XXXV. pocałunek
Czasem wolałbym, żebyś nigdy mnie nie pocałował, zanim odprowadziłem cię na lotnisko. W Twoim pokoju w rodzinnym domu, w którym nie byłem już tak dawno. Zatrzasnąłeś drzwi i zmiażdżyłeś moje usta i ciało, a ja chciałem byś wcisnął mnie jeszcze bardziej w ścianę, tak mocno, bym mógł zniknąć. Żeby twój pocałunek mnie pochłonął, żebym został w nim na zawsze. Nie próbowałeś mnie dotykać, tylko trzymałeś mocno, że prawie bolało. Zaciskałeś powieki i czułem na policzkach twoje łzy. Nie mogliśmy być wystarczająco blisko. Chyba tylko gdybyśmy spłonęli, a nasze zmieszane prochy ktoś rzucił na wiatr, poczułbym się zaspokojony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro