Rozdział 4- Julka i Ja
[Tego samego dnia wieczorem]
-Co chcesz do jedzenia?
-Możemy pizzę zamówić.
Zadzwoniłem za prośbą Julki do pizzerii. Zmówiliśmy Margarite.
Przez czas w którym posiłek do nas jechał zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak się trzymasz? Bo widzę że coś nie tak.
-Wszystko jest ok.
-Napewno?
-Tak.
-A co z tym?
Pokazuje mi zdjęcie w telefonie które zrobiła w moim pokoju.
-Eee...
-To ty?
-Nie tylko to ja Zadzwoniłem na policję i karetkę. Musiałem zrobić zdjęcie dla potwierdzenia.
-A czemu ma X?
-Zaznaczyłem go sobie że u nas w klasie nie żyje.
Kup to proszę.
-I to napewno nie ty? *Mówi z łzami w oczach.
-Napewno.
Przytuliła mnie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Zapłacę.
-Dzień dobry Pizza.
-Już.
-34,80.
-Masz. Reszty nie trzeba. *daje mu 50 w całości.
Położyłem pizzę na stół.
-Smacznego.
-Dzięki wzajemnie.
Po zjedzeniu posprzątałem z stołu.
-Co robimy?
-Masz Netflixa?
-Mam.
-Możemy coś obejrzeć.
-Jasne.
Włączyłem telewizor i Netflixa.
-To co?
-Włącz... Nie otwieraj oczu!
-Co to?
-Zobaczysz.
-Ok.
Włączyłem. Nawet fajny ten serial.
Po kilku odcinkach Julka położyła głowę na moim barku. Zamknęła oczy i zasnęła. Położyłem głowę na jej i też zasnąłem.
[14 godzin później]
Obudziłem się około 14:30. Julka już nie spała.
-Hej.
-Hej.
-Tak słodko spałeś.
-Dzięki... chyba.
Wstałem i poszedłem się umyć.
Po 15 minutach wróciłem.
-Julia.
-Tak.
-Zostaniesz i zamieszkasz z mną.
-Mogę. Tylko pójdę się spakować.
-Ok.
-Ja pójdę do sklepu.
-Ok.
Tak naprawdę chciałem się pozbyć Bohdana. Widziałem jak idzie do Julka. Problem w tym że on idzie do Julka. Więc albo dwóch albo żadnego. Zobaczy się.
Śledziłem go przez długi czas.
Napisała do mnie Julia.
Kiedy będziesz.
Zaraz jestem.
Musiałem zrezygnować.
Wracając do domu rozmyślałem co będziemy robić.
Gdy przyszedłem pod dom Julia już czekała.
-A zakupy... w sklepie byłeś.
-Nie było nic co bym mógł kupić.
-Ok. Otwieraj.
-Panie przodem.
-Dziękuję.
-Co to?
Od Mamy
Synu wiem że to może być dla ciebie smutne ale musimy zostać tu gdzie jesteśmy. Nie szukaj nas. Obiecuję że wrócimy. Pieniądze masz na strychu.
To my mamy strych?
Jeśli nam się uda wrócimy przed końcem roku. Ale jak jednak nie to postaramy się jak najszybciej. Kochamy cię.
Wow.
-Co się stało?
-Zostawili mnie.
-Kto? Jak?
-Rodzice nawet nie wiem czemu.
-Przykro mi.
-Przynajmniej mamy chatę wolną.
-Naprawdę ty myślisz tylko o tym.
-Nie układało nam się i tak.
-Chyba że.
-Zrezygnuje z szkoły.
-Nie możesz.
-A czemu?
-Bo nie. Nie masz prawa.
-Prawa w Anglii ma się od 16 lat. (Jakiś sentyment mam do tego kraju)
-To w takim razie ja też.
-Znajdziemy pracę.
-Dobry pomysł ale najpierw rezygnacja.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro