z naciśnięciem jednego przycisku.

Wpatrywałam się w Alessandra, próbując odgadnąć, czy jest na mnie zły, lecz równie dobrze mogłabym wróżyć z fusów. Jego twarz nie zdradzała niczego.

– W domu nie ma nic do jedzenia, więc będziesz musiała zrobić zakupy – powiedział po chwili. – Zostawię ci na stole pieniądze i kluczyki do auta. Kup wszystko, co uważasz za potrzebne. Koło siódmej powinienem być z powrotem w domu. Dobrze?

– Tak.

Przestąpiłam z nogi na nogę, nie wiedząc, jak się zachować. Czy skoro mnie nie potrzebował, mogłam wrócić do siebie? A może uznałby to za niegrzeczne?

– Chcesz kawy? – spytał, przerywając moją gonitwę myśli. – Nie ma mleka, więc mogę ci zaproponować jedynie czarną.

Zaskoczona pokręciłam głową, po czym szybko odpowiedziałam:

– Nie, dziękuję.

Alessandro wyłączył ekspres, wziął kubek i wyszedł z kuchni.

Na drżących nogach wróciłam do pokoju i osunęłam się na podłogę. Objęłam kolana ramionami i powoli kołysałam się w przód i w tył. Nie wiedziałam, jak długo trwałam w takiej pozycji. Dopiero trzask zamykanych drzwi wejściowych sprawił, że zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do okna. Zza zasłony obserwowałam, jak Alessandro wsiada do samochodu, a po chwili odjeżdża i znika za stalową bramą.

Odczekałam jeszcze kilka minut, chcąc się upewnić, że mężczyzna nie wróci, i wreszcie poczułam, jak moje ciało się rozluźnia. Oddech się uspokoił, serce przestało bić jak oszalałe.

W mojej głowie kotłowały się pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Byłam na skraju załamania. Przymknęłam oczy i starałam się wymienić pozytywne rzeczy, które choć trochę podniosą mnie na duchu. Nie znalazłam ich wiele. Alessandro nie przyszedł do mnie tej nocy, lecz nie oznacza to, że nie zrobi tego dzisiaj. To samo tyczyło się sali tortur – to, że jej nie znalazłam, nie świadczy o tym, że jej nie ma. Poza tym jaka to różnica. Jeżeli będzie chciał mnie skrzywdzić, może zrobić to gdziekolwiek. Nie potrzebuje do tego specjalnego pomieszczenia.

Westchnęłam głośno o otworzyłam oczy. Najwyraźniej dzisiaj był jeden z tych nielicznych dni, gdy nic nie było w stanie poprawić mi humoru.

Mój wzrok padł na leżącą na podłodze walizkę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, w co przez cały ten czas byłam ubrana: w krótkie spodenki i cienką bluzkę na ramiączkach. Jakim cudem nie zorientowałam się wcześniej? I co sobie pomyślał Alessandro, gdy paradowałam obok niego półnaga? Czy w ogóle zwrócił na to uwagę? Nie przypominałam sobie, aby jego wzrok choć na chwilę zjechał poniżej mojej szyi. Nie umknęłoby mi to. Dwa lata z Fillippem sprawiły, że byłam wyczulona na tym punkcie.

Przebrałam się w legginsy i bluzę z kapturem, gdy kątem oka zauważyłam złotą ramkę wciśniętą na samo dno walizki. Sięgnęłam po nią i z gulą w gardle przyjrzałam się rodzicom uchwyconym na kilka miesięcy przed śmiercią. Wyglądali na szczęśliwych i beztroskich, jakby nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie sprowadzili na naszą rodzinę.

Popatrzyłam na twarz matki, tak podobną do mojej, a zarazem tak różną. Carla była elegancką kobietą, która liczyła, że dzięki swojej urodzie wyjdzie za mąż za kogoś wyższego rangą. Nigdy nie pogodziła się z tym, że została żoną prostego żołnierza, niezajmującego zbyt ważnego miejsca w rozbudowanej strukturze Organizacji. Mama chciała, żeby było o niej głośno, żeby każdy znał jej imię, i ostatecznie tak się stało, lecz na pewno nie w sposób, w jaki sobie to wyobrażała.

Przełknęłam ślinę i odłożyłam zdjęcie z powrotem na dno walizki. Zamrugałam kilkukrotnie, chcąc odgonić niechciane łzy. Musiałam wziąć się w garść, użalanie się nad sobą w niczym mi nie pomoże.

Wyszłam z pokoju i z zaciekawieniem rozejrzałam się po długim korytarzu. Kremowe ściany, drewniane meble, duże okna i zielone rośliny ozdobne sprawiały, że wnętrze było jasne i przytulne. Zupełnie różne od tego, czego się spodziewałam. Przeszłam jeszcze raz przez wszystkie pokoje, chcąc się upewnić, że za żadnymi drzwiami nie kryje się sala tortur, po czym wróciłam do kuchni. Na stole leżały klucze, plik banknotów i kartka zapisana starannym pismem z instrukcją, jak dotrzeć do najbliższego sklepu.

Schowałam wszystko do kieszeni i ruszyłam w stronę wyjścia. Mimo że na ścianach nie wisiały żadne zdjęcia, miałam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda, które minęło, gdy tylko znalazłam się na zewnątrz.

*

Wyciągałam kurczaka z piekarnika, gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i kroki kierujące się w stronę kuchni. Alessandro stanął w progu, lecz nie powiedział ani słowa. Nie sądziłam, że to możliwe, ale milczący wydawał się jeszcze bardziej przerażający niż normalnie.

– Obiad jest już prawie gotowy – powiedziałam, aby przerwać niezręczną ciszę. – Na blacie zostawiłam paragon i resztę pieniędzy.

– Dobrze.

Byłam pewna, że tak jak Fillippo zacznie od razu sprawdzać, co kupiłam, i dopytywać, czy rzeczywiście wszystkie produkty były niezbędne. Lecz ku mojemu zdziwieniu mężczyzna minął wyspę i usiadł przy stole.

– Dziękuję – powiedział, gdy postawiłam przed nim talerz. – Nie jesz?

– Już jadłam – skłamałam.

Wiedziałam, że mi nie uwierzył, ale nie było szans, żebym teraz coś przełknęła. Zwłaszcza w jego towarzystwie. Alessandro nie zareagował na moje kłamstwo, więc odsunęłam się od stołu i zajęłam sprzątaniem kuchni. Co jakiś czas spoglądałam w jego stronę, lecz nie potrafiłam stwierdzić, czy jedzenie mu smakuje.

Przez cały dzień e, że dzisiaj nie zachowam się jak tchórz i wreszcie zadam Alessandrowi wszystkie dręczące mnie pytania. Niestety, moja odwaga gdzieś wyparowała i w tej chwili chciałam tylko uciec jak najdalej stąd.

Słyszałam, że mężczyzna wstał od stołu, ale nie podniosłam na niego wzroku. Nadal udawałam, że jestem zajęta wycieraniem od dawna czystego blatu. Alessandro otworzył zmywarkę i ku mojemu zaskoczeniu schował do niej brudny talerz. Wiedziałam, że to nic wielkiego, ale Fillippo potrafił zostawić nawet łyżeczkę do posprzątania po sobie, bo uważał, że to mój obowiązek, a nie jego.

– Będę u siebie w gabinecie – oznajmił, po czym wyszedł z kuchni.

Wypuściłam wstrzymywane do tej pory powietrze i odłożyłam gąbkę do zlewu. Rozejrzałam się dokoła, a widząc względny porządek, udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i padłam na łóżko. Byłam wyczerpana fizycznie i emocjonalnie, lecz wiedziałam, że nie uda mi się zasnąć.

Nie, gdy Alessandro znajdował się tuż za ścianą.

Kilka minut leżałam ze wzrokiem wbitym w sufit i po raz kolejny pozwalałam czarnym myślom przejąć kontrolę nad moją głową. Wreszcie wstałam, czując, że znów zbiera mi się na płacz, i podeszłam do walizki. Dopiero gdy wysypałam jej zawartość na podłogę, udało mi się znaleźć to, czego szukałam: Zbrodnię i karę Dostojewskiego. Była to ulubiona książka mojego ojca, którą starałam się przeczytać w oryginale. Nie było to łatwe zadanie. Dzięki ojcu znałam rosyjski na dość dobrym poziomie, lecz dziewiętnastowieczny język sprawiał mi wiele problemów. Przeczytanie rozdziału wymagało ode mnie ogromnej cierpliwości i samozaparcia – dwóch cech, które nie należały do moich mocnych stron.

Wzięłam książkę, a także stary, zniszczony słownik, i usiadłam przy biurku. Czytanie i tłumaczenie tak bardzo mnie pochłonęły, że zupełnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Dopiero kiedy zza ściany usłyszałam jakiś szum, a później odgłos kroków na korytarzu, ponownie włączyłam tryb czuwania. Wstrzymałam oddech, wpatrując się w klamkę. Ulżyło mi, gdy po kilku minutach usłyszałam, że Alessandro zamyka się w swoim pokoju.

Serce biło mi tak mocno, że dalsze czytanie nie miało sensu. Oparłam łokcie na biurku i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, jak długo jeszcze wytrzymam w strachu i niepewności, ale czułam, że zostały mi już resztki sił.

Spędziłam godzinę, siedząc w takiej pozycji i nasłuchując każdego, nawet najmniejszego dźwięku dochodzącego zza drzwi. W końcu się poddałam i położyłam do łóżka. Sięgnęłam po telefon i uśmiechnęłam się do siebie, widząc, że jest już po północy. Minął kolejny dzień, a ja znów zrobiłam to, co umiałam najlepiej – przetrwałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro