Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9- Czy to uzależnienie?

-Sprawca w dalszym ciągu się nie znalazł ale to nie jedyna zła informacja. Okazuje się że każde z dzieci zostało zaatakowane tą samą bronią.

-Straszne. Szukają go już trzeci tydzień. Ethan?

Milczę patrząc na okno. Widzę tam dzieciaka który się znęca nad drugim.

-Ethan? Gdzie teraz jesteś?

-Cały czas tu.

-Odleciałeś i to ostro.

-Zaraz wrócę.

-Gdzie idziesz.

Trzasnąłem drzwiami. Jest godzina 21:40. Dzieciak idzie w stronę parku.

-Hej młody możesz mi powiedzieć gdzie jest hotel Arkad. (Jedyna droga prowadzi przez ślepą uliczkę która jest daleko od jakich kolwiek budynków chcę go tam zaciągnąć)

-Musisz pójść tam. Zaprowadzić cię?

-Mógł byś? Dzięki.

Poszliśmy w stronę uliczki.

-Co cię tu sprowadza?

-Idź ja buta zawiąże.

-Ok.

Wyjąłem mój... Haha mam nóż nie zapomniałem uff.

Złapałem go za szyję.

Przystawiłem mu nóż do gardła.

-Co ty...

-Ci... Ci... Bo się skaleczysz. Czemu dokuczasz innym to nie ładnie.

-O czym ty...

-Wiesz o czym. Przeproś.

Łzy mu poleciały. Poczułem je na swojej skórze. Zimne i duże.

-No już przeproś.

-Prze... Przepraszam.

-Bardzo ładnie. A teraz powiedz papa.

Przeciąłem jego szyje. Upadł na kolana.

Uklękłem obok niego.

-Nie możesz złapać powietrza.

Uśmiechnąłem się.

-Powiem ci coś fajnego.

Popatrzył na mnie przez łzy.

-Zaraz umrzesz. Cieszysz się. Wiem że tak.

Upadł na ziemię.

Rozdarłem mu koszulkę i wycinałem napis "Będzie więcej".

Zrobiłem zdjęcie i poszedłem sobię.

Po powrocie z zabawy poszedłem na górę i się umyłem.

-Już wiem wszystko.

Popatrzyłem na lustro i zobaczyłem ją opierającą się o futrynę w wejściu do łazienki.

-Co dokładnie *zadrżał mi głos.

-Gdzie jesteś i co robisz.

-Czyli?

-Zabójstwa naszych kolegów z klasy to twoja zasługa. Rozumiem że ich nie lubiłeś ale żeby posunąć się do tego?

-Julka ja...

-A niech cię policja złapie... Nie ręczę za siebie. Rozumiesz. *Mówi przez łzy.

Przytuliłem ją.

-Będzie dobrze. Obiecuję ci to.

-Mam nadzieję.

-Nie wsypiesz mnie.

-Nie. Skąd ten pomysł?

-A nic.

Resztę wieczora spędziliśmy na oglądaniu Netflixa.

[9:57]

*Puk... Puk...

-Co jest?

-Pilicja otwierać *mówi przez drzwi.

O cholera. Okno... Okno... Gdzie jest jakieś okno. Jest. Przepraszam Julia.

Wyszedłem oknem na dach. Stoją przed drzwiami.

Za zabójstwo gliniarzy grozi od 5-15 lat więzienia.

Mam nóż. Zeskocze na nich.

Raz... dwa... trzy.

Wyskoczyłem i wbiłem jednemu nóż w czaszkę na około 7 centymetrów. Gdy wstałem drugi chciał mnie uderzyć magazynkiem to zblokowałem jego cios. Odwróciłem plecami do siebie i podciąłem gardło.

-C'est la vie.

Pobiegłem do wozu policyjnego.

-Odpal. Odpal.

Kluczyki. Przy pasie tego z dziurą w łbie.

-Tak działa.

Odjechałem z piskiem opon w stronę wyjazdu z miasta.

-K44 zgłoś się macie cel.

Eee... To nie źle.

-Tutaj K44. Za chwilę go złapiemy.

-Jasne bez odbioru.

Pierwszy raz jestem z kółkiem. Ale wiem jak podcinać kabelki od radia. Tak jak gardła.

Ok załatwione. Teraz w stronę starej farmy kilometry za miastem.

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro