Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXX. mieszkanie

Miałem dwadzieścia jeden lat, gdy wyprowadziłem się z domu. Mama to bardzo przeżywała, tata tylko trochę, ale najgorzej było z Jisungiem. Nie chciał dać mi się przenieść. A to tylko pół godziny pieszo z miejsca, w którym mieszkał. Autobusem dziesięć minut. Jisung zawsze szukał najprostszej ścieżki. Zamiast wiązać buty, sznurówki wkładał do środka. Nie ścielił łóżka, bo i tak później wracał do niego spać. Miał nawet taki trzymak na telefon połączony z poduszką, dzięki czemu mógł z łatwością oglądać seriale na leżąco.

Dlatego w nieskończoność narzekał mi, że nie powinienem się wyprowadzać, a jeśli już muszę, to mogę zamieszkać u niego w pokoju. Śmiałem się z tego, ale wyglądało na to, że był śmiertelnie poważny. Zapytał się nawet mamy, czy będzie w stanie wykarmić dodatkową osobę. Powiedziała mu, że nie i temat się skończył.

Moje nowe mieszkanie było obce i puste. Nie odnajdowałem w nim z początku żadnych elementów mojej dawnej codzienności, więc kuliłem się niespokojnie w łóżku podczas snu i strzelałem nerwowo palcami przy oglądaniu telewizji. Zdawało mi się, że to nie moje miejsce, że się do kogoś włamałem i lada chwila może wrócić z pretensjami.

Wyrobiłem dodatkowy klucz dla Jisunga. I tak by mnie nachodził bez zapowiedzi, więc mógł równie dobrze wejść, zamiast czekać aż ja zwlokę się z kanapy. Czasem przychodził nawet, jak mnie nie było i czekał. Uśmiechałem się, gdy wchodząc zastawałem oświecone światło i puszczoną muzykę. W końcu zacząłem czuć, że tam mieszkam.

Wieczorami gotowałem. Jisung każdego dnia miał inne życzenie, a ja za każdym razem je spełniałem. Albo przychodził już z gotowymi zakupami, albo szliśmy razem do niewielkiego marketu parę minut stamtąd. Minusem robienia zakupów z Jisungiem było to, że zawsze wrzucał do koszyka masę przekąsek zamiast produktów, których potrzebowaliśmy. Czasem zaczynał uderzać w worki ryżu jak dzieciak. Śmiałem się i nie mogłem powstrzymać się od przyłożenia mu w ten sam sposób tylko, że w tyłek. Goniliśmy się po alejkach, a wszyscy gapili się na nas jak na szaleńców. I słusznie. Z Jisungiem byliśmy szaleńcami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro